środa, 21 października 2015

Dziewięć.

Nawet nie wiecie, jak bardzo komentarze pod ostatnim odcinkiem podniosły mnie na duchu.
Myślałam, że będzie problemem to, że Tom i Roxen już są parą. Wolałam was więcej nie torturować i w końcu to napisać. A tu taka miła niespodzianka. 
Cóż, zapraszam na dziewiątkę c:

Dziewięć.

Dziś w nocy, zamiast spać, leżałam i miziałam się z Tomem. Ojciec by mnie zabił!
A jak się dowie, że jesteśmy razem.. Co to będzie? "A może jesteś w ciąży?" ? W sumie, już cztery razy słyszałam to pytanie. Tata mi nie ufa, co się dziwić, skoro ma taką piękną córkę. Taka skromna ja. Kiedy Kaulitz opuścił mój pokój, nie zorientowałam się. Spało mi się komfortowo i nawet nie poczułam, kiedy odsunął się ode mnie i po prostu wyszedł przez okno. Nawet zimna nie czułam! To.. Takie wspaniałe uczucie. Nareszcie! Tom tylko mój. Na własność.
Nagle mój telefon zabrzęczał. Esemes. 
Haha! On zawsze potrafi poprawić humor. Boziu, kochany mój! Jestem ciekawa, jak w szkole zareagują na nasz związek. Nawet jak głosy będą negatywne, mam to gdzieś. Kocham Toma, i nie mam zamiaru z niego rezygnować nawet, jeśli oświadczyłby mi się Vin Diesel. 
Ubrałam się w niebieską bluzkę i czarne leginsy. Nie biorę bluzy, przecież w szkole będzie ciepło, poza tym nie idę z buta, tylko jadę z Tomem. Mimo, że jego auto nie ma ogrzewania, będzie ciepło, bo będziemy w nim razem. 
Czy ja naprawdę muszę żyć z tymi debilami?
- No Ale Kaulitz, to trzeba opić! - wrzasnął uśmiechnięty od ucha do ucha Georg.
- Palancie, ja mam szkołę, poza tym kieruję! - burknąłem, wciągając bluzę.
- O jeny, pół piwka cię nie zbawi.
- Wal się, idioto! 
- Dajmy mu spokój, w końcu jego ukochana będzie z nim jechać. - odezwał się Bill.
- A ty się nie wybierasz do szkoły? - wychyliłem się znad kanapy.
- Zbiera mi się na wymioty, muszę wziąć jakieś proszki. Rób dokładne notatki, żeby jutro się nie czepiali.  
No pięknie.. To znaczy, że mam uważać... Na lekcjach? Po*ebało go do reszty? Cóż, rodziny się nie wybiera. 
- Tom..? - usłyszałem wołanie brata
- Co? Rzygasz?
- Kocham cię, wiesz?
- Dobra, albo za dużo wczoraj wypiłeś, albo przeciąłeś mi hamulce w samochodzie. 
- Nie, mówię ci to, bo cię kocham. Kiedyś wiele razy w tygodniu ci to mówiłem, pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam..
Trudno nie zapomnieć. Zawsze byliśmy cholernie bardzo zżyci, nawet matka nam tego zazdrościła. A że mnie nie lubi, robiła wszystko, żeby rozdzielić mnie z Billem. 
Spojrzałem na komórkę - za dziesięć ósma. Pora wyjeżdżać. Zapiąłem bluzę, wziąłem plecak i przerzuciłem go przez ramię, zabrałem kluczyki z szafki i pożegnałem się z chłopakami, wychodząc. 
Wrzuciłem plecak na tylne siedzenie i wsiadłem, szybko zamykając drzwi. Odpaliłem auto, włączyłem radio i wyjechałem na drogę, kierując się pod dom Roxen. 
Stała tam, czekając i przytupując nogami. Była dziwnie szczupła w tej kurtce, co oznaczało, że nie ubrała bluzy.. Tak! Dam jej swoją.. Czy to nie piękne? Ej, moment... Ku*wa, co się z tobą dzieje, Kaulitz? Ogarnij się, bo niedługo się z*ebiesz na dno. 
Stanąłem przy chodniku i odblokowałem drzwi pasażera, żeby mogła wsiąść. Powitaliśmy się całusem w usta.
- Hej - mruknęła
- Yo.
Ruszyłem.
- Billa nie będzie w szkole, zbiera mu się.
- A co z nami? - zapytała niepewnie.
- W sensie....?
- Ujawniamy się już teraz, czy co? 
- Ja też oglądałem "Zmierzch", więc myślę, że tak.
Zaśmiała się. To było dobre! 
