czwartek, 21 stycznia 2016

Piętnaście

No i piętnastka dosyć szybko ^^ 

Piętnaście.

Kiedy napisałam do Geo byłam bardzo podekscytowana. Przecież chłopcy mogą
stać się sławni i pokazać wszystkim ludziom, że jednak potrafią robić coś pożytecznego. Przecież nie raz słyszałam, jak Bill śpiewa. Ma wspaniały głos. Tom idealnie gra na gitarze, ile razy udało mu się doprowadzić mnie do snu przez zwykłe brzdękanie. Georga słyszałam jak stroił swój bas. Też nieźle rwie te struny. Tom też coś mówił o Gustavie, że nawet on nie pogardzi jego pomocą co do perkusji. Stworzyć ten zespół i wygrać konkurs to dla nich pestka. Chętnie im w tym pomogę.
- Kiedy jest ten w Hamburgu? - przerwał Tom 
- Piątego grudnia - odparł Bill
- Za trzy dni - westchnął Dredziarz - Nie wiem czy zdążymy się ogarnąć z instrumentami, piosenkami i w ogóle..
- Dacie radę. Co to dla bliźniaków Kaulitz. - prychnęłam 
Tom odwrócił się do mnie i pokazał mi swój język. Również to zrobiłam, w odpowiedzi tylko się zaśmiał. 
Ja na prawdę nie mam nic przeciwko temu konkursowi ani nic. Jestem pewien, że z
związanymi rękami go wygramy. No ale kurde, mamy trzy dni na zorganizowanie zespołu, piosenek i formy dojazdu do domu kultury. Przecież bębny Gusa trzeba dowieźć, wzmacniacze do naszych gitar, Billa stojak do mikrofonu.. To nie jest tak hop-siup żeby tam pojechać. Co to, to nie. Chciałbym być sławny, jeździć w tournee po świecie, poznawać nowych ludzi, zarabiać szmal forsy i nie być całkowicie zależnym od mamy i jej pieniędzy. Ale z drugiej strony wiodę spokojne życie, mam szkołę do skończenia, w chuj kasy, co prawda od mamy, ale mam. Mieszkam w domu z bliźniakiem, mam przyjaciół i dziewczynę, oceny są w miarę poprawione.. Znam trzy języki - angielski, trochę polski i niemiecki. No wiadomo, niemiecki - ojczysty, ale znam. Dogadać to się za granicą dogadam z każdym. O, nawet po francusku umiem powiedzieć.. Chwila, co to było.. Aa, już pamiętam! "Où sont les meilleures putes?" (Gdzie są najlepsze dziwki?) Nauczyłem się jakieś dwa lata temu, kiedy podszedł do mnie jakiś Francuz pod wieczór. Przetłumaczył to Bill, oczywiście, najpierw śmiejąc się jak idiota. 
Do domu została nam jakaś godzina drogi. Geo powiedział, że jego bas stoi w salonie
bliźniaków. Napisał mi też, że Gustav pojechał do siebie po perkusję. No i świetnie! Ja to jednak jestem genialna. Co oni beze mnie zrobią? Kiedyś mnie zabraknie, a oni normalnie zginą. 
Zamknęłam oczy i oparłam się o szybę. Spojrzałam poza nią, było już ciemno i oprócz prószącego śniegu nie widziałam nic. Nagle poczułam, jak mój telefon zaczął wibrować. Mama.
- No? - odebrałam.
- No hej córcia, cały weekend się nie odzywałaś. Co tam? Już wracacie? 
- Tak, za jakąś godzinę powinniśmy być w Hamburgu. - odparłam
- Misiaczku, wiesz... Pogrzeb już był.. - zaczęła temat
- Wiem - szepnęłam - Nie przypominaj mi o śmierci Marty. Dla mnie to tragedia.
- Nie byłaś na pogrzebie.
- Nie chciałam. Dobra mamo, pogadamy w domu. Do zobaczenia!
I rozłączyłam się.
Ile razy mam powtarzać, że jeśli osoba która zmarła była mi bardzo bliska to nie pójdę na pogrzeb? Nie ma sensu żegnać się z kimś, kto umarł, bo po co? Będzie z nami zawsze, w naszym sercu. Przecież kiedyś wszyscy będziemy równo pod ziemią i spotkamy się gdzieś wysoko w górze. 
Ale kiedy dorwę tego debila, który ją zabił, rozszarpię go. Normalnie go zabiję! Zastanawiam się, kto to taki cwany. Przecież nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Bynajmniej tak myślę, jestem tu zaledwie od końca sierpnia. 
Odchodząc od tego durnego tematu, chciałabym wybrać się na wymianę krajową. Chodzić do szkoły w Londynie, Warszawie czy Moskwie - marzenie. Poznać kultury, języki.. To super sprawa! Człowiek uczy się całe życie, a jeśli robi to fizycznie i psychicznie, są jeszcze lepsze efekty. Może po rosyjsku się nie dogadam, ale niemiecki i angielski mam w małym paluszku. Szkoda, że dopiero w 3 gimnazjum będę mogła pojechać na jakąś wymianę.
Zastanawiałem się, dlaczego Roxen tak ucichła. Może znowu myśli o wypadku z Martą?
To na prawdę przykra sytuacja. Wiem, co czuje. Może tego nie przeżyłem, ale wyobrażam sobie to, w jakim jest stanie psychicznym. A może po prostu jest zmęczona podróżą? Już teraz do końca roku szkolnego nie jadę nigdzie. NIGDZIE. Nauka, nauka, nauka. Kiedy dojdę przynajmniej do średniej 4.5 to sobie odpuszczę. Skończę te pierdolone gimnazjum i mam spokój. Chcę widzieć minę dyrektora jak zobaczy mnie na liście absolwentów. Mnie i Billa, oczywiście. A Flag wyjdzie ta ogromna żyła na czole, która jest skutkiem zmieszanych emocji. Zawsze tak ma kiedy ja i Bill mamy lepsze dni a z naszych tekstów śmieje się cała klasa. Lecą typowe teksty "Za drzwi", "Do dyrektora" i "Do pedagoga". Normalka. 
- Ej, a my mamy lekcje zrobione? Bo dzisiaj to najchętniej poszedłbym się wykąpać i od razu spać. Jestem padnięty - odezwał się Czarny
- Nie pamiętam, czy odrabiałem zadania domowe. Chuj z tym, najwyżej się zrobi po przyjeździe. - odpowiedziałem
- Ej Tom, ile byłeś z Jess? - wtrącił Bill
- Nie wiem, dwa dni?  - prychnąłem
- A z Patricią? 
- Trzy? Cztery miesiące? Jakoś tak - westchnąłem
- Jestem ciekaw co u niej - Bill zamyślił się
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Lepiej skup się na drodze a nie na tej siksie. 
- Ty przynajmniej miałeś dziewczynę - Bill uniósł brew - Ja ze swoją zerwałem 100 lat temu.
- Ale miałeś z kim zerwać - odgryzłem się.
- Ja też miałam tylko jednego chłopaka - wtrąciła Roxen.
Spojrzałem na nią zapewne z miną debila. Jak to? Śliczna, mądra, rozsądna... I tylko jeden się połasił? Nie wierzę.
- A tak serio? 
- Ja mówię poważnie.. - opuściła wzrok - Miał na imię Gastrom i był starszy o rok. Był, bo skończyło się szybciej niż zaczęło. Ja tak bardzo się w nim zakochałam, on we mnie, ale coś zepsuło to uczucie. Sama nie wiem, co to było.
- Chodziłaś z kolesiem co miał na imię Gastrom? - wybuchnąłem śmiechem - Ja pierdole! 
- Śmiej się, ale to moja pierwsza miłość, szczęśliwa miłość - uśmiechnęła się lekko - To, że się spieprzyła, nie ma znaczenia. Ważne, że ją przyjął, a nie odrzucił.
- Nasza miłość też się spełniła, wiesz? - burknąłem
- Wiem, i kocham cię najbardziej na świecie.
- Ja ciebie też, myszko.

---

Bill wysadził mnie pod domem razem z moją torbą. Weszłam do środka i przywitałam się z mamą.
Wytłumaczyłam jej, że chcę zrobić lekcje, iść się wykąpać i spać, bo jestem padnięta. 
Napisałam do Gabi żeby podała mi tematy z niemieckiego, matmy i fizyki. Resztę sobie daruję. Podała mi też strony notatek które mam przepisać pod tematami. Wyrobiłam się w pół godziny. Uszykowałam się do kąpieli, a później spokojnie zanurzyłam się w wannie pełnej ciepłej wody. O tak, najlepsze, co może mi się przytrafić dzisiejszego wieczoru. 
Plecy strasznie mnie bolą, powinnam przejść się do tego masażysty co mi mama o nim opowiadała. Poza tym byłam spocona, dzięki tej kąpieli poczułam się lżejsza. Wszystkie złe myśli odpłynęły wraz z innymi nieczystościami i czułam się wolna. Ja chcę już wakacje. Mam dosyć tej głupiej szkoły, pani Flag, nauki.. I mamy tak mało czasu dla siebie z Tomem. Po szkole mamy praktycznie dwie godziny zanim się ściemni. Po ciemku Tom nie puści mnie samej do domu, jeśli jestem u nich. Musi więc marnować paliwo od samochodu i czas, bo autem jest szybciej. A ja zaś żałuję, że musi to robić. Czuję się odrzucona, czuję się jak ofiara. Może on tak na prawdę myśli sobie "Boże, ale ona mnie wkurwia, weź se kup auto i sobie jeździj ok?". Może tak nie jest, sama nie wiem. Źle czuję się z faktem, że musi mnie odwozić kiedy jest ciemno. Mógłby mnie po prostu odprowadzić, ale z kolei ja nie chcę się martwić o niego czy czasem nie napotkał jakiegoś gangu czy coś w tym stylu. Najlepiej jest w lato - długie dni, ciepło, super, więcej ludzi na dworze co najmniej do 2 w nocy, zero szkoły i zadań domowych. Wszystko na lajcie. A tak to dupa blada, bo trzeba być w domu wcześnie żeby zrobić lekcje, pouczyć się i mieć czas dla siebie. Tak.. Kitowo. 
Obiecałem sobie, że poprawię te oceny żeby mieć średnią 4.5 i zrobię to!
Wszedłem na dziennik, patrzę - 3.9. Do 4.5 już niedługo! Więc jeśli wezmę się za naukę to mam szansę kopnąć nauczycieli w dupy i pokazać im fuck'a. Ja nie dam rady? Wszyscy tak mówili! Flag przy całej klasie wiele razy mnie gnoiła, że jestem debilem i nic w życiu nie osiągnę. Gówno prawda, bo umiem więcej niż ona. Stary babsztyl. Pomyśleć, że jest moją wychowawczynią. Ughh.. 
Wiem, że nie mam już 13 lat i nie powiem mamie, że chcę nowy rower czy mp3. Sam sobie mogę coś kupić i nie muszę na to zasługiwać. Ale chcę ukończyć to gimnazjum i odegrać się na nauczycielach. Jestem pełnoletni, kasę mam, nie jestem jakimś ćpunem, a to że sąsiedzi mnie nie trawią jest moim problemem, nikogo innego. W sumie to jestem idealny, tylko oni to stare próchna i nie wiedzą, co tracą.
I jeśli Bóg pozwoli, to chciałbym się Roxen oświadczyć. W końcu mam już prawie 19 lat, kocham ją, ona kocha mnie, to już raczej na poważnie.. Chcę skorzystać z tego, że jestem jej drugim w życiu chłopakiem. Mieć żonę w wieku 21 czy 22 lat to żaden wstyd, tym bardziej, jeśli miałbym spędzić życie z Roxen. Za nią to był w ogień poszedł, życie oddał. Kocham ją, po prostu ją kocham.
Dochodzi dwudziesta.. Lekcje mam porobione, jutro szczęśliwy numerek więc nie będę się uczyć. To co wiem zupełnie mi wystarcza. Czyli, cały wieczór mam wolny. Byleby jutro wstać. Jeśli nie wstanę to się zabiję. Nie dość, że szczęśliwy numerek mam dopiero drugi raz w tym roku, to jeszcze miałbym nie skorzystać? Haha, niedoczekanie. 
Po kąpieli udałam się jeszcze po miskę płatków czekoladowych z mlekiem i wróciłam
do pokoju. Kiedy zjadłam kolację, odłożyłam miskę na półkę i zgasiłam światło. W ostatniej chwili, pół przytomna sprawdziłam telefon. 10 nieodebranych połączeń. Od: Nieznany.
- Świetnie - powiedziałam do siebie - Wal się. Będziesz chciał, zadzwonisz jeszcze raz.
Nastawiłam budzik na 7 rano i zamknęłam oczy. Nareszcie, moja poduszka, moja pościel, mój dom, mój pokój. Zasnęłam w mgnieniu oka.
Bill już dawno się położył, Gustav zasnął przy stole w kuchni, Georg przysnął
na fotelu w nienaturalnej pozycji.. Wygląda na to, że dzisiaj nocują o nas. Mi to pasi, jeśli będą zajmować mało miejsca niech zostaną na dłużej. 
Ja w tym czasie oglądałem jakiś horror. Byłem zmęczony, ale nie chciało mi się iść na górę. Dawno wykąpany, najedzony i w ogóle.. Chyba prześpię się tutaj, na kanapie. Tak, to zdecydowanie dobry pomysł.

---

* Wstałem normalnie, wyspany i gotowy na szkołę. Wyszedłem bez Billa, on jeszcze się szykował. Dziwne, ale miałem ochotę przejść się do budy na pieszo. Więc poszedłem. Na miejscu nikt się na mnie nie gapił, ani nic. W pewnym momencie poczułem się jak na haju. Twarze innych zaczęły mi się rozmazywać. Sięgnąłem do kieszeni w poszukiwaniu jakiejś chusteczki. Zamiast tego znalazłem spluwę.. Nie dużą, nie małą. W sam raz. Nie wiedzieć czemu znalazłem się na boisku za szkołą, i wtedy pojawiła się Roxen. Mówiła coś do mnie, chyba płakała. Byłem na nią wściekły, ale płakałem. Dlaczego? Sam nie wiem. I nagle nacisnąłem spust. Ona upadła.. Wszyscy zaczęli krzyczeć..*

---

- O kurwa! - szybko podniosłem się. 
Spojrzałem na telefon - 1 w nocy. Rzuciłem okiem na Geo i Gusa. Spali jak zabici. Jak oni mogą?
Dlaczego mnie się to śniło? To niby miało przedstawiać śmierć Marty? Ale dlaczego ja miałem zabić? Chwila..... Skoro ja byłem "zabójcą" a Roxen moją "ofiarą" to czyli zabójca musiał kochać się w Marcie a ona w nim, skoro padło na nią... To zaczyna układać się w całość.. Niestety G2 nie wiedzieli, kto zabił blondi. W szkole się dowiem.
Albo po prostu jestem idiotą i ten sen to był czysty przypadek. Czysty, najczystszy przypadek. Albo nie. To się okaże! 

2 komentarze:

  1. Odcinek ciekawy, czekam na dalsze części : ) trzymam kciuki za twoja wenę
    WIKKINIKKI

    OdpowiedzUsuń