piątek, 22 kwietnia 2016

Oficjalnie.

Z przykrością chciałabym wam coś ogłosić. Mała, jednak zapewne ważna dla moich wiernych czytelniczek ( Tu pozdrawiam Łukasza który na bieżąco czytał każdy rozdział :* )

Zawieszam bloga. Prawdopodobnie już nic tu nie napiszę, moje koleżanki i wspomniany wcześniej kolega znają powód - oddaliłam się od Tokio Hotel. W moim życiu pojawił się nowy idol - EMIN3M. Nie mam już weny na opowiadania o chłopcach, nie widzę już tego. A myślę że gnębienie siebie przed komputerem żeby napisać rozdział to nie jest zbyt dobry pomysł.
Myślę, że skoro nie będzie kontynuacji, mogę zdradzić wam, jak chciałam zakończyć tę historię.

Roxen miała zajść w ciążę, Tom miał mieć niexły bałagan przez to. W 9 miesiącu, krótko przed rozwiązaniem ciąży, para często się kłóciła, aż w końcu Kaulitz przestał kontaktować się z dziewczyną. Dzwoniła do niego, jednak nie odbierał. Zdarzył się wypadek, gdyż Roxen ześlizgnęła się ze schodów i spadła na sam dół. Tom został poinformowany o tym przez Billa. Swoją Audi niebezpiecznie pędził za ambulansem. Na jego nieszczęście, nastolatka zmarła, rodząc mu córkę.
Młody Tom Kaulitz na początku nienawidził dziecka całym swoim sercem, lecz wszystko się zmieniło, gdy tylko wziął maleństwo na ręce. Dał jej na imię Ameli i pokochał tak mocno, jak kochał jej matkę. Rodzice Roxy nie chcieli widzieć ani dziecka, ani Toma. Winili go za wszystko. 
Po skończeniu szkoły Georg, Gustav, Bill i Tom zdecydowali się na zespół. W tym celu wyjechali do Los Angeles by spełniać swoje marzenia.
Po 15 latach wrócili jednak na grób zmarłej Roxen na prośbę młodej Ameli. 
Można powiedzieć, że byli nietypową rodziną. Tom wychowywał ją wraz z bratem i dwoma niepoważnymi kolesiami, bez towarzystwa kobiety. Ameli wyrosła jednak na uczuciową i pełną empatii, piękną młodą kobietkę. Nie buntowała się, ani ojciec nie dawał jej do tego powodów.
Czuł się jednak staro gdy mówiła mu, że nie jest już dzieckiem i chciałaby doświadczyć czegoś nowego. Nie robił jej awantur o to, że ma nowych kolegów. Wiedział, że do niczego dobrego to nie doprowadzi. Zespół zdobywał szczyty na listach przebojów, ruszali w trasę po trasie, a Ameli z nimi. Dzięki temu poznała świat, języki, kulturę odwiedzanych państw. 
Nigdy nie poznała dziadków od strony mamy. Tom nie miał wielu zdjęć a niezbyt chciał kontaktować się z rodzicami Roxy. 
Bill oświadczył się Gabrieli po trzech latach związku. Gustav od pięciu lat był już w związku małżeńskim a Georg wraz z Sidney jeszcze nie zadecydował o ślubie. Tom pozostał wierny swojej niedoszłej narzeczonej i postanowił dotrzymać jej wierności aż do śmierci, gdyż żadna z kobiet nie wzbudziła w nim żadnych uczuć, poza córką.

Mam nadzieję że jeszcze kiedyś usłyszycie bądź dowiecie się o mojej twórczości, bo nie kończę pisaniem. Pojawił się Eminem, pojawią się też moje ff o nim. Chciałabym serdecznie podziękować FFTH za to, że mogłam z Wami być przez ten rok. Podziękowania polecą także do Karoliny, Nikoli, Łukasza.. Nie wiem, kto jeszcze poza Nimi mnie czytał.
"Nigdy nie mów żegnaj" więc.. Do zobaczenia, moi kochani Aliens.

Anita.

sobota, 2 kwietnia 2016

Siedemnaście

Postać chłopaka pojawiła się w zakładce "Postacie".

Siedemnaście.

Siedziałem przez całą matmę i nie mogłem się skupić. Z jednej strony te anonimowe pogróżki,
z drugiej ten palant. Gówniarz myśli, że jak jest nowy to wszystko mu wolno. Co to, to nie. Ja mu pokażę, kto tak na prawdę rządzi w tej szkole.. Teraz pozostaje pytanie - skąd mnie zna? Zresztą, nie ważne. Co się będę tym szczylem przejmował, gówniarz ma tylko 16 lat. Co on może mi zrobić? Najwyżej podskoczyć. Jestem starszy, silniejszy, mądrzejszy, fajniejszy i w ogóle dużo lepszy od niego. Koleś ma zawyżoną samoocenę, tyle. 
Zamiast robić zadania, siedziałem i z nerwów bujałem nogami. Starałem się czymś zająć, gryzmoliłem po kartkach, bawiłem się ołówkiem, gryzłem długopis, rzucałem gumeczkami w Billa, obdzierałem tyły książki.. Nic nie pomagało. Dlaczego się denerwowałem? Sam nie wiem, chyba boję się tego, że Roxen jednak mnie zostawi dla tego cwela. 
- Kaulitz, ile zadań masz zrobionych? - z zamyślenia wyrwał go głos nauczyciela.
- Yyy.. Ja? - uniósł wzrok
- Skoro nie patrzę na Billa to raczej na ciebie, co nie? - zaśmiał się
- No.. Ten - spojrzałem na swój zeszyt, w którym pod tematem było zapisane jedynie "zadanie 1/125" 
- Nie myśl że nie widziałem, co robisz przez całą lekcję. Jutro mi pokażesz uzupełniony zeszyt, ale sam go uzupełnisz, a nie przepiszesz wszystko od brata, dobra? - kiwnąłem głową - I jeśli chodzi o Felippe, jeśli masz z nim jakiś problem, zgłoś to mnie. Jestem jego wychowawcą. 
- Nie ma żadnego problemu, proszę pana - coś w jego oku błysnęło.
- Mam nadzieję.
Jasne, że jest problem! Do cholery jasnej, żaden gówniarz nie będzie mną rządził! Felippe... Wydaje mi się, że skądś kojarzę to imię. Gdzieś z dzieciństwa, albo z jakiejś imprezy.. Bóg mi rękę utnie, ale nie pamiętam.
Kiedy zadzwonił dzwonek opuściliśmy klasę i wszyscy poinformowani o naszej bójce wybiegli przed szkołę. Ja swobodnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia, gdzie czekała na mnie Roxen.
- Musisz to robić? - zagadała, mocno uciskając moją dłoń
- Kotek, żaden popierdolony szczeniak nie będzie mi mówił, że moja dziewczyna będzie jego. Typ się zagalopował. 
- Ale Tom, możesz mieć przez to kłopoty! 
- Nie pamiętasz, że nie boję się niczego? 
Doszliśmy do Felippe i jego pseudo kumpli.
- A jednak nie speniałeś - zaśmiał się szyderczo
- Przed tobą? To jakby ciężarówka peniała się przed.. No dobra, dajmy ci szansę, przed autobusem.
- Ja pierdole koleś skąd ty się urwałeś? - zapytał
- Z Berlina. Mamy jeszcze 10 minut przerwy, chcesz dalej się pierdolić czy weźmiesz się w końcu do roboty? - stanąłem w bezruchu i rozłożyłem ręce
- Skoro tak ci się spieszy - ruszył na mnie i "mocno" mnie pchnął.
Większość publiczności wykrzykiwała moje imię, byli też zwolennicy Felippe. 
Z szarpaniny przeszliśmy do ostrzejszych ruchów. Zaczął bić mnie po twarzy, oddawałem mu dużo silniej. W końcu udało mi się go przygnieść. Wtedy zacząłem okładać go pięściami, jednak cudownym sposobem się przewrócił i teraz to on miał przewagę nade mną. 
Gnojek był tak ciężki, że nie mogłem się podnieść. 
Z około 30 uczniów zrobiła się cała szkoła. Wszyscy patrzyli jak ten chłopak i Tom piorą
się po gębach. Pierwszy i drugi rząd nagrywały, trzeci krzyczał a czwarty darł mordy. Tylko ja stałam jak słup i nie wiedziałam, co robić. Iść po dyrektora, czy może ich rozdzielać? 
Znaczną przewagę w tym momencie miał Tom. Jego przeciwnik powoli opadał z sił, jednak Dredziarz tego nie widział. Okładał go dalej i mocniej. Musiałam zainterweniować.
- Tom! - przedarłam się przez wszystkich - Tom, cholera!
Jakby mnie nie słyszał, był skupiony na napastniku.
- Tom! - złapałam go za koszulkę i z całej siły ciągnęłam do tyłu, aż udało mi się go ściągnąć. 
- Roxen! 
- Tom proszę cię, przestań już, wygrałeś, dobra? Jesteś najlepszy, więcej tego nie rób - mocno go objęłam. Odwzajemnił gest. - Wiesz chociaż, jak ma na imię?
- Felippe - splunął krwią - Ma na imię Felippe. 
- Amber wspominała coś o jakimś Felippe - zamyśliłam się przez chwilę - Tom obiecaj że więcej go nie tkniesz
- Postaram się
- Tom!
- No dobra, obiecuję!

Po kilku minutach naszą bójką raczyła się zająć pani Flag, moja ukochana wychowawczyni.
Zaprowadziła nas do higienistki, innym kazała wrócić do klas, bo za chwilę dzwonek. 
Mnie higienistka opatrzyła pierwszego, zszyła mi łuk brwiowy i oczyściła ranę z wargi.
- Miałeś duże szczęście, że ten kolczyk się nigdzie nie zahaczył. Miałbyś niezłe bagno z raną.
- Eh, co to dla mnie. 
- Pan Kaulitz się niczego nie boi - prychnął Felippe, przykładając torebkę z lodem do skroni.
- Na pewno nie ciebie. I zapamiętaj raz na zawsze - Roxen jest tylko i wyłącznie moja. Wygrałem bójkę, więc się odpieprz. 
- Kaulitz! Dorel! Ile wy macie, do cholery, lat? Jesteście w gimnazjum czy w przedszkolu? Tom mógłbyś się poważniej zachowywać wobec młodszych kolegów, a ty, Dornel, nie zaczynać nowej szkoły od bójek ze starszymi kolegami! Macie szczęście, że wam się nic nie stało. Tom czy mam wezwać policję?
- Gdzie no, panie, będę grzeczny. - uniósł rękę w geście przysięgi - Nigdy więcej, chyba że w afekcie.
- Nie miałem zielonego pojęcia, że wiesz, co oznacza to słowo.
Przez całą fizykę Flag wypominała mi związek z Tomem. Że ma na mnie zły wpływ,
że na pewno jest tu jakiś haczyk, że to się źle skończy. Boże czy oni na prawdę nie rozumieją, że się kochamy? To takie trudne to pojęcia? No chyba nie! Tom się zmienił i powinni to w końcu zauważyć.
- Czy pani nie widzi że Tom się zmienił? - wypaliłam wreszcie.
- No właśnie widzę jak bardzo się zmienił!
- No właśnie, wszyscy widzicie tylko jego wady, ale żadnych zalet to on już nie ma, hę?
- A jakie niby Tom Kaulitz ma zalety? Wytłumacz mi, bo nie wiem! 
- Na pewno jest troskliwy, czuły, zabawny, inteligentny...
- Z tym to bym się spierała.
- To jak wyjaśni pani jego natychmiastową poprawę w ocenach?
- Nie mam pojęcia..
- Tom miał dużo problemów, to też musiało jakoś na niego wpłynąć. Na ten temat to proszę rozmawiać z panią pedagog, ona wie o jego problemach najwięcej, mnie obowiązuje tajemnica związku. Kocham Toma i ani pani, ani nikt inny na całym świecie nie wpłynie na nasz związek. Jest pełnoletni a ja mam ukończone 15 lat, mogę sama decydować o tym, z kim się wiążę. Rozumie pani?
Pół lekcji poświęcone na gadanie o tym, jak to ona jest biedna, bo akurat Toma musi mieć za wychowanka. Drugie pół to kłócenie się ze mną o jego zalety. Jak ja tej baby nienawidzę!
Po dzwonku wybiegłam z klasy prosto do gabinetu higienistki.
- O proszę, kogo moje oczy widzą - Tom uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie ręce.
- Kochany, nic poważnego wam się nie stało? - rzuciłam okiem na Felippe.
- Raczej nie  - położył dłoń na moim policzku, przyciągnął do siebie i mocno pocałował.
- Bleh - prychnął chłopak siedzący na krzesełku pod oknem
- Patrz na to czego nigdy nie będziesz miał - Tom lekko odsunął się ode mnie, a potem powrócił do swojego zajęcia.
- Kaulitz, opanuj się. Tu jest szkoła, nie dance club! - do gabinetu weszła Flag - Killer, co ci mówiłam?
- Głownie najeżdżała pani na Toma, więc w sumie.... Pół lekcji zmarnowała pani na to, żeby powiedzieć mi, żebym zerwała z Tomem.
Kaulitz uśmiechnął się i z uniesioną brwią spojrzał na nauczycielkę, która momentalnie zbladła.
- Czy to prawda? - Dredziarz spytał spokojnie, nadal się uśmiechając
- Jaa..
- Ehh i tak się pani nie uda, więc po co pani próbuje, pani Flag?
- Nie chcę żeby tej dziewczynie stało się to, co stało się rok temu z Patricią. No chyba mi nie powiesz, że już całkiem o niej zapomniałeś?
Uśmiech Toma natychmiast zniknął. Kaulitz powoli spuścił głowę i westchnął ciężko.
- Tłumaczyłeś się swojej dziewczynie już ze związku z Patricią?
- A żeby pani wiedziała..
- To powiem jeszcze raz - Patricia była rok starsza od ciebie i miała kończyć gimnazjum, gdy poznała Toma. Zakochała się w nim, a on, prawdopodobnie, w niej. Przynajmniej tak to wyglądało. Byli razem krótko, bo jakieś dwa miesiące, gdy ta dziewczyna zaszła z Tomem w ciążę i zniknęła. Kaulitz był na językach wszystkich uczniów i nauczycieli w szkole, a także swoich sąsiadów, kiedy to się wydało. Gdy wieść dotarła do rodziców Toma, twój chłopak był załamany i znacznie opuścił się w nauce i już się nie pozbierał. Ja po prostu nie chcę, żeby z tobą było tak samo!
A ja nie wiem, czy ona nie rozumie, że ja znam tą opowieść? Nie będzie tak samo! Normalnie nie!
- Rozumiem. Ale ja kocham Toma i nigdy w życiu go nie zostawię, choćbym i teraz zaszła w ciążę. Nie będę tak głupia jak ta cała Patricia.
Nagle dobiegł do nas śmiech osoby, o której istnieniu zapomnieliśmy. Felippe!
- I z czego rżysz palancie? - Tom prychnął
- Z ciebie! Boże, musisz być na prawdę tępy, skoro tyle czasu siedzisz w gimnazjum! Jak ty to sobie wyobrażasz? Kto takiego tumana weźmie do pracy? Bo skoro chcesz przyjąć Roxy na swoje utrzymanie, chyba nie będziesz żyć tylko z pieniędzy, które tobie i Billowi wysyła mama?!
- Skąd ty...
- Wiem na twój temat wszystko. Wiem nawet, co się teraz dzieje z Patricią. Wiesz? Wiesz, że masz syna? Leon. Umie mówić, raczkuje, czasem już nawet staje na dwóch nogach, ale tylko na chwilkę, bo od razu upada. I teraz to powinno cię mocno zaboleć - nigdy nie usłyszysz, jak nazywa cię ojcem. Bo swoje pierwsze słowo "tata" skierował do mojego starszego brata.
- Skąd mnie znasz?! - Flag była w szoku tak samo, jak i ja.. A Tom był rozwścieczony.
- Hamburg, jedenastoletni chłopiec trzymający swojego husky'ego na smyczy, dwaj trzynastoletni chłopcy na haju. On chciał się z nimi trochę pobawić, zagrać w piłkę czy coś. Oni chcieli sobie zrobić z niego bekę, więc do auta ich ojczyma przywiązali smycz z tym pięknym, niebieskookim psem.. Chłopak w dredach i za dużych ubraniach wsiadł do samochodu i odpalił go, ruszając przed siebie, tym samym ciągnąc psa za sobą. Drugi z chłopców śmiał się bardzo głośno, a jedenastolatek płacząc biegł za samochodem. Świta ci coś w tym głupim łbie?
Spojrzałam na Toma.. Schował twarz w dłoniach i mocno się skulił.
- Tak, Tom. Zabiłeś mi wtedy psa. Psa, którego dostałem kilka miesięcy wcześniej na jedenaste urodziny. Psa, którego miałem za przyjaciela, bo nikt inny nie chciał się ze mną bawić. Ty miałeś Billa, ja miałem psa. Wiesz, co wtedy postanowiłem? - nachylił głowę w stronę Kaulitza - Że tak, jak ty wtedy torturowałeś na moich oczach mojego najlepszego i jedynego przyjaciela, tak ja zrobię to samo z twoim najlepszym przyjacielem...
- Co ty mówisz - odezwałam się w końcu - Jesteś chory!!
- Może i tak! Ale zrozum - miałaś przyjaciół jako mała dziewczynka? Na pewno! Ja nie miałem! Miałem tylko psa, którego dostałem na urodziny. Dostałem go od taty, który zostawił nas po miesiącu bo wyjechał do kochanki!
- Tom...? - pani Flag skierowała do Dredziarza
- Byłem tylko głupim trzynastoletnim gówniarzem, który myślał, że jak się naćpa, będzie fajny! Nie wiedziałem, co wtedy robię... Nie panowałem nad sobą! Przepraszam cię, Felippe.. Rozumiem, co czujesz. I ty zrozum, że nie byłem wtedy o trzeźwych myślach... Wybaczysz.... mi?
- Odkup mi psa to ci wybaczę!
- Spoko! Tylko to?
- Tylko!? Dla ciebie to może zwykły kundel, a dla mnie ktoś, kogo mi kiedyś tak okropnie odebrano!
- Dobra! Zluzuj majty! Na święta dostaniesz psa z rodowodem, niebieskookiego husky'ego. Stoi?
- Pfhh..
- Tylko obiecaj, że nic nie zrobisz Billowi.
- Skoro dostanę psa, to obiecuję.
- Ehh, ja tu chyba z wami upadnę na głowę! - pani Flag krzyknęła i prędko wyszła.
- Już upadłaś - stwierdził Felippe
Po tym, jak chłopcy odpoczęli, mogli wrócić do domów. Felippe odebrała mama, a Tom wrócił na piechotę. Nie miałam nikogo, oprócz Gabi, więc zabrałam ją i razem poszłyśmy do Billa.
We trójkę łaziliśmy w przerwy po szkole bez celu.
- Ja nie wiem, jak cała szkoła mogła stać bez kurtek w taki piździawy dzień. Zimno!
- Było gorąco, może dlatego..?
- E tam, gorąco. Dobrze, że śniegu nie ma.
- Oby na święta był - wtrąciła Gabi
- Też nie, śnieg nie sprzyja mojemu samochodowi!
- Bill, ty też powinieneś kupić coś nowego, nie uważasz?
- No właśnie zastanawiałem się nad Audi A5 w sedanie, tylko nie mogę się zdecydować nad kolorem. Czarną, czy może białą?
- Białą! Białe auta są śliczne..
- I w chuj drogie..
- Ty nie jesteś taki, jak Tom. On nie patrzy na cenę, u niego liczy się tylko to, że mu się podoba!
- I kiedyś to doprowadzi do jego zguby! Oszczędnym trzeba być!
- W sumie też racja - zaśmiałam się
- Roxy, a ty nie idziesz do domu? - stanął i spojrzał w bok
- O matko, mój dom! - zaśmiałam się - Dzięki, widzimy się jutro!
Truchtałam w stronę domu i w pewnym momencie trafiłam na oblodzony kamień i wyłożyłam się jak długa.
Bill i Gabi momentalnie zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bardzo śmieszne - dołączyłam do nich i wstałam, ostrożnie kierując się w stronę drzwi.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Szesnaście

No i rozdział szesnasty. Chyba się obrażę, ponieważ nie ma tej aktywności co z początku i 
przy wcześniejszych rozdziałach :(
Edit: Chciałam z przykrością ogłosić, iż popadłam w depresję i następny rozdział
nie pojawi się prędko.

