sobota, 2 kwietnia 2016

Siedemnaście

Postać chłopaka pojawiła się w zakładce "Postacie".

Siedemnaście.

Siedziałem przez całą matmę i nie mogłem się skupić. Z jednej strony te anonimowe pogróżki,
z drugiej ten palant. Gówniarz myśli, że jak jest nowy to wszystko mu wolno. Co to, to nie. Ja mu pokażę, kto tak na prawdę rządzi w tej szkole.. Teraz pozostaje pytanie - skąd mnie zna? Zresztą, nie ważne. Co się będę tym szczylem przejmował, gówniarz ma tylko 16 lat. Co on może mi zrobić? Najwyżej podskoczyć. Jestem starszy, silniejszy, mądrzejszy, fajniejszy i w ogóle dużo lepszy od niego. Koleś ma zawyżoną samoocenę, tyle. 
Zamiast robić zadania, siedziałem i z nerwów bujałem nogami. Starałem się czymś zająć, gryzmoliłem po kartkach, bawiłem się ołówkiem, gryzłem długopis, rzucałem gumeczkami w Billa, obdzierałem tyły książki.. Nic nie pomagało. Dlaczego się denerwowałem? Sam nie wiem, chyba boję się tego, że Roxen jednak mnie zostawi dla tego cwela. 
- Kaulitz, ile zadań masz zrobionych? - z zamyślenia wyrwał go głos nauczyciela.
- Yyy.. Ja? - uniósł wzrok
- Skoro nie patrzę na Billa to raczej na ciebie, co nie? - zaśmiał się
- No.. Ten - spojrzałem na swój zeszyt, w którym pod tematem było zapisane jedynie "zadanie 1/125" 
- Nie myśl że nie widziałem, co robisz przez całą lekcję. Jutro mi pokażesz uzupełniony zeszyt, ale sam go uzupełnisz, a nie przepiszesz wszystko od brata, dobra? - kiwnąłem głową - I jeśli chodzi o Felippe, jeśli masz z nim jakiś problem, zgłoś to mnie. Jestem jego wychowawcą. 
- Nie ma żadnego problemu, proszę pana - coś w jego oku błysnęło.
- Mam nadzieję.
Jasne, że jest problem! Do cholery jasnej, żaden gówniarz nie będzie mną rządził! Felippe... Wydaje mi się, że skądś kojarzę to imię. Gdzieś z dzieciństwa, albo z jakiejś imprezy.. Bóg mi rękę utnie, ale nie pamiętam.
Kiedy zadzwonił dzwonek opuściliśmy klasę i wszyscy poinformowani o naszej bójce wybiegli przed szkołę. Ja swobodnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia, gdzie czekała na mnie Roxen.
- Musisz to robić? - zagadała, mocno uciskając moją dłoń
- Kotek, żaden popierdolony szczeniak nie będzie mi mówił, że moja dziewczyna będzie jego. Typ się zagalopował. 
- Ale Tom, możesz mieć przez to kłopoty! 
- Nie pamiętasz, że nie boję się niczego? 
Doszliśmy do Felippe i jego pseudo kumpli.
- A jednak nie speniałeś - zaśmiał się szyderczo
- Przed tobą? To jakby ciężarówka peniała się przed.. No dobra, dajmy ci szansę, przed autobusem.
- Ja pierdole koleś skąd ty się urwałeś? - zapytał
- Z Berlina. Mamy jeszcze 10 minut przerwy, chcesz dalej się pierdolić czy weźmiesz się w końcu do roboty? - stanąłem w bezruchu i rozłożyłem ręce
- Skoro tak ci się spieszy - ruszył na mnie i "mocno" mnie pchnął.
Większość publiczności wykrzykiwała moje imię, byli też zwolennicy Felippe. 
Z szarpaniny przeszliśmy do ostrzejszych ruchów. Zaczął bić mnie po twarzy, oddawałem mu dużo silniej. W końcu udało mi się go przygnieść. Wtedy zacząłem okładać go pięściami, jednak cudownym sposobem się przewrócił i teraz to on miał przewagę nade mną. 
Gnojek był tak ciężki, że nie mogłem się podnieść. 
Z około 30 uczniów zrobiła się cała szkoła. Wszyscy patrzyli jak ten chłopak i Tom piorą
się po gębach. Pierwszy i drugi rząd nagrywały, trzeci krzyczał a czwarty darł mordy. Tylko ja stałam jak słup i nie wiedziałam, co robić. Iść po dyrektora, czy może ich rozdzielać? 
Znaczną przewagę w tym momencie miał Tom. Jego przeciwnik powoli opadał z sił, jednak Dredziarz tego nie widział. Okładał go dalej i mocniej. Musiałam zainterweniować.
- Tom! - przedarłam się przez wszystkich - Tom, cholera!
Jakby mnie nie słyszał, był skupiony na napastniku.
- Tom! - złapałam go za koszulkę i z całej siły ciągnęłam do tyłu, aż udało mi się go ściągnąć. 
- Roxen! 
- Tom proszę cię, przestań już, wygrałeś, dobra? Jesteś najlepszy, więcej tego nie rób - mocno go objęłam. Odwzajemnił gest. - Wiesz chociaż, jak ma na imię?
- Felippe - splunął krwią - Ma na imię Felippe. 
- Amber wspominała coś o jakimś Felippe - zamyśliłam się przez chwilę - Tom obiecaj że więcej go nie tkniesz
- Postaram się
- Tom!
- No dobra, obiecuję!