- Powiedziałaś mamie? - zdjąłem dłoń z wajchy i musnąłem ją w ramię.
- Co? Nie. - spojrzała na mnie - Poczekam trochę, może dziś jej powiem.
- Spoko.
Gdy dojechaliśmy pod szkołę, myślałam, że zwymiotuję.
napływ emocji mi nie służy. Szczęście, strach, miłość, nienawiść, zazdrość... Na szczęście, gdy otworzyłam drzwi i wysiadłam, zrobiło mi się lepiej. Świeże powietrze naprawdę pomaga. Zatrzasnęłam drzwi i poczekałam na Toma. Zamknął samochód i przerzucając plecak przez ramię, podszedł i wziął mnie pewnie za dłoń, uśmiechając się do mnie. Zbliżył się i musnął delikatnie moje usta.
- A to za co? - spytałam stawiając powolny krok w przód.
- Nawet nie wiesz, ile na to czekałem.
Kiedy tylko Tom otworzył drzwi szkolne, wszystkie spojrzenia znalazły się na nas. Szliśmy za rękę, oboje uśmiechnięci. Tom witał się z kolegami kiwając im głową "cześć", ja odmachiwałam znajomym dziewczynom ręką. W końcu zatrzymaliśmy się pod moją szafką.
- Odnieść ci kurtkę? - zapytał i złapał mnie za obie dłonie.
- Nie mam bluzy.
- Oddawaj - zaśmiał się, ściągając z siebie bluzę. 
Dałam mu swoją kurtkę i szybko założyłam jego "podarunek". Ogromna, ale muszę przyznać, ciepła. Cropp nie próżnuje!
- Zaraz wracam.
Uśmiechnęłam się, a kiedy odszedł, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej woreczek ze strojem na w-f. Kto układał ten plan, ja się pytam!? 
Nagle usłyszałam piszczącą Gabi i Martę.
- Jesteście razem? - wrzasnęły podekscytowane 
- Tak, jesteśmy - odparłam dumna
- Gdzie byłaś cały weekend? Nie odbierałaś telefonu, i nie było się w domu.
- Pojechałam z Kaulitzami na biwak nad jezioro.
- Biwak? - zdziwiła się Gabriela - Jest zima.
- I co z tego? Nie można zaszaleć? 
- Jestem! - wszystkie trzy spojrzałyśmy na Toma, który przyległ do mnie. 
Kaulitz jest ode mnie o co najmniej dwie głowy wyższy, co mi się cholernie podoba. 
- Co masz pierwsze? - spojrzał na mnie.
- W-f. A ty?
- Fizykę. Idziemy pod salę?
- Nie, tu jest lepiej.
- Jak chcesz.
Ścisnął mnie mocniej. Dziewczynom dałam do zrozumienia, żeby poszły, i chyba zrozumiały. Staliśmy tak przylgnięci do siebie, dopóki na korytarz nie wkroczył dyrektor placówki. 
Stanął koło nas i patrzył - był zdziwiony i pod wrażeniem. 
- Ekrem. - chrząknął - Panie Kaulitz, mogę prosić pana na moment?
- Ale..
- Pięć minut. - przekonywał.
Tom niechętnie mnie puścił i wyminął dyrektora, kierując się do jego gabinetu. 
Czego on znowu chce, huh? Przecież nie piję ani nie palę, tylko przytulam własną
dziewczynę, do jasnej ciasnej! Czyżby zazdrosny?
- Usiądź. - powiedział. Zrobiłem to. - Kolejna dziewczyna na jedną noc? Zdajesz sobie sprawę, że ona ma piętnaście lat?
- Nie, panie dyrektorze. Jesteśmy parą od wczoraj, a ja nie mam zamiaru zaciągać jej do łóżka. Kocham ją, i nie chcę jej krzywdzić. Obiję mordę, to znaczy, twarz każdemu, kto ją tknie. 
- Nie wierzę.. - spojrzał na mnie z dezaprobatą - Mnie nie oszukasz.
- Aż tak mnie pan nie lubi? Nigdy pana nie okłamałem. I tym razem też mówię prawdę. 
- Mam cię na oku. Teraz poproś do mnie Roxen.
Prychnąłem cicho i wyszedłem, kierując się w stronę zaczytanej dziewczyny.
- Masz do niego iść - zbliżyłem się do niej - Nie wierzy w to, że cię kocham.
- Czekaj, zaraz wracam - zaśmiała się.
Ja mu dam! Dlaczego wszyscy mogą być szczęśliwie w związku, a u nas muszą
się czepiać? 
Zapukałam cicho i nie czekając na odpowiedź, pchnęłam drzwi i weszłam do gabinetu dyrektora.
- Chciałem z tobą porozmawiać. 
- Słucham.
- Tom nie jest uczniem, któremu ufam. Jeśli będzie nakłaniał cię do współżycia, lub coś w tym...
- Spokojnie, tym razem jest inaczej - uśmiechnęłam się.
- Stylu, zgłoś się do mnie.
- Może być pan spokojny, serio. Kochamy się.
- Daję wam tydzień, góra dwa. Później przyjdziesz z płaczem, że cię do tego zmusił.
- Jest pan bardzo pewny siebie, jak widzę.
- Ty też, jak mniemam.
Wyszłam akurat wtedy, kiedy zadzwonił dzwonek. Ughhh... W-f. 
Przytuliłam mocno Toma i przejęłam od niego mój plecak i woreczek.
- I co? - spytał, przytulając mnie.
- Nico, spoko. Możemy być parą - zaśmiałam się i puknęłam kilkakrotnie palcem w usta. 
Chyba zrozumiał, bo uśmiechnął się zadziornie i nachylił, by mnie pocałować. 
- Minus dziesięć punktów Kaulitz! - usłyszeliśmy skrzek nauczycielki.. Pani Flag.
- Za co?! - spojrzał na kobietę.
- Za całowanie się na korytarzu, i to po dzwonku.
- Niech już pani da mi spokój, zaczynam żyć od nowa.
- Nie zaczniesz żyć od nowa po tym, co zrobiłeś. Zapraszam pana na fizykę, a panią na pani lekcje! 
Boże, jak ja jej nienawidzę.. Ma ze mną chemię. Jędza postawiła mi trójkę z odpowiedzi, bo brakowało mi punktu z notatki w zeszycie. Cholera mnie bierze, jak ją widzę! 
- Do zobaczenia - szepnął mi do ucha i podążył za nauczycielką, parodiując jej ruchy. 
O mało nie zdradziłam go swoim rechotem. 
Nie poznaję go. Czyż się nie zmienił? Jest delikatniejszy. W słowach, w zachowaniu.. We wszystkim. Może potrzebował księżniczki? Boże, ze mną jest coś nie tak! Nie zachowuję się tak, jak zawsze. A może to lepiej? Że związek mi przysłuży?
Pobiegłam szybko do szatni i w trybie natychmiastowym się przebrałam. Upiekło mi się i nie dostałam spóźnienia, bo wuefista dopiero wchodził do sali.
- Dziś stacje. Rozgrzewka.. Może Jessica.
Jako dziewczyny z 2b mamy w-f z dziewczynami z 3a i chłopakami z 3c. Wtedy Tom ma fizykę, a w środy ma, chyba, geografię.
Jessica trochę nas wymęczyła na tej rozgrzewce. Miałam nadzieję, że nie padnę po tej lekcji.
Wszedłem do klasy za Flag'ową, a wszystkie oczy powędrowały na mnie.
No pewnie, gapcie się! Jak wam gongi powystrzelam, od razu przestaniecie.
- Może zapytam? - usiadła na krześle.
Nie zdążyłem usiąść, a padło moje nazwisko.
- Kaulitz, zapraszam.
- Billa nie ma dziś w szkole. - stwierdziłem, grzebiąc w piórniku.
- Jakbym nie wiedziała. Zapraszam cię TOM do biurka. Z zeszytem. 
Niechętnie wyjąłem zeszyt od fizyki z plecaka i podszedłem do nauczycielki leniwym krokiem, rzucając jej ten zeszyt pod nos. Niech się nim wypcha. 
- Kultury, zachowuj się jak na twój wiek przystało. Dajesz zły przykład uczniom.
- Bo ze mną się nie zadziera. Robię to, żeby ich w tym uświadomić.
- Sugerujesz, że z tobą zadarłam?
- Nie to miałem na myśli.
- Bo fiu-bździu masz w głowie! Zajmij się nauką, a nie małolatą z drugiej klasy. Bo jak tak dalej pójdzie, posiedzisz tu do trzydziestego roku życia. Co wiesz na temat napięcia i  natężenia prądu burzy?
- No, W czasie burzy napięcie pomiędzy Ziemią a chmurą dochodzi do 100 000 000V. Prąd płynący w błyskawicy ma natężenie w szczycie około 10 000A a czasami i więcej.
Zwykła letnia burza wyzwala energię o mocy trzynastokrotnie większej niż energia bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę, której ładunek odpowiadał 20 000 ton trotylu - trójnitrotoluenu.
Spojrzała na mnie, a później rozejrzała się wokół siebie. Czy jej już do końca padło na mózg?
- Mam otwartą książkę?
- Nie, dlaczego? - spytałem zdziwiony.
- To niemożliwe, żebyś coś wiedział na temat mojego pytania. 
- Możliwe, jeśli się ma osobę, która otwiera mi drzwi do wolności. 
- Roxen jest za młoda, skąd ona mogła to wiedzieć?
- Jest inteligentna, wystarczy że przeczyta notatkę i wie, o co biega.
- Hmm, to w takim razie pole magnetyczne Ziemi. - wróciła do przeglądania mojego zeszytu. 
- Ziemia zachowuje się tak jak magnes. O właściwościach magnetycznych decyduje będące w ciągłym ruchu płynne jądro Ziemi składające się ze stopionego żelaza z niklem. Ziemia ma dwa bieguny magnetyczne, które nie pokrywają się z biegunami geograficznymi. Magnetyczny biegun południowy znajduje się w kanadyjskim rejonie Arktyki, około tysiąc sześćset km od bieguna geograficznego północnego, a magnetyczny biegun północny leży na Antarktydzie, na Ziemi Adeli, około 2400 km od bieguna geograficznego południowego. Bieguny magnetyczne zmieniają swoje położenie od piętnastu kilometrów do pięćdziesięciu kilometrów rocznie. Kierunki linii pola magnetycznego na równiku są równoległe do powierzchni Ziemi, na biegunach biegną pionowo, zaś w strefie pośredniej biegną pod kątem zależnym od szerokości geograficznej. Na niezbyt wielkiej przestrzeni pole magnetyczne Ziemi można traktować jako jednorodne.
Ponownie na mnie spojrzała. Rozejrzałem się po klasie, a ci znowu się lampili.
- Co? - wzruszyłem ramionami. 
- Zaskoczyłeś mnie, Kaulitz. Przyznam, że mnie zaskoczyłeś. Naturalnie, pozytywnie. 
Kącik moich ust delikatnie uniósł się w górę. 
- Jak powiesz mi, co to neutrina, dostaniesz piątkę z odpowiedzi.
- Neutrina to cząstki poruszające się niemal z prędkością światła w ogromnych ilościach przechodząc przez Ziemię. Masa neutrin jest około milion razy mniejsza od masy elektronu. Neutriny produkowane są w jądrach gwiazd, gdzie zachodzą reakcje termojądrowe, w górnych warstwach atmosfery, gdzie następuje rozpad cząstek w wyniku zderzenia z cząsteczkami atmosfery oraz wewnątrz Ziemi, gdzie zachodzą reakcje rozpadu beta.
- Piątka za odpowiedź i czwórka za zeszyt. Proszę go owinąć, podpisać i podkreślić tematy, poza tym masz nie uzupełnione zadanie domowe sprzed dwóch tygodni. 
- Dobrze, dziękuję. 
Tak to się robi! I nawet niewiele zajęła mi nauka, bo mówiła to Roxen. A ja pamiętam wszystko, co ona mi powie. 
Kiedy zadzwonił dzwonek, byłam zmachana. Kolka mnie złapała, i to cholernie mocna!
Kocham w-f, ale jakoś jak mamy siatkówkę i koszykówkę, nie jakieś testy sprawnościowe czy gimnastykę. Tego nie cierpię! Dostałam plusa za aktywność podczas rozgrzewki. Jess nawet na mnie nie spojrzała. Chyba jest zła. Zła za Toma, że jej go odbiłam. Ale w sumie, nigdy z nią nie gadałam, nie przepadam za nią, więc nie ma co się przejmować jej fochami. Jestem ciekawa, jak Dredziarzowi poszło na fizyce. Pewnie go pytała, boję się usłyszeć, co to za ocena.
Zauważyłam go przy sklepiku szkolnym (który znajduje się tuż przy sali gimnastycznej) uśmiechniętego od ucha do ucha. Nie, co on znowu wymyślił....? 
Podeszłam do niego.
- Co jej zrobiłeś? - spytałam, obserwując go podejrzliwie.
- Pytała mnie.
- Co dostałeś?
- Piątkę - uśmiechnął się - Dostanę za to misiaka? - rozłożył szeroko ramiona i zaśmiał się cicho. Odwzajemniłam śmiech i podeszłam, obejmując go w pasie.
- Gratulację. Widzę, że moja pomoc się przydała. 
- I to nawet nie wiesz, jak bardzo. 

niedziela, 11 października 2015

Osiem.

Rozdziały nie będą dodawane regularnie, więc przepraszam.
Przepraszam też za błędy, nie jestem geniuszem ortografii, za którego się uważałam.

Osiem.

Obudziłam się z lekkim kacem. Bliźniacy byli we mnie wtuleni, co mnie
bardzo rozbawiło. To przyjemne. Dotknęłam opuszką palca nos Toma. Drgnął lekko i zmarszczył go tak, że o mało się nie zaśmiałam. Powtórzyłam ruch. Chłopak otworzył oczy i westchnął.
- Chcesz znowu ponurkować? - spytał i ziewnął.
- Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się. - I co, dziś wyjeżdżamy? 
- Niby tak. - powiedział i zaczął strzelać z palców. - Znudziło mi się przyjeżdżanie tutaj.
- Kiedy zaczęliście? 
- Jakiś rok temu. Dowiedzieliśmy się od Georga, że jego wujek od strony babci ma córkę, która wyszła za mąż za zamożnego faceta i ten w prezencie podarował jej te działkę. Ona ją ogrodziła i w ogóle, chciała tu wybudować chyba.. 
- Schronisko. - wtrącił mu zaspany Bill. - Chciała tu zbudować schronisko.
- Dokładnie, takie dla bezdomnych. - kontynuował Dredziarz. - Nie mogliśmy pozwolić, żeby wypompowali tak dużo wody, więc "przywłaszczyliśmy" sobie tę działkę. Koleś o niej nie pamięta, a ona rzuca forsą na prawo i lewo, więc prędzej czy później to schronisko by zamknęła lub sprzedała.
- Nie obraźcie się, ale to trochę głupie. - stwierdziłam.
- Co? - zapytali równocześnie.
- Jeżdżenie tu co tydzień. Nie lepiej jechać raz w miesiącu, lub raz do roku na przykład na miesiąc? 
- Masz rację. Ale tak czy siak, już mi się tu nie podoba. Trzeba znaleźć coś innego.
- Pamiętaj, że w piątek jedziemy do rodziców. - zaśmiał się Bill - Mama się, lub nie, ucieszy. 
- Tom....?
- Hmm?
- Mogłabym.... Z wami...?
- Pewnie! - uśmiechnął się szeroko - I tak miałem zamiar ci się zapytać, czy byś nie chciała!
- Serio? - odwzajemniłam uśmiech - Miło..
- Bo to ja.. - zrobił komiczną minę.
Około godziny dwunastej byliśmy gotowi do wyruszenia.
Roxen była taka słodka, kiedy spała. Naprawdę. I mówię to JA, Tom Kaulitz we własnej osobie! Nawet zastanawiam się, czy nie założyć sobie profilu na Facebooku. Miałbym lekko ponad sto lajków pod zdjęciami, proste. Ej! To jest myśl! Ale mniejsza, nie teraz. W piątek, gdy pojedziemy do Berlina, zabiorę Roxen na kolację, w podziękowaniu za pomoc. Noo, w nauce. I może właśnie wtedy powiem jej, że.. Że mi się podoba? Dobre! No Kaulitz, widzę, że faktycznie jesteś dobry w te klocki. Ale musisz też je dobrze poukładać, żeby wyszło według instrukcji.. 

*

- No mówię ci, źle skręciłeś! - stwierdził Bill gapiąc się w mapę.
- Pizda, a nie źle skręciłem! 
- Nigdy nie słuchasz!
- Dupa!
- Tom! - wrzasnął Czarny
- CIĘŻARÓWKAAA! - rozdarła się Roxen a ja od razu skupiłem się na drodze.
Gdzie ona, ku*wa, widzi ciężarówkę?
- Gdzie? - spytałem spokojnie
- No, nareszcie jest spokój. - westchnęła wymieniając esemesy z Georgiem.
- Ei wpadłem na pomysł - pochwaliłem się.
- Co znowu? - Bill wywrócił oczami.
- Założę sobie fejsa. 
- Jakiś ty nowoczesny - prychnęła śmiechem Roxen. - Ale to nie jest taki zły pomysł.
- Widzisz? - uśmiechnąłem się - U mnie nie tylko piękne ciało ociekające seksapilem. Mózg też mam.
- Wielkości mysiego bobka. - warknął Bill. 
Pokazałem mu fuck'a i spojrzałem na drogę. Byliśmy już niedaleko domu. Bill nie miał racji, bo dobrze skręciłem. Jak inaczej wyjaśni to, że przed NASZYM domem stoi JEGO Audi? Hmm? Wróciła od lakiernika, więc nie będę musiał go znosić w swoim samochodzie. 
- No nareszcie, nie będziesz bezcześcić mi auta. - wytknąłem na niego język.
- Dzięki, chłopaki. To był świetny weekend. - uśmiechnęła się Roxen.
- Powiedz to - jęknąłem teatralnie.
- Ale co? - spytała zdziwiona.
- Było zajebiście.
- Nie powiem!
- Powiedz!
- Nie!
- Mów!
- Tom!
- No dobra...
Odstawiliśmy ją pod dom i wróciliśmy do swojego. Przez weekend zajmowali go G&G więc doszedłem do wniosku, że nie roz*ebali nam chaty. Nie pomyliłem się.
Było bardzo czysto, prawdopodobnie nawet nie odwiedzali naszych pokoi. Taa, używana była kuchnia, łazienka i salon. I dobrze! Fajnie mieć takich kumpli. 
Rzuciłem torby obok kanapy i opadłem na mebel bez sił. Byłem nie do życia. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Potrzebowałem snu. Cały czas kierować to nie jest fajna sprawa.
Razem z torbą weszłam do domu. Byłam wykończona, sen w samochodzie
tylko mnie zmęczył, zamiast dodać energii. Mama przywitała mnie serdecznym uśmiechem.
- Cześć, Słonko! Jak było?
- Niesamowicie. Mieliśmy straszną bekę.
- Piłaś?
- Herbatę? Owszem. - powiedziałam, patrząc na nią z zażenowaniem - Tom kupił mi piwo zero procentowe, wypiłam pół i zwymiotowałam. Oczywiście, zostałam wyśmiana.
Błagam, łyknij to! pomyślałam.
- Żałuję, że tego nie widziałam - wytknęła do mnie język i się uśmiechnęła. - Głodna?
- Nie.. Gdzie tata? 
- W Berlinie. Matko kochana, jak on przeżywał ten twój wyjazd.. Najpierw robił mi wykłady, bo ci pozwoliłam jechać, że mogą ci coś tam zrobić, zgwałcą cię, albo coś.. 
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Bliźniaki i gwałty? Nie, to zupełnie niemożliwe. Morderstwa, kradzieże owszem, ale gwałty? Pfhhh! 
- Tak, Tom mnie zgwałcił i wrzucił do wody, a Bill mnie uratował i też mnie zgwałcił, wiesz?
Myślałam, że mama pęknie ze śmiechu. Wzięłam torbę i poszłam do swojego pokoju. Świeża pościel, umyte okna.. Poskładane, świeże pranie, ogarnięte biurko.. Idealnie!
Widocznie wydoroślałam z radyjka. Grubo się pomyliłam mówiąc, że nie przetrwam bez niego nocy. Trzeba dorosnąć.
Padłam na łóżko zmęczona. Piąta godzina, jutro szkoła. Pamiętam, że wszystko mam spakowane. Pomyślałam, że kiedy się wykąpię to będę mogła iść spać.
Wstałam niechętnie z łóżka i z szafki wyjęłam czystą, białą bieliznę. Z wieszaka zdjęłam swój szlafrok i udałam się do łazienki. Długa kąpiel w wannie dobrze mi zrobi.
Zamknęłam drzwi od łazienki na klucz i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Powoli zaczęłam się rozbierać. Telefon odłożyłam na zamkniętą deskę klozetową, jak zawsze. Zakręciłam wodę i wrzuciłam swoje ulubione, brzoskwiniowe sole kąpielowe. Poczekałam, aż woda zrobi się jasno pomarańczowa i po chwili już ogrzewałam się w pachnącej wodzie. Zamknęłam oczy i już chciałam się zanurzyć, kiedy mój telefon wydał z siebie pisk.
- Esemes? - pomyślałam zdziwiona.
Zaśmiałam się cicho. Tom jest wspaniały. Nie mogę przestać o nim myśleć. Kocham go, śmiało mogę to powiedzieć. Ale.. Czy na pewno Bill mówił prawdę? Sama nie wiem. 
Musiałem jej przypomnieć. Teraz pewnie leży w wannie i się odpręża,
ale ten esemes był koniecznością. W cale nie dlatego, że Bill zmuszał mnie, żebym go wysłał. Raczej dlatego, że straszył mnie, że każe mi stanąć przy oknie na ostatnim piętrze szkoły. W życiu! 
- Nie Geo! - warknąłem i kopnąłem go. - Nigdy ci go nie sprzedam!
- Ale Tom! Kupisz sobie nowy, nie odpowiada ci cena?
- Gówno, a nie cena! Mój samochód! Nigdy go nie sprzedam, choćbym miał żreć karaluchy z ulicy! Łapiesz? NIGDY!
- Tom, stać cię na lepsze auto. - wtrącił Gus.
- Gustav, kopnął się ktoś kiedyś w twarz? Nie wtrącaj się!
- Chłopaki, to nie ma sensu. Dopóki nie przeleci Roxen, auta nie sprzeda.
- Bill do jasnej dupy!
- Nie wiem, czy masz jasną dupę, bo nie patrzyłem.
- Ku*wa mać! 
Odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z domu. Przysięgam, kiedyś ich pozabijam. No zatłukę! Puki co, muszę ochłonąć. Postanowiłem, że wybiorę się do Roxen. Skoro siedzi w łazience, będę mógł pogadać z jej mamą. A udobruchać sobie matkę swojej dziewczyny, to dopiero wyczyn. Chociać i tak już mnie pewnie polubiła, po tym, jak wniosłem Roxen do domu. Dobrze jest czasem przybrać maskę zabujanego nastolatka! 
Ej, co ja pie*dolę! Człowieku, ogarnij się. 
Nie no, ja potrzebuję naprawdę dobrego psychologa. Najlepiej rodzinnego. Może mi pomoże. 
Stanąłem pod domem młodej i wcisnąłem dzwonek. Po chwili otworzyła mi jej mama.
- O, Tom! Roxy się kąpie..
- Wiem, spokojnie. Mógłbym poczekać? Pilna sprawa.
- Pewnie, zapraszam - uśmiechnęła się i ustąpiła mi miejsca, żebym mógł wejść.
Wszedłem do kuchni i usiadłem przy stole. 
- Opowiadaj, jak było na biwaku? Co wrzuciliście Roxen do piwa, że zwymiotowała?
Y... Co? Jak.. Aaaaa..! 
- Nic, chyba pierwszy raz piła piwo. Procenty jej nie służą, 
- No i dobrze, niech nie nabiera w tym praktyki. A ogólnie nie sprawiała problemów?
- Nie, ona nigdy! Nie żałowaliśmy, że ją wzięliśmy. Właśnie, w następny weekend jedziemy do Berlina, odwiedzić rodziców. Mogłaby.. Z nami?
- Jeśli nie sprawiała problemów, a podobał jej się ten wyjazd, to dlaczego nie. - zaśmiała się
- Kocham panią, po prostu panią kocham!
- Oby nie dosłownie, bo to złamałoby jej serce... - kiedy wypowiedziała te słowa zrobiła wielkie oczy i umilkła.
- Słucham? - udałem, że nie słyszałem.
- Mówiłam, oby mój mąż kupił mi krem na ręce. Mam problemy z palcami.
O cię Florek, kobieta nie jest ze mną szczera. W sumie, trochę ją rozumiem, w końcu sekrety córki.. Zaraz, co?! Złamałoby jej serce.. Ja.. Ona.. Co?
Usłyszeliśmy, jak młoda wychodzi z łazienki. Trochę się zdziwiła na mój widok.
- Hej, dostałam esemesa. Tak, pamiętam. - przywitała mnie miłym uśmiechem. 
Kiedy przemknęła obok mnie, poczułem jej delikatny, brzoskwiniowy zapach. 
- Cieszę się - uniosłem kącik ust. - Twoja mama się zgodziła.
- To fajnie - rzuciła na nią okiem. - Przyszedłeś tu w konkretnym celu?
- Pogadać.
- Chodź.
Udaliśmy się do jej pokoju. Roxen należy do dziewczyn, które lubią mieć porządek, ale.. Tu nie było się do czego uczepić.
- O czym chciałeś pogadać? - usiadła na łóżku po turecku, robiąc miejsce dla mnie.
- O tobie. - opadłem obok niej.
- O mnie?
- Znaczy, o nas...
- Więc słucham - uniosła jedną brew. W jej oczach dostrzegłem błysk.
- Jakby to powiedzieć... - zacząłem - Ku*wa, robię to drugi raz w życiu, nie jest mi łatwo.. Bo.. Roxen... Jesteś wspaniała.
- Czyżby? - uśmiechnęła się.
- Najpiękniejsza dziewczyna, jaką spotkałem. Nie masz wad.
- Mówi to Tom Kaulitz, szkolny podrywacz.
- Nie, z tobą jest inaczej. Wiem, że coś do mnie czujesz, a za to ja szaleję na twoim punkcie.. Co ty na to, żeby spróbować....?
Spojrzałem na nią niepewnie. Patrzyła mi w oczy.
To już? Powiedział? Serio? Mogę umierać?
- Roxen? - dotknął mojej ręki - Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak! - uwiesiłam mu się na szyi. - Boże, nareszcie! 
- Rozumiem, że nie byłem sam..
- Podobasz mi się od samego początku, ale zawsze bałam się do ciebie podejść..
- Wiesz, że miałem tak samo? Tamte dziewczyny miały być na pokaz, każdej nocy inna.. Ale ty... Jesteś.. Niesamowita. Nie sztuczna, lecz naturalna.. 
- Nie obchodzą mnie botoks i drogie staniki koronkowe.
- Wiem, i za to cię kocham.

*

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Długo rozmawialiśmy. Wyciszyłem telefon tuż po tym, jak 
ciągle dzwonił. Miałem jakieś dwadzieścia nieodebranych połączeń i dziesięć esemesów, ale co mi tam. Ona jest dużo ważniejsza. I nagle, wszystko się zmieniło. Poczułem nagłą chęć chronienia jej przed wszystkim. Poczułem się za nią... Odpowiedzialny.
Kiedy skapnąłem się, że jest grubo po północy, ona już spała. Postanowiłem, że nie będę jej budził, dlatego wyskoczyłem przez okno. Na szczęście ma parterowy domek i okno całkiem nisko.
Nie ma to jak biec nocą przed siebie i pilnować nóg, żeby się nie wy*ebać. Co gorsza, wrócić do domu i odrobić lekcje. A bez wujka Google się nie obejdzie, tym bardziej po wczorajszym wieczorze.

*

Okno z esemesem robione w Paincie XD Ale zrobiłam sama, więc mam nadzieję, że zaplusowałam, bo zabrał mi godzinę czasu. Myślę też, że rozdział się spodobał i czekałyście na ten moment <3 Pozdorka!