Szesnaście.

Nie poszedłem więcej spać. Bałem się, że koszmar się powtórzy. Nie chciałem widzieć
tego jeszcze raz, tym bardziej - być zabójcą. Wolałem poczekać te kilka godzin. Co robiłem? Cóż, wziąłem kolejny prysznic, zjadłem wczesne śniadanie - kilka razy, próbowałem obudzić Georga w jakiś odjechany sposób, ale ten ma sen jak niedźwiedź, nic go nie rusza. Później, kiedy księżyc był nadal na niebie, postanowiłem iść na spacer. Świeże powietrze i samotność dobrze mi zrobi. Będę miał okazję porobić coś, czego zwykle nie robię.. Połazić po okolicy. Zobaczyć, co się pozmieniało na osiedlach znacznie oddalonych od naszego takie tam. Wciągnąłem buty, bluzę, zabrałem opaskę na głowę (którą zwykle zakładam pod full-cap) i opuściłem dom. 
Wychodząc na chodnik zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Ahh, niby miasto, ale gówno prawda.. Tę okolicę określiłbym jako... Miasteczko.. Ulice są, ruchu jako takiego nie ma, szkoła jakieś 100 metrów od naszego domu, sklepy odzieżowe, kawiarnia, hipermarket. Do centrum mamy jakieś 25 minut drogi. Moim tempem to byłoby jakieś 10-15 przy większym ruchu, ale według Billa.. Koszmar. Nie mówię, że nie umie szybko jeździć. Bo kiedy jedzie sam to depnie nawet do 240 km/h. Ale już jak ma pasażerów nie jedzie więcej niż 75. Ja się pytam, dlaczego?!.
Przechodziłem przed domami, w co niektórych świeciły się światła.. Ludzie chodzą do pracy. Też bym mógł, ale w sumie, po co? Pieniądze mamy.. Ustawieni jesteśmy.. Zresztą, przecież się uczę. Nie mam obowiązku mieć zatrudnienia, dopóki nie ukończę szkoły.
Nagle poczułem, jak mój telefon wibruje gdzieś w czeluściach dna mojej kieszeni od spodni. Wyciągnąłem go i spojrzałem na ekran. SMS od numeru zastrzeżonego. Zmartwiłem się.
"Wiem co zrobiłeś. Pamiętaj, będziesz miał kłopoty" 
Ta wiadomość mnie bardzo zaniepokoiła. Co ja niby zrobiłem? Przecież od jakichś 3 lat jestem czysty, zero kłopotów z prawem.. Koleś chyba pomylił numery. Znowu wibracja - kolejny sms. 
"Widzę cię" - gwałtownie rozejrzałem się. Przez moje ciało przeszły ciarki.. Sparaliżowało mnie.. Nikogo nie było widać, nic nie było słychać oprócz mojego oddechu. Kolejny sms.
"Panika?"
Zebrałem się na odwagę i postanowiłem się odezwać. Odpisać na zastrzeżony nie mogę, bo się nie da.
- Słuchaj - zacząłem, oglądając się wokoło. Mówiłem dosyć głośno. - Nie wiem kim jesteś, gdzie jesteś ani po co tu jesteś. Nie wiem, o co tobie chodzi. Napisz mi proszę, co takiego zrobiłem, bo ja na prawdę nie mam zielonego pojęcia! 
Umilkłem. Czekałem na jakikolwiek znak. Wibracja.
"Nie, to byłoby zbyt łatwe.."
- Nie pogrywaj! Pokaż jaja i odpowiedz mi, co takiego zrobiłem! - spojrzałem przed siebie. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył pomyślałby, że jestem wariatem. Ale kto mnie widzi? No wariat! 
"Skąd taka pewność, że mam jaja....?" 
- Mam tego dość. Jeśli mi grozisz, idę z tym na policję. Chyba, że powiesz mi, co takiego zrobiłem! 
Kilka sekund ciszy, a telefon znowu za wibrował.
"Berlin, tam się zaczęło, lecz tam się nie skończy" 
Mówiłem wielokrotnie, jednak już żadna wiadomość nie przyszła. Byłem przerażony.
Obudził mnie stukot w okno. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam w tę stronę, w celu
rozpoznania osoby stojącej po drugiej stronie.
- Tom? - zapytałam sama siebie i podeszłam do okna, otwierając je
- Wpuść mnie - spojrzał na mnie.
Odsunęłam się i otworzyłam szerzej okno. Jednym susem wskoczył na ramę i do mojego pokoju. Szybko zamknął okno i zakrył je firaną. 
- Tom? - uniosłam brew, spoglądając na niego.
- Dostałem sms'a - sapnął - Wygląda na to, że nadawca mi grozi.
- Ktoś ci grozi? - wystraszyłam się - Z jakiego numeru? Można obczaić właściciela w necie..
- Zastrzeżony - westchnął - Masz może pomysł, co mogą oznaczać słowa "Berlin, tam się zaczęło, lecz tam się nie skończy"? 
- Nie.. Tom, boję się o ciebie - przytuliłam się prędko do niego. - Trzeba iść z tym na policję.
- Nie, Roxen. Sam się dowiem, kto jest nadawcą. Jeśli jednak groźby się nasilą, albo zmienią w czyny, dopiero wtedy pójdę na komendę - położył moją głowę na swojej klatce piersiowej 
- Twoje serce bije dużo szybciej niż zawsze - stwierdziłam
- Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że się boję. Oczywiście, pierwszy raz od kilku lat...
- Tom, musisz na siebie uważać. Nie mogłabym sobie wyobrazić...
- Nie kończ - zakrył mi usta - Nie dojdzie do tego.
Postanowiliśmy nie kłaść się do łóżka. Poszłam ogarnąć poranną toaletę, ubrałam się w towarzystwie Kaulitza i razem z nim podążyłam do kuchni, w celu zrobienia ciepłej herbaty i kanapek.
- Nad czym myślisz? - zagadał Tom, siedząc przy stole i obserwując mnie.
- Nad znaczeniem tego zdania. Może chodzi o to, że tam się urodziliście, ale... Tam nie wrócicie? 
- To nie miałoby sensu.. A ty nie dostałaś.. - przerwał i zrobił oczy wielkie jak pięć złotych - Bill!
Gwałtownie wstał i wyciągnął go z kieszeni. Myślałam, że od siły ucisków jego palców telefon za chwilę pęknie w pół. 
- Bill? Nic ci nie jest? Dostałeś jakieś sms'y? Dom bezpieczny? G2 nadal u nas są? 
Patrzyłam na niego i oczekiwałam odpowiedzi, czy u Czarnego wszystko jest dobrze. 
Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Dostałam sms'a, pewnie od Gabi. Jednak, nie była to wiadomość od Gabi.. Numer zastrzeżony.
"Obserwuję cię. Uważaj, gdzie się szwendasz bez swojego goryla".
Boże! Ma nas na celowniku! Usiadłam, bo nogi się pode mną ugięły. Tom skończył gadać z Billem i spojrzał na mnie.
- Bill dostał wiadomość od zastrzeżonego - powiedział - Roxen?
- Nie tylko Bill - odparłam ukrywając twarz w dłoniach
- Pokaż mi to - zabrał mój telefon ze stołu i przyjrzał się wiadomości. - Cholera...
Boję się. Nie wiem, czy to wszystko skończy się wielką pomyłką, śmiercią jednego z nas czy wygraną naszej "drużyny".. Boże, dlaczego nas to spotkało..
- Tom, trzeba to zgłosić policji - spojrzałam na niego przez łzy - Nie możemy czekać aż komuś z nas coś się stanie!
- Nie dopuszczę do tego! - przytulił mnie mocno. - Po co policja, mówiłem, że sam znajdę nadawcę - wywrócił oczami
- Trzymam cię za słowo - pocałowałam go, akurat udało mi się dosięgnąć.
Może tego nie okazuję, ale jestem przerażony. Pierwszy raz w życiu totalnie robię w 
spodnie. Może to jakiś psychopata, albo ktoś robi sobie jaja, albo nie wiem. Totalnie nic nie wiem. Chcę, żeby to wszystko się już skończyło. 
Spojrzałem na zegarek - 8:25! Powinniśmy być w szkole! 
- Roxen, ubieraj się, jedziemy do szkoły! - wyskoczyłem przez okno i biegiem leciałem do domu. No wiadomo, po plecak. 
- Bill? - wbiegłem do domu. Nikogo nie było, tylko Gustav smacznie chrapał na kanapie. 
Zabrałem plecak i z powrotem wróciłem po Roxen. 
- Dzisiaj spacer. - powiedziałem widząc jej pytający wzrok - Proszę.
- Okej - wzruszyła ramionami i chwyciła mnie za rękę.
Szedłem razem z nią, a jej delikatna dłoń powodowała, że cały stres znika. To jest najważniejsza (oprócz Billa) osoba w moim życiu. 
- Tom? - usłyszałem jej szept - Jakie będzie wyjaśnienie naszego spóźnienia?
- Ty zaspałaś a mi samochód nie chciał odpalić.
- Okej - zaśmiała się.
Może ten dzień wcale nie będzie taki zły? Okaże się.
Zdążyliśmy na dzwonek po pierwszej lekcji. Weszliśmy no szkoły, zadzwonił dzwonek i momentalnie korytarz się zapełnił. I oczywiście zrobiło się jakieś zbiorowisko, nie wiedzieliśmy, co jest jego powodem. Dopiero podczas omijania tego ludzkiego kokonu, jakiś chłopak wykrzyczał:
- O proszę, szanowny pan Kaulitz!
Odwróciłem się i spojrzałem na chłopaka. Trochę niższy ode mnie, szczupły, brunet o bardzo ciemnych włosach. Patrzył na mnie i miał głupi uśmieszek na twarzy.
- Do mnie mówisz? - uniosłem głowy by pokazać, że mam na niego, że tak powiem, wyjebane.
- A widzisz tu swojego brata? - zrobił krok w moją stronę, nadal się śmiejąc.
- Czego chcesz? 
- Ponoć jesteś postrachem tej szkoły - wyraz jego twarzy zastąpił obrażony grymas.
- Hahah, kto ci tak powiedział? - teraz to dowalił. 
- Kilku kumpli. Otóż, od dzisiaj to się zmieni. Zniszczę cię, A twoja dziewczyna, prędzej czy później, będzie moją dziewczyną. 
- Czyżby? - zbliżyłem się do niego - Jeśli ją tkniesz, zabiję cię.
- Nawet nie będziesz wiedział, kiedy.
- Nie słuchaj go, to idiota - Roxen złapała mnie za nadgarstek, objęła mnie drugą ręką w pasie i pociągnęła do tyłu.
- Dzisiaj jest twoja, a jutro, kto wie, może być moja.
Nie wytrzymałem i pchnąłem go mocno.
- Tom! - Roxen krzyknęła w moją stronę 
- Tak chcesz się bawić? - w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Przed szkołą, na następnej przerwie - powiedziałem stanowczo - Jak nie przyjdziesz, wypierdalasz z tej szkoły, mimo że dopiero ją zacząłeś, jasne?
- Gotuj się na pośmiewisko - splunął obok mojego buta.
Nie pozwolę, żeby jakiś gówniarz mi groził. Roxen jest moja, moja i jeszcze raz moja, nikomu jej nie oddam. Tym bardziej jemu. 
- Kto to jest? - zapytała dziewczyna.
- Nie wiem, jakiś nowy - wzruszyłem ramionami - Zostawiłabyś mnie dla niego?
- No co ty! Jesteś tylko i wyłącznie ty! - przytuliła się do mnie.
- Kaulitz! Killer! - usłyszałem głos dyrektora - A wy lekcji nie macie? Nie dosyć że pierwsza nie zaliczona to na drugą się spóźniacie! Już, do klas! 
- Dobra, dobra, spokojnie - podniosłem ręce - Trzymaj się skarbie - biegiem ruszyłem w stronę klasy. 
Na szczęście ten cwel jest w B, ja w A. jeśli byśmy byli w jednej klasie, przysięgam, wysadziłbym tę budę. 

czwartek, 21 stycznia 2016

Piętnaście

No i piętnastka dosyć szybko ^^ 

Piętnaście.

Kiedy napisałam do Geo byłam bardzo podekscytowana. Przecież chłopcy mogą
stać się sławni i pokazać wszystkim ludziom, że jednak potrafią robić coś pożytecznego. Przecież nie raz słyszałam, jak Bill śpiewa. Ma wspaniały głos. Tom idealnie gra na gitarze, ile razy udało mu się doprowadzić mnie do snu przez zwykłe brzdękanie. Georga słyszałam jak stroił swój bas. Też nieźle rwie te struny. Tom też coś mówił o Gustavie, że nawet on nie pogardzi jego pomocą co do perkusji. Stworzyć ten zespół i wygrać konkurs to dla nich pestka. Chętnie im w tym pomogę.
- Kiedy jest ten w Hamburgu? - przerwał Tom 
- Piątego grudnia - odparł Bill
- Za trzy dni - westchnął Dredziarz - Nie wiem czy zdążymy się ogarnąć z instrumentami, piosenkami i w ogóle..
- Dacie radę. Co to dla bliźniaków Kaulitz. - prychnęłam 
Tom odwrócił się do mnie i pokazał mi swój język. Również to zrobiłam, w odpowiedzi tylko się zaśmiał. 
Ja na prawdę nie mam nic przeciwko temu konkursowi ani nic. Jestem pewien, że z
związanymi rękami go wygramy. No ale kurde, mamy trzy dni na zorganizowanie zespołu, piosenek i formy dojazdu do domu kultury. Przecież bębny Gusa trzeba dowieźć, wzmacniacze do naszych gitar, Billa stojak do mikrofonu.. To nie jest tak hop-siup żeby tam pojechać. Co to, to nie. Chciałbym być sławny, jeździć w tournee po świecie, poznawać nowych ludzi, zarabiać szmal forsy i nie być całkowicie zależnym od mamy i jej pieniędzy. Ale z drugiej strony wiodę spokojne życie, mam szkołę do skończenia, w chuj kasy, co prawda od mamy, ale mam. Mieszkam w domu z bliźniakiem, mam przyjaciół i dziewczynę, oceny są w miarę poprawione.. Znam trzy języki - angielski, trochę polski i niemiecki. No wiadomo, niemiecki - ojczysty, ale znam. Dogadać to się za granicą dogadam z każdym. O, nawet po francusku umiem powiedzieć.. Chwila, co to było.. Aa, już pamiętam! "Où sont les meilleures putes?" (Gdzie są najlepsze dziwki?) Nauczyłem się jakieś dwa lata temu, kiedy podszedł do mnie jakiś Francuz pod wieczór. Przetłumaczył to Bill, oczywiście, najpierw śmiejąc się jak idiota. 
Do domu została nam jakaś godzina drogi. Geo powiedział, że jego bas stoi w salonie
bliźniaków. Napisał mi też, że Gustav pojechał do siebie po perkusję. No i świetnie! Ja to jednak jestem genialna. Co oni beze mnie zrobią? Kiedyś mnie zabraknie, a oni normalnie zginą. 
Zamknęłam oczy i oparłam się o szybę. Spojrzałam poza nią, było już ciemno i oprócz prószącego śniegu nie widziałam nic. Nagle poczułam, jak mój telefon zaczął wibrować. Mama.
- No? - odebrałam.
- No hej córcia, cały weekend się nie odzywałaś. Co tam? Już wracacie? 
- Tak, za jakąś godzinę powinniśmy być w Hamburgu. - odparłam
- Misiaczku, wiesz... Pogrzeb już był.. - zaczęła temat
- Wiem - szepnęłam - Nie przypominaj mi o śmierci Marty. Dla mnie to tragedia.
- Nie byłaś na pogrzebie.
- Nie chciałam. Dobra mamo, pogadamy w domu. Do zobaczenia!
I rozłączyłam się.
Ile razy mam powtarzać, że jeśli osoba która zmarła była mi bardzo bliska to nie pójdę na pogrzeb? Nie ma sensu żegnać się z kimś, kto umarł, bo po co? Będzie z nami zawsze, w naszym sercu. Przecież kiedyś wszyscy będziemy równo pod ziemią i spotkamy się gdzieś wysoko w górze. 
Ale kiedy dorwę tego debila, który ją zabił, rozszarpię go. Normalnie go zabiję! Zastanawiam się, kto to taki cwany. Przecież nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Bynajmniej tak myślę, jestem tu zaledwie od końca sierpnia. 
Odchodząc od tego durnego tematu, chciałabym wybrać się na wymianę krajową. Chodzić do szkoły w Londynie, Warszawie czy Moskwie - marzenie. Poznać kultury, języki.. To super sprawa! Człowiek uczy się całe życie, a jeśli robi to fizycznie i psychicznie, są jeszcze lepsze efekty. Może po rosyjsku się nie dogadam, ale niemiecki i angielski mam w małym paluszku. Szkoda, że dopiero w 3 gimnazjum będę mogła pojechać na jakąś wymianę.
Zastanawiałem się, dlaczego Roxen tak ucichła. Może znowu myśli o wypadku z Martą?
To na prawdę przykra sytuacja. Wiem, co czuje. Może tego nie przeżyłem, ale wyobrażam sobie to, w jakim jest stanie psychicznym. A może po prostu jest zmęczona podróżą? Już teraz do końca roku szkolnego nie jadę nigdzie. NIGDZIE. Nauka, nauka, nauka. Kiedy dojdę przynajmniej do średniej 4.5 to sobie odpuszczę. Skończę te pierdolone gimnazjum i mam spokój. Chcę widzieć minę dyrektora jak zobaczy mnie na liście absolwentów. Mnie i Billa, oczywiście. A Flag wyjdzie ta ogromna żyła na czole, która jest skutkiem zmieszanych emocji. Zawsze tak ma kiedy ja i Bill mamy lepsze dni a z naszych tekstów śmieje się cała klasa. Lecą typowe teksty "Za drzwi", "Do dyrektora" i "Do pedagoga". Normalka. 
- Ej, a my mamy lekcje zrobione? Bo dzisiaj to najchętniej poszedłbym się wykąpać i od razu spać. Jestem padnięty - odezwał się Czarny
- Nie pamiętam, czy odrabiałem zadania domowe. Chuj z tym, najwyżej się zrobi po przyjeździe. - odpowiedziałem
- Ej Tom, ile byłeś z Jess? - wtrącił Bill
- Nie wiem, dwa dni?  - prychnąłem
- A z Patricią? 
- Trzy? Cztery miesiące? Jakoś tak - westchnąłem
- Jestem ciekaw co u niej - Bill zamyślił się
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Lepiej skup się na drodze a nie na tej siksie. 
- Ty przynajmniej miałeś dziewczynę - Bill uniósł brew - Ja ze swoją zerwałem 100 lat temu.
- Ale miałeś z kim zerwać - odgryzłem się.
- Ja też miałam tylko jednego chłopaka - wtrąciła Roxen.
Spojrzałem na nią zapewne z miną debila. Jak to? Śliczna, mądra, rozsądna... I tylko jeden się połasił? Nie wierzę.
- A tak serio? 
- Ja mówię poważnie.. - opuściła wzrok - Miał na imię Gastrom i był starszy o rok. Był, bo skończyło się szybciej niż zaczęło. Ja tak bardzo się w nim zakochałam, on we mnie, ale coś zepsuło to uczucie. Sama nie wiem, co to było.
- Chodziłaś z kolesiem co miał na imię Gastrom? - wybuchnąłem śmiechem - Ja pierdole! 
- Śmiej się, ale to moja pierwsza miłość, szczęśliwa miłość - uśmiechnęła się lekko - To, że się spieprzyła, nie ma znaczenia. Ważne, że ją przyjął, a nie odrzucił.
- Nasza miłość też się spełniła, wiesz? - burknąłem
- Wiem, i kocham cię najbardziej na świecie.
- Ja ciebie też, myszko.

---

Bill wysadził mnie pod domem razem z moją torbą. Weszłam do środka i przywitałam się z mamą.
Wytłumaczyłam jej, że chcę zrobić lekcje, iść się wykąpać i spać, bo jestem padnięta. 
Napisałam do Gabi żeby podała mi tematy z niemieckiego, matmy i fizyki. Resztę sobie daruję. Podała mi też strony notatek które mam przepisać pod tematami. Wyrobiłam się w pół godziny. Uszykowałam się do kąpieli, a później spokojnie zanurzyłam się w wannie pełnej ciepłej wody. O tak, najlepsze, co może mi się przytrafić dzisiejszego wieczoru. 
Plecy strasznie mnie bolą, powinnam przejść się do tego masażysty co mi mama o nim opowiadała. Poza tym byłam spocona, dzięki tej kąpieli poczułam się lżejsza. Wszystkie złe myśli odpłynęły wraz z innymi nieczystościami i czułam się wolna. Ja chcę już wakacje. Mam dosyć tej głupiej szkoły, pani Flag, nauki.. I mamy tak mało czasu dla siebie z Tomem. Po szkole mamy praktycznie dwie godziny zanim się ściemni. Po ciemku Tom nie puści mnie samej do domu, jeśli jestem u nich. Musi więc marnować paliwo od samochodu i czas, bo autem jest szybciej. A ja zaś żałuję, że musi to robić. Czuję się odrzucona, czuję się jak ofiara. Może on tak na prawdę myśli sobie "Boże, ale ona mnie wkurwia, weź se kup auto i sobie jeździj ok?". Może tak nie jest, sama nie wiem. Źle czuję się z faktem, że musi mnie odwozić kiedy jest ciemno. Mógłby mnie po prostu odprowadzić, ale z kolei ja nie chcę się martwić o niego czy czasem nie napotkał jakiegoś gangu czy coś w tym stylu. Najlepiej jest w lato - długie dni, ciepło, super, więcej ludzi na dworze co najmniej do 2 w nocy, zero szkoły i zadań domowych. Wszystko na lajcie. A tak to dupa blada, bo trzeba być w domu wcześnie żeby zrobić lekcje, pouczyć się i mieć czas dla siebie. Tak.. Kitowo. 
Obiecałem sobie, że poprawię te oceny żeby mieć średnią 4.5 i zrobię to!
Wszedłem na dziennik, patrzę - 3.9. Do 4.5 już niedługo! Więc jeśli wezmę się za naukę to mam szansę kopnąć nauczycieli w dupy i pokazać im fuck'a. Ja nie dam rady? Wszyscy tak mówili! Flag przy całej klasie wiele razy mnie gnoiła, że jestem debilem i nic w życiu nie osiągnę. Gówno prawda, bo umiem więcej niż ona. Stary babsztyl. Pomyśleć, że jest moją wychowawczynią. Ughh.. 
Wiem, że nie mam już 13 lat i nie powiem mamie, że chcę nowy rower czy mp3. Sam sobie mogę coś kupić i nie muszę na to zasługiwać. Ale chcę ukończyć to gimnazjum i odegrać się na nauczycielach. Jestem pełnoletni, kasę mam, nie jestem jakimś ćpunem, a to że sąsiedzi mnie nie trawią jest moim problemem, nikogo innego. W sumie to jestem idealny, tylko oni to stare próchna i nie wiedzą, co tracą.
I jeśli Bóg pozwoli, to chciałbym się Roxen oświadczyć. W końcu mam już prawie 19 lat, kocham ją, ona kocha mnie, to już raczej na poważnie.. Chcę skorzystać z tego, że jestem jej drugim w życiu chłopakiem. Mieć żonę w wieku 21 czy 22 lat to żaden wstyd, tym bardziej, jeśli miałbym spędzić życie z Roxen. Za nią to był w ogień poszedł, życie oddał. Kocham ją, po prostu ją kocham.
Dochodzi dwudziesta.. Lekcje mam porobione, jutro szczęśliwy numerek więc nie będę się uczyć. To co wiem zupełnie mi wystarcza. Czyli, cały wieczór mam wolny. Byleby jutro wstać. Jeśli nie wstanę to się zabiję. Nie dość, że szczęśliwy numerek mam dopiero drugi raz w tym roku, to jeszcze miałbym nie skorzystać? Haha, niedoczekanie. 
Po kąpieli udałam się jeszcze po miskę płatków czekoladowych z mlekiem i wróciłam
do pokoju. Kiedy zjadłam kolację, odłożyłam miskę na półkę i zgasiłam światło. W ostatniej chwili, pół przytomna sprawdziłam telefon. 10 nieodebranych połączeń. Od: Nieznany.
- Świetnie - powiedziałam do siebie - Wal się. Będziesz chciał, zadzwonisz jeszcze raz.
Nastawiłam budzik na 7 rano i zamknęłam oczy. Nareszcie, moja poduszka, moja pościel, mój dom, mój pokój. Zasnęłam w mgnieniu oka.
Bill już dawno się położył, Gustav zasnął przy stole w kuchni, Georg przysnął
na fotelu w nienaturalnej pozycji.. Wygląda na to, że dzisiaj nocują o nas. Mi to pasi, jeśli będą zajmować mało miejsca niech zostaną na dłużej. 
Ja w tym czasie oglądałem jakiś horror. Byłem zmęczony, ale nie chciało mi się iść na górę. Dawno wykąpany, najedzony i w ogóle.. Chyba prześpię się tutaj, na kanapie. Tak, to zdecydowanie dobry pomysł.

---

* Wstałem normalnie, wyspany i gotowy na szkołę. Wyszedłem bez Billa, on jeszcze się szykował. Dziwne, ale miałem ochotę przejść się do budy na pieszo. Więc poszedłem. Na miejscu nikt się na mnie nie gapił, ani nic. W pewnym momencie poczułem się jak na haju. Twarze innych zaczęły mi się rozmazywać. Sięgnąłem do kieszeni w poszukiwaniu jakiejś chusteczki. Zamiast tego znalazłem spluwę.. Nie dużą, nie małą. W sam raz. Nie wiedzieć czemu znalazłem się na boisku za szkołą, i wtedy pojawiła się Roxen. Mówiła coś do mnie, chyba płakała. Byłem na nią wściekły, ale płakałem. Dlaczego? Sam nie wiem. I nagle nacisnąłem spust. Ona upadła.. Wszyscy zaczęli krzyczeć..*

---

- O kurwa! - szybko podniosłem się. 
Spojrzałem na telefon - 1 w nocy. Rzuciłem okiem na Geo i Gusa. Spali jak zabici. Jak oni mogą?
Dlaczego mnie się to śniło? To niby miało przedstawiać śmierć Marty? Ale dlaczego ja miałem zabić? Chwila..... Skoro ja byłem "zabójcą" a Roxen moją "ofiarą" to czyli zabójca musiał kochać się w Marcie a ona w nim, skoro padło na nią... To zaczyna układać się w całość.. Niestety G2 nie wiedzieli, kto zabił blondi. W szkole się dowiem.
Albo po prostu jestem idiotą i ten sen to był czysty przypadek. Czysty, najczystszy przypadek. Albo nie. To się okaże! 

sobota, 16 stycznia 2016

Czternaście

Bardzo przepraszam za moją nieobecność! To się raczej nie powtórzy. Chciałabym uczcić pamięć dwóch osób, które zmarły niedawno.
David Bowie ⚠ 10.01.2016
Alan Rickman ⚠ 14.01.2016
Spoczywajcie w spokoju. Pierdol się, nowotworze.
---


Na śniadanie zeszliśmy w wyjątkowo dobrych humorach. Wiadomo, jaki jest tego powód.. Dziś jemy wszyscy razem. Ja, Bill, Tom, Amber oraz państwo Trumper. Nie ma to jak zjeść tak prosty posiłek w takim bogatym domu - kanapki z makrelą w pomidorach. Tak pyszne, że w 10 minut talerz był pusty. Dziś niedziela, wracamy do domu. Ten pobyt w Berlinie wyszedł mi na dobre. Niedługo ferie świąteczne.. I Boże Narodzenie! Prezenty, Wigilia, potrawy, spotkania z rodziną.. Piękne to jest! Najgorsze jest to, że chyba na Wigilię wracamy do Munichu, do babci i dziadka.. Kocham ich, ale jednak wolałabym zostać tutaj. Blisko Toma, blisko Gabi.. Mam skończone 15 lat więc chyba już mogę zostać sama w domu na kilka dni, co nie? Co się może stać? Ehh...
           O tak.. Dziś wszystko na luzie. Świat ma żywsze barwy, życie nagle jakieś takie milsze.. Tego mi brakowało, zwłaszcza z tą wyjątkową. Najważniejsze, że Roxen się podobało. Starałem się być delikatny i chyba mi się udało. Po prostu brakuje mi słów. Bill się chyba kapnął, o co chodzi.. Nie jestem pewny, bo nie patrzy mi w oczy.. Kurwa, wystarczy jedno spojrzenie żebym wiedział! Ale nie, wyczuł, że ja wyczułem, że on wyczuł ( XD ) ale mimo tego w oczy mi nie spojrzy, palant! I oni mi wmawiają, że jest moim bliźniakiem. Kocham go, serio, ale czasem w to wątpię.
Roxen wybrała się z Amber na spacer, ja z Billem mieliśmy ojcu pomóc przy samochodzie. Za to mama, z tego co się dowiedziałem, jak co niedzielę wybrała się na zakupy. Ale będzie krzyk, jak tylko Amber wróci i się kapnie, że mama jej nie wzięła.. Chyba się poryczę ze śmiechu.
        Zdziwiło mnie to, że młoda zaproponowała mi wspólny spacer. Bałam się, że zacznie mnie szantażować, żebym zostawiła Toma w spokoju, ale nie. Pokazała mi sklep muzyczny i swoją szkołę oraz nakarmiłyśmy kilka gołębi. Była.. Zupełnie inna. Normalna, spokojna i przyjazna nastolatka, która ma bogatych rodziców i może mieć wszystko.. A w domu? Wstrętna, durna, prosta blondynka! Dlaczego ma dwie maski? Dlaczego pokazuje tylko jedną? Nie rozumiem jej zachowania. Dla mnie to nienormalne.
Wracając do tematu świąt.. W tym roku chciałabym dostać jakąś śliczną bluzkę. O psa się już nie proszę, czekam aż moja stara misia zdechnie.. Biedna sunia, męczy się ze ślepotą i utratą słuchu od dwóch lat. Mama powiedziała, że nie może tak cierpieć i że ją uśpimy, a wtedy pomyślimy nad nowym zwierzątkiem, jeśli będę chciała. Zobaczymy.
Od razu po śniadaniu udałem się do pokoju, żeby się spakować. Jak mnie się nie chce wracać do Hamburga! Najchętniej bym tu został, ale przecież nie zostawię szkoły, ani Roxen, ani G2! Może kiedyś tu wrócę, ale nie wiem, kiedy. To tylko kwestia czasu.
No i do tego dochodzi pogrzeb. Georg napisał mi, że cała nasza szkoła na nim była, no prawie cała. To było piękne pożegnanie, według niego. Nienawidzę pogrzebów. Najchętniej zabiłbym się, żeby nie słyszeć o śmierci. Kogokolwiek - rodziny, przyjaciół, jakiegoś znanego wokalisty czy aktora.
Ale mam dla kogo żyć, jak na razie. Jest Bill, najbliższa mi osoba, jest Roxen - miłość mojego życia, G2 - przyjaciele od serca, rodzice.. Eh.
Krótko po odejściu Toma od stołu ja też poszłam się spakować. Tak bardzo podobał mi się ten wyjazd! Szkoda, że weekend ma tylko trzy dni. Mógłby mieć trzy tygodnie!
Teraz powrót do nauki, szkoła, wczesne wstawanie.. A nie, czekaj! Od środy są wolne aż do Sylwestra i 2.01 idziemy do szkoły! No na całe szczęście, już te dwa dni dam radę. Uf!
- Roxen? - zaczął Tom - Co byś zrobiła, gdybym umarł?
- Co ty pieprzysz? Też bym umarła! Zabiła się, cokolwiek ! Byle z tobą - podbiegłam i przytuliłam go - Nigdy mnie nie zostawiaj. Obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie.
- Obiecuję, kotku. Obiecuję - ucałował mnie w czoło.
Dochodziła godzina 2 po południu, czas było się zbierać. Zdecydowaliśmy, że na obiad wjedziemy do KFC albo do Mc'a. Od czasu do czasu kilka cheeseburgerów nikomu nie zaszkodzi, prawda?
- Co chcesz? - zagadał Tom
- Małą colę, trzy cheeseburgery i średnie frytki.
Otworzył usta i spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- No co? Głodna jestem!
- Okej, okej - zaśmiał się i z szokiem w głosie zamówił to, o co go poprosiłam.
W drodze do domu zjadłam jednego burgera i frytki. Postanowiłam, że resztę zostawię na później, bo więcej możemy się nie zatrzymać.
Nagle w radiu usłyszałam reklamę.
- Podgłośnij! - krzyknęłam do Toma, który obżerał się czwartą paczką frytek.
- Masz talent? Masz pasję? Świetnie! To konkurs stworzony dla ciebie! Szukamy młodych talentów! Stwórz grupę z minimum trzema osobami i zgłoś się na casting! Zapraszamy, 01.12 Berlin centrum handlowe, 05.12 Hamburg dom kultury, 07.12 Magdeburg club MovieBovie ! Powodzenia!
- O ja cię! - zaśmiałam się - Chłopcy, co wy na to?
- Ty nawet śpiewać nie umiesz - parsknął Bill
- Nie chodzi o mnie! Hello, ty grasz na gitarach każdego rodzaju i w ogóle na różnych instrumentach, Bill ty umiesz śpiewać, z tego co wiem Gustav nieźle gra na perkusji, a Georg wymiata na basie.
- Już nad tym myśleliśmy, żeby założyć zespół, ale Tom się nie zgodził - warknął Bill - Musielibyśmy spróbować, wtedy dopiero można zacząć działać.
- No to świetnie! Napiszę Geo żeby miał ze sobą swój bas a Gus żeby miał bębny. Weźmiemy jakąś piosenkę którą zna cała wasza czwórka i ją zagracie! Przecież możecie zostać sławni!
Hmmm, Roxen dobrze gada. Śmigać na gitarze, stojąc przed tłumem małolat z odsłoniętymi cyckami? Bosko! Piszę się!
- Wszystko ładnie i pięknie, ale - zacząłem - Nie mamy menagera.
- Chwilowo mogę być nim ja - zaproponowała - Później jak się rozpędzicie to ktoś doświadczony się znajdzie!
- Podoba mi się - Czarny się uśmiechnął
- Mi też- dodałem
- OK, to ja piszę do Geo! Tom, przestań się obżerać tymi frytkami!

piątek, 25 grudnia 2015

Trzynaście

                             Chciałam jak najszybciej znaleźć się w klubie i nie myśleć o śmierci mojej najlepszej przyjaciółki. Nie mogę pogodzić się z tym, że już więcej z nią nie porozmawiam. Tragedia.
Wsiadłam ostrożnie i z gracją do samochodu i zapięłam pas. Tom usiadł za kierownicą i również założył pas, po czym odpalił auto.
- Jesteś pewna tej imprezy?  - westchnął.
- Jak nigdy dotąd. - odparłam pewnie.
Ruszył samochodem w stronę centrum.
Jestem bardzo podniecona tą sytuacją, ponieważ to moja pierwsza impreza w życiu. Mam zamiar troszkę wypić i się wybawić na całego. Co najważniejsze - Tom będzie przy mnie.
                 Oczywiście że chciałem się wyluzować i podobał mi się pomysł z imprezą, ale martwię się o Roxen. Jak ludzie sobie wypiją potrafią być bardzo niebezpieczni, a ona ma dopiero 15 lat. Jak ktoś będzie ją chciał skrzywdzić, osobiście wyrwę mu jaja.
Tym bardziej, że to najpopularniejszy klub w mieście. Mnóstwo pedofilstwa się tu kręci i tylko czekają na takie śliczne małolaty jak ona. Trzeba się skupić i mieć na oku tylko i wyłącznie ją.
Zaparkowałem pod klubem i gdy tylko otworzyłem drzwi, dźwięk muzyki dobiegł do moich uszu. O tak, dawno tego nie czułem. Tej adrenaliny i chęci napizgania się w cztery dupy tak, że rano zbieraliby mnie z posadzki. Ale nie mogę, dziś najważniejsza jest Roxen.
                           Kiedy tylko zostawiliśmy kurtki w szatni poszliśmy bawić się na parkiet. Wpuścili mnie bez problemu, Tom tak nawciskał ochroniarzowi że wpuścił mnie bez żadnego "ale". Tom zamówił mi słabego drinka i kręciłam się z kieliszkiem w dłoni. Tom był chyba w swoim żywiole. Dawno nie widział żadnego clubu, bo w Hamburgu takich lokalów jest strasznie mało.Chyba, że wyrywa się beze mnie. To już byłaby zupełnie inna sprawa.
Po jednym drinku przyszedł kolejny, a później następne trzy. Bawiliśmy się do upadłego, nareszcie Tom się do mnie odezwał.
- Idę na fajkę, zaraz wracam. Bądź pod telefonem, w razie co.
- Okej, czekam.
Kiedy odszedł, DJ zmienił piosenkę. Techno. Przy nim mogę się bawić nawet sama. Po pięciu minutach doczepił się do mnie jakiś chłopak. Miał około 25 lat, wysoki brunet.. Trochę niższy od Toma.
- Hej ślicznotko, zatańczysz? - zagadał
- Czemu nie - uśmiechnęłam się słodko.
Wyciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy się bawić.
- Przyszłaś sama? - nie dał mi dojść do słowa - Jak ci na imię?
- Roxen - odparłam i chciałam dodać, że jestem tu z chłopakiem, ale mi nie dał
- Śliczne imię, słonko. Powiedz.. Nie potrzebujesz może kasy?
- Potrzebuję, jak każda dziewczyna w moim wieku, a dlaczego pan pyta?
- Oh, co ty! Mów mi Peter. A więc, nie chciałabyś może zarobić?
- A ma pan jakąś ciekawą pracę?
- Praca to to może nie jest, ale ja nie mam partnerki, a pieniędzy mi nie brakuje... Strażniczki lasu biorą tyle szmalu że niedługo poszedł bym z torbami..
- Pan mi oferuje, żebym się z panem przespała?
- A co, nie podobam ci się? - objął mnie w pasie i zsunął dłonie na moje pośladki. Nadepnęłam go na stopę.
- Sorry, ale nie - odwróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, kiedy złapał mnie za nadgarstek
- Masz pecha, bo idziesz ze mną! - wrzasnął i zacisnął dłoń mocniej, prowadząc mnie na korytarz.
Po jednym papierosie przyszedł drugi, a później dwa następne. Nie mogłem się
uspokoić, nie podobała mi się za bardzo ta impreza. Nie mam już 15 lat, takie cluby już mnie nie podniecają... Nie chciało mi się za bardzo ruszać, noc jak na tę porę roku była dosyć ciepła. Ale coś ukuło mnie w serce... Jakby Roxen mnie potrzebowała. Dla pewności chciałem to sprawdzić.
Już kiedy stanąłem w drzwiach zobaczyłem jakiegoś faceta ciągnącego ją do jednego z pokoików "usług". CHOLERA!
Biegiem ruszyłem za nim. Drzwi się dobrze nie zamknęły a doskonale słyszałem jej krzyki. Wparowałem tam tak szybko, że o mało drzwi z zawiasów nie wypadły.
- Spierdalaj! - krzyknąłem do obcego kolesia - Ogłuchłeś? Pierdol się!
- A ty kto?! - spojrzał na mnie z pogardą
- Jej chłopak! Tknąłeś moją dziewczynę. - stanąłem przed nim a moje dłonie zacisnęły się w pięści.
- On mi oferował kasę za seks! - krzyknęła przez łzy 
- Pojebało cię?!!! Człowieku, ona ma 15 LAT! - zasadziłem mu z pięści w nos, a ten upadł na podłogę - Takim ludziom jak ty powinni kutasy po urodzeniu już odcinać! 
- Ty gówniarzu - wstał i uderzył mnie w brzuch
Złapałem go za skórę na karku i z całej siły wbiłem mu w nią paznokcie. Drugą ręką przycisnąłem mu głowę do podłogi. Niemalże słyszałem, jak jego nos się kruszy.
- Masz szczęście, że jej nic nie zrobiłeś. Wtedy bym cię zakurwił. Rozumiesz?! Psiarnia zamiast worka na zwłoki zmiotkę by przyniosła! Wypierdalaj i nie wracaj! 
- Ja się tylko zastanawiam, ile z tą dziwką jeszcze wytrzymasz. 
Na pożegnanie jeszcze raz oberwał z pięści w twarz. Kiedy wybiegł z pokoju pobiegłem do Roxen.
- Nic ci nie zrobił? Boli cię coś?! 
- Nadgarstek... Boże, Tom.. Dziękuję ci - kiedy do mnie przyległa o mało nie upadłem.
Nie wybaczyłbym sobie, gdyby on ją.. Nawet o tym nie myśl!!
- Żadnych imprez do 18, obiecaj - objąłem ją 
- Obiecuję - odparła cicho, nadal szlochając.
Wróciliśmy do domu i nie powiedzieliśmy o tym zdarzeniu nikomu, oprócz Billowi.
- Ja to bym mu jaja urwał zamiast łamać mu nos. Następnym razem przynajmniej nie byłby groźny. 
- Wiesz, masz rację. Ale nie chciałem się za to brać, bo jeszcze bym się porzygał i nie potrzebnie. 
Bill roześmiał się na cały dom.. Roxen wróciła spod prysznica i od razu się położyła..
To było dla mnie zbyt trudne.. Mogłam zostać zgwałcona, gdyby nie Tom. Wiele
mu zawdzięczam, na prawdę. Kiedy Bill wrócił do siebie, a Tom zgasił światło i położył się koło mnie dopiero mogłam się odezwać.
- Kocham cię, najbardziej na świecie, i już nigdy nie przestanę. - szepnęłam wtulając się w niego.
- A ja kocham cię jeszcze bardziej i nie pozwolę się skrzywdzić..
- Bo ja jednak ten pierwszy raz chciałabym z tobą..
- Ja ten pierwszy raz mam za sobą, czego cholernie żałuję.. Chciałbym ci coś powiedzieć..
- No? 
- Bo.. Ja już raz wpadłem... - mówiąc to mocniej mnie objął - Widzisz, byłem w niej serio zakochany. Patricia... Nawet ona nie była taka jak ty, ale jednak była. No i wpadliśmy. A ona po miesiącu się zmyła. Byłem załamany. Na szczęście nie chodziła do nas do szkoły i nikt się nie dowiedział. Wiem, gdzie teraz mieszka, jest rzekomo "szczęśliwa" ze swoim nowym fagasem. Ja również jestem szczęśliwy, bo mam ciebie, a Leonkowi mówią, że ten jej partner jest jego tatą. Tak jest lepiej. 
- Nie chciałbyś go zobaczyć? - odezwałam się
- Gdybym chciał to musiałbym się z nią skontaktować, a nie chcę. Nie potrzebne mi to. Ona to zamknięty rozdział, niech się zajmie swoją rodziną. Ja mam ciebie, mam Billa i G2. A ty nie jesteś na mnie zła?
- Przecież powiedziałeś, że ona to zamknięty rozdział. Na co mam być zła? 
- A ty serio chciałabyś... Ze mną....? Pierwszy jest najważniejszy.. 
- Dlatego chcę go przeżyć z najważniejszym chłopakiem w moim życiu. 
Zaczęliśmy się całować, a ja położyłam się na nim. Włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam błądzić po jego mięśniach.. On w tym czasie zsunął ze mnie swoją bluzkę. Oboje byliśmy podnieceni, ale ja chyba bardziej, w końcu to pierwszy raz. Byłam też zdenerwowana, bo Tomowi może się nie spodobać.. A wtedy mnie zostawi.. 
Zsunął dłonie na moje pośladki i ścisnął je, co spowodowało u mnie falę gorąca. Zdjęłam mu spodnie i przylgnęłam do jego torsu. On pozbył mnie najpierw stanika, później majtek.. Doszło do tego, że nie mogliśmy się opanować. Za daleko zabrnęliśmy, żeby się wycofać. Kocham go, on kocha mnie. Niczego więcej na dowody nie potrzebuję.
Na początku trochę bolało, jednak już po chwili czułam tylko rozkosz i przyjemność. Możliwe że podrapałam mu plecy, musiałam się też na czymś zaprzeć. Jego pocałunki na mojej szyi doprowadzały mnie do szaleństwa. Nie liczyło się teraz to, czy ktoś to wszystko słyszy, czy może ktoś nam zaraz wejdzie do pokoju. Było przyjemnie i nie chciałam tego kończyć. 
Rano obudziłem się w świetnym humorze. Roxen była we mnie wtulona, a przez
okno wpadały do nas zimowe promienie słońca. Czułem się niesamowicie.. Jednak po chwili to uczucie zniknęło. 
- Co ja zrobiłem - szepnąłem do siebie.
Roxen westchnęła i odwróciła do mnie głowę, spoglądając na mnie.
- Hej - przejechała mi palcem po torsie - Jak się czujesz?
- Jak idiota - przetarłem dłonią po twarzy
- Dlaczego? Nie podobało ci się? - w jej głosie usłyszałem przejęcie. 
- Nie, co ty! Było wspaniale! Tylko... Miałem się pilnować, a ty byłaś lekko podpita..
- Nie bredź. Dla mnie ta noc była najwspanialsza.. Nie żałuję tego kroku! 
- Serio? - przejechałem dłonią po jej brzuchu
- Serio. 
W sumie, dla mnie też to było najlepsze. Byleby tylko nie było konsekwencji z tego przeżycia.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Dwanaście

Bez specjalnych przemówień :*

Dwanaście.

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Tom spał obok mnie, cicho i spokojnie oddychając.
Wyglądał uroczo. Spojrzałam na okno, które było uchylone. Najwyraźniej Bill zadbał o świeże powietrze w pokoju. Powoli podniosłam się z łóżka. Miałam na sobie tunikę z długim rękawem, która okrywała moje ciało do kolan. Na bosaka wyszłam cicho na korytarz. Postanowiłam zwiedzić ten dom i starać się nie myśleć o śmierci Marty. Cichutko zeszłam na dół po schodach, bo nawet służba jeszcze spała. A jest już siódma rano! Spojrzałam na zdjęcia wiszące w salonie nad komandorem. Byli na nich bliźniacy, mama bliźniaków trzymająca maluchy na rękach, pan Gordon naprawiający motor razem z małym, około dziesięcioletnim Tomem. Jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Było świeże, może z zeszłego roku. Wyglądali na nim wspaniale. Bill miał ślicznie pomalowane oczy.
I chodź teraz ich nie maluje, chętnie zobaczyłabym go w makijażu.
Bo ogólnie Bill jest przystojnym mężczyzną, w końcu to bliźniak Toma. Co z tego, że nosi biżuterię czy malował oczy. Co z tego, że nosi tipsy, obcisłe koszulki i jeansy? Jak lubi, tak nosi. 
Ja na przykład bardzo lubię nosić męskie koszulki czy bluzy Toma. Na mnie zawsze to świetnie wygląda, gdyż do tego mam czarne leginsy i czerwone converse. Tom natomiast się prawie nie zmienił, może na twarzy trochę wydoroślał.
" Bill und Tom, 28 August 2007 Jahre " pisało pod ramką. Dobrze myślałam, że z zeszłego roku. 
Jestem tylko ciekawa, kto im je zrobił. Eh, kiedyś się Toma zapytam. 
Zaskoczyła mnie pani Simone, która nagle weszła do salonu.
- Oh, dzień dobry Roxy - przywitała się ze mną - Co oglądasz? 
- Zdjęcia - uśmiechnęłam się - Byli słodkimi dzieciakami.
- Nadal są, kochana. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak rzadko nas odwiedzają, a Tom jest dla nas nieprzyjemny. 
- Ja rozumiem, proszę pani. Mogę się założyć, że pani również. Ale nie chcę psuć sobie opinii, czy czegoś w tym stylu. Wiem tylko, że bliźniacy to najlepsze, co mogło mnie w życiu spotkać. 
- Nastoletnie miłość, piękne uczucie. Sama tego doświadczyłam. Mogę ci coś poradzić? Nie zachodź w ciążę w wieku 19 lat lub prędzej, będziesz tego żałować - ułożyła mi dłoń na ramieniu - Nie, że Bill i Tom to coś złego, po prostu zbyt się pospieszyłam i poświęciłam im całe życie. Nie wiem, co ci na mnie nagadali. Każdy ma swoje zdanie o mnie, fakt, nie interesuję się nimi jakoś przesadnie, ale są dorośli i umieją o siebie zadbać. Dostają pieniądze co miesiąc, niczego im nie brakuje. 
- Zazdroszczę im, że nie muszą pracować. Ja pewnie będę musiała w ich wieku już pracować. 
- A ile ty masz, jeśli mogę wiedzieć, lat? 
- 15 - odparłam krótko - Ale Tom jest wspaniałym chłopakiem. Wszyscy mi go zazdroszczą! Jest czuły, troskliwy, opiekuńczy, zawsze zazdrosny, zabawny, bo zawsze poprawia mi humor. Raz kiedy pisał ze mną wiadomości na lekcji i pani Flag, nauczycielka, zabrała mu telefon, nie bał się jej sprzeciwić. Miał tyle argumentów, że w końcu ta usiadła zrezygnowana na krześle i tylko pouczała klasę, że nie używa się telefonów komórkowych na lekcjach. 
- Cieszę się, że w końcu wydoroślał i ma swoje cele. No, a teraz muszę uciekać do pracy. Życzę ci miłego dnia, wrócę na kolację. Do wieczora!
- Do wieczora! - zaśmiałam się.
Zdziwiłem się, że Roxen nie ma obok mnie. Może nawet się przestraszyłem. Ubrałem spodnie
i wybiegłem z pokoju, schodząc na dół. Zastałem dziewczynę siedzącą przy stole, przeglądającą gazetę.
- Cześć kicia - uśmiechnąłem się blado - Co słychać?
- Hej. A nic, patrzyłam na wasze zdjęcia.
- O Gott, one jeszcze tu wiszą?! - jęknąłem 
- To jest śliczne - wskazała palcem na moje i Billa zdjęcie - Gdzie robione? 
- Tu, w domu - odparłem - W jadalni, kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w zeszłym roku..
- Bill słodko wyglądał z tym makijażem - uśmiechnęła się od ucha-do ucha.
- No wiem, ale nie zdajesz sobie sprawy, jakie ciężkie miał życie w tutejszej szkole. Przecież my mieliśmy ledwo po 14 lat jak zaczął malować oczy, farbować włosy i nosić przerobione ubrania. W 2005 roku jeszcze jakoś to wyglądało. Później było gorzej - zaśmiałem się
- Hejtujesz brata, nie ładnie - również się zaśmiała
- Byle co jesz i byle co gadasz. - wytknąłem do niej język - Skoro mowa o jedzeniu, na co masz ochotę? Może ciepłe kakao i kanapki?
- Mnie pasuje - puściła mi oczko.
Zawołałem Casidy i nakazałem jej, żeby przygotowała nam śniadanie. Bez żadnego "ale" zabrała się do roboty. Po pięciu minutach dołączył do nas Bill, a na końcu Amber.
- Dzień dobry - uśmiechnął się Czarny - Jak wam minęła noc?
- Spało się dobrze, dzięki tej aspirynie którą mi podałeś - odparła Roxen - Jesteście niezawodni.
- Dziękuję, miło to słyszeć.
- Amber, a tobie jak minęła noc? - zwróciła się do naszej siostry
- Nie podlizuj się. I tak nie będziemy przyjaciółkami. - wytknęła na nią język.
- Wyjdź - Bill wyciągnął rękę w stronę jej pokoju - Wyjdź stąd.
- A ty co tak się mądrzysz? Przypominam, że wasz dom jest w Hamburgu. A ten dom należy do mnie. Wedle wszystkich to możecie już jechać i więcej nie wracać.
- A ja ci przypominam, że w każdej chwili możemy sprzedać nasz dom i wrócić tutaj. Ani mama, ani Gordon nie będą mieli nic przeciwko. - warknąłem
- Wiesz, raczej nie chcieliby mieć tu darmozjadów.
- Jednego już mają, a z resztą prawie by nas w domu nie widzieli więc nie wiem, o czym ty mówisz.
- A później w szkole będą mnie pytać dlaczego mam na chacie kryminalistów. Co im odpowiem?
- Dosyć! - Bill wstał od stołu - Dzwonię do Gordona. Ma się wyrwać z pracy. Chyba nie będzie mu do śmiechu, jeśli usłyszy, że jego ukochana córunia nie słucha się starszych, pyskuje i nastawia ich przeciwko wszystkiemu? Chcesz mieć na chleb? Chcesz mieszkać tutaj, a nie pod mostem? To zamknij jadaczkę, bo jeśli Gordon urwie się na chwilkę, a ta chwilka zamieni się na poważną rozmowę, to może stracić pracę. Mama się załamie, również straci pracę. I wtedy gdzie przyjdziecie mieszkać? No do nas! Masz coś jeszcze do powiedzenia?
Amber patrzyła na Billa jak na uciekiniera z psychiatryka. Spuściła głowę i zabrała się za jedzenie swoich płatków. Bill usiadł z dumnie uniesioną głową i wepchnął kawałek parówki z sosem czosnkowym do buzi.
Śmiać mi się chciało z miny tej smarkuli. Była bezbłędna! Bill wygadał jej nieprawdę, bo przecież Gordon i mama mają własne firmy. Ale to jest jedenastoletnia blondynka, co się dziwić.

Po południu siedziałam z Tomem w jego pokoju. Mieliśmy chwilę spokoju, pan Gordon
i pani Simone jeszcze nie wrócili, Bill i Amber wybrali się na spacer z psami (dwa Dogi Niemieckie, samce, czarny i biało-czarny, Ying i Yang) a Casidy miała dwie godziny przerwy i postanowiła odwiedzić swoich rodziców. A co robiliśmy? No cóż, pospolicie się mizialiśmy. To było takie przyjemne, kiedy leżałam głową na klatce piersiowej Toma i wsłuchiwałam się z bicie jego serca, a on opuszkami palców delikatnie dotykał kręgi mojego kręgosłupa. Wystawały lekko, można było je policzyć, gdyż jestem osobą szczupłą i pod garbioną. Było cicho, okno było uchylone, cały czas w pokoju czuć było zimne powietrze, mieszające się z ciepłem kaloryferów. 
- Mam postanowienie na nowy rok - zaczął rozmowę Tom
- Przecież do Sylwestra został jeszcze miesiąc. - spojrzałam na niego
- Ja już mam postanowienie na Nowy Rok - zaśmiał się
- No to mów - uśmiechnęłam się
- Dredy mam już od czterech lat, więc mógłbym się przerzucić na coś innego. Ale to dopiero we wakacje..
- A na co byś chciał się przerzucić? Przecież w dredach jest ci ładnie, nawet bardzo ładnie - mówiąc to zaczęłam bawić się kilkoma z nich.
- Myślałem nad czarnymi warkoczykami. Skoro Billowi jest ładnie w czarnych włosach, to mi też będzie, co nie?
- Zważ na to, że masz ciut ciemniejszą karnację od Billa..
- Cicho bądź. Ładnemu we wszystkim ładnie. - ucałował mnie w czoło i wziął głęboki oddech.
- Myślałeś już może, co będzie dalej? Jak skończysz szkołę? Bo ja jestem dopiero w drugiej klasie, jeszcze trzecia i liceum, kolejne trzy lata.. Będziesz tyle czekał? 
- Na co?
- No.. Żeby móc leżeć ze mną całymi dniami?
- Możemy ci załatwić nauczanie domowe, podstawowe przedmioty, czyli matematyka, chemia, fizyka i niemiecki. Może jakiś dodatkowy język, polski czy angielski. To już zależy od ciebie. 
- Nauczanie indywidualne dużo kosztuje..
- Jesteś ślepa, głucha czy jaka? Kasy mam w ch*j dużo, więc nie rozumiem, o co ci chodzi.
Usłyszałam trzask drzwi, ktoś wrócił do domu. Oboje podnieśliśmy się i poczekaliśmy. Potem zeszliśmy na dół.
- Witam, gołąbeczki - zaśmiał się pan Gordon - Gdzie reszta rodzinki?
- Bill wybył z Amer i psami, mama w pracy, Casidy u rodziców.                                        
- Aha, czyli za obiadem sobie poczekamy..
- Niekoniecznie, Bill robi prawilne dewolaje. - odezwał się Tom
No i na jego słowa Bill i Amber weszli do domu.
- Hej Gordon - przywitał się Bill
- Tatoooo! - Amber podbiegła do niego i go przytuliła, jak małe dziecko
- I tak nam weekend leci, co nie? - zagadałam
- Wszystko tak szybko leci, bo my zamiast iść grać w piłkę pod szkołę ciągle gdzieś jeździmy. - naburmuszył się Tom - Do lutego nie wyjeżdżam z Hamburga.
- Kolejne postanowienie? - uniosłam brew
- Owszem. - wytknął na mnie język.
Pani Simone wróciła po jakiejś godzinie. Bill smażył dewolaje, Amber uczyła się w pokoju, ja z Tomem oglądaliśmy "Top Model", mama bliźniaków zaszyła się w swoim biurze a pan Gordon poszedł sprzątać auto do garażu. Stwierdził, że za rzadko wykonuje normalne, ludzkie czynności domowe. Dom jest ogromny, niektóre pomieszczenia są zamknięte i nikt nie chce mi powiedzieć, co w nich jest. Bill tłumaczy się, że nie wie, Tom że to są bibeloty Gordona, Simone nie pytałam a Amber w ogóle.
- Tom? Może wyskoczymy na jakąś imprezkę dzisiaj? - zaproponowałam
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Przeszmuglować ochronę że masz 16 lat jest łatwo, ale dopilnować zboczeńców po dziesiątej już będzie problemem.
- No Jezu, dam sobie radę - objęłam go - Chodź, rozerwiemy się.
- Jak chcesz, ale piwa ci nie kupię.
- Nie chcę - zaśmiałam się.
Amber jest prawie mojego wzrostu, więc udało mi się wybłagać od niej śliczną sukienkę. Zdziwiło mnie, że jedenastolatka posiada tego typu kreację, ale cóż, bogacze. Może uda mi się namówić Toma żeby mi jakąś super śliczną na Wigilię kupił. Byłabym mu mega wdzięczna, bo jego stać, a na przykład mama nie kupi mi sukienki za 230 euro, bo za droga. Dla Kaulitza to pikuś.
Do tego ubrałam czarne koturny, które pożyczyła mi Casidy. Na szczęście mamy taki sam rozmiar nogi. A za rajstopy dziękowałam Billowi, który w miarę szybko poszedł specjalnie po nie do sklepu. Lekki makijaż też mi zrobił, dzięki czemu wyglądałam śliczne. Mnie się - bynajmniej - podobało.