Po kilku minutach naszą bójką raczyła się zająć pani Flag, moja ukochana wychowawczyni.
Zaprowadziła nas do higienistki, innym kazała wrócić do klas, bo za chwilę dzwonek. 
Mnie higienistka opatrzyła pierwszego, zszyła mi łuk brwiowy i oczyściła ranę z wargi.
- Miałeś duże szczęście, że ten kolczyk się nigdzie nie zahaczył. Miałbyś niezłe bagno z raną.
- Eh, co to dla mnie. 
- Pan Kaulitz się niczego nie boi - prychnął Felippe, przykładając torebkę z lodem do skroni.
- Na pewno nie ciebie. I zapamiętaj raz na zawsze - Roxen jest tylko i wyłącznie moja. Wygrałem bójkę, więc się odpieprz. 
- Kaulitz! Dorel! Ile wy macie, do cholery, lat? Jesteście w gimnazjum czy w przedszkolu? Tom mógłbyś się poważniej zachowywać wobec młodszych kolegów, a ty, Dornel, nie zaczynać nowej szkoły od bójek ze starszymi kolegami! Macie szczęście, że wam się nic nie stało. Tom czy mam wezwać policję?
- Gdzie no, panie, będę grzeczny. - uniósł rękę w geście przysięgi - Nigdy więcej, chyba że w afekcie.
- Nie miałem zielonego pojęcia, że wiesz, co oznacza to słowo.
Przez całą fizykę Flag wypominała mi związek z Tomem. Że ma na mnie zły wpływ,
że na pewno jest tu jakiś haczyk, że to się źle skończy. Boże czy oni na prawdę nie rozumieją, że się kochamy? To takie trudne to pojęcia? No chyba nie! Tom się zmienił i powinni to w końcu zauważyć.
- Czy pani nie widzi że Tom się zmienił? - wypaliłam wreszcie.
- No właśnie widzę jak bardzo się zmienił!
- No właśnie, wszyscy widzicie tylko jego wady, ale żadnych zalet to on już nie ma, hę?
- A jakie niby Tom Kaulitz ma zalety? Wytłumacz mi, bo nie wiem! 
- Na pewno jest troskliwy, czuły, zabawny, inteligentny...
- Z tym to bym się spierała.
- To jak wyjaśni pani jego natychmiastową poprawę w ocenach?
- Nie mam pojęcia..
- Tom miał dużo problemów, to też musiało jakoś na niego wpłynąć. Na ten temat to proszę rozmawiać z panią pedagog, ona wie o jego problemach najwięcej, mnie obowiązuje tajemnica związku. Kocham Toma i ani pani, ani nikt inny na całym świecie nie wpłynie na nasz związek. Jest pełnoletni a ja mam ukończone 15 lat, mogę sama decydować o tym, z kim się wiążę. Rozumie pani?
Pół lekcji poświęcone na gadanie o tym, jak to ona jest biedna, bo akurat Toma musi mieć za wychowanka. Drugie pół to kłócenie się ze mną o jego zalety. Jak ja tej baby nienawidzę!
Po dzwonku wybiegłam z klasy prosto do gabinetu higienistki.
- O proszę, kogo moje oczy widzą - Tom uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie ręce.
- Kochany, nic poważnego wam się nie stało? - rzuciłam okiem na Felippe.
- Raczej nie  - położył dłoń na moim policzku, przyciągnął do siebie i mocno pocałował.
- Bleh - prychnął chłopak siedzący na krzesełku pod oknem
- Patrz na to czego nigdy nie będziesz miał - Tom lekko odsunął się ode mnie, a potem powrócił do swojego zajęcia.
- Kaulitz, opanuj się. Tu jest szkoła, nie dance club! - do gabinetu weszła Flag - Killer, co ci mówiłam?
- Głownie najeżdżała pani na Toma, więc w sumie.... Pół lekcji zmarnowała pani na to, żeby powiedzieć mi, żebym zerwała z Tomem.
Kaulitz uśmiechnął się i z uniesioną brwią spojrzał na nauczycielkę, która momentalnie zbladła.
- Czy to prawda? - Dredziarz spytał spokojnie, nadal się uśmiechając
- Jaa..
- Ehh i tak się pani nie uda, więc po co pani próbuje, pani Flag?
- Nie chcę żeby tej dziewczynie stało się to, co stało się rok temu z Patricią. No chyba mi nie powiesz, że już całkiem o niej zapomniałeś?
Uśmiech Toma natychmiast zniknął. Kaulitz powoli spuścił głowę i westchnął ciężko.
- Tłumaczyłeś się swojej dziewczynie już ze związku z Patricią?
- A żeby pani wiedziała..
- To powiem jeszcze raz - Patricia była rok starsza od ciebie i miała kończyć gimnazjum, gdy poznała Toma. Zakochała się w nim, a on, prawdopodobnie, w niej. Przynajmniej tak to wyglądało. Byli razem krótko, bo jakieś dwa miesiące, gdy ta dziewczyna zaszła z Tomem w ciążę i zniknęła. Kaulitz był na językach wszystkich uczniów i nauczycieli w szkole, a także swoich sąsiadów, kiedy to się wydało. Gdy wieść dotarła do rodziców Toma, twój chłopak był załamany i znacznie opuścił się w nauce i już się nie pozbierał. Ja po prostu nie chcę, żeby z tobą było tak samo!
A ja nie wiem, czy ona nie rozumie, że ja znam tą opowieść? Nie będzie tak samo! Normalnie nie!
- Rozumiem. Ale ja kocham Toma i nigdy w życiu go nie zostawię, choćbym i teraz zaszła w ciążę. Nie będę tak głupia jak ta cała Patricia.
Nagle dobiegł do nas śmiech osoby, o której istnieniu zapomnieliśmy. Felippe!
- I z czego rżysz palancie? - Tom prychnął
- Z ciebie! Boże, musisz być na prawdę tępy, skoro tyle czasu siedzisz w gimnazjum! Jak ty to sobie wyobrażasz? Kto takiego tumana weźmie do pracy? Bo skoro chcesz przyjąć Roxy na swoje utrzymanie, chyba nie będziesz żyć tylko z pieniędzy, które tobie i Billowi wysyła mama?!
- Skąd ty...
- Wiem na twój temat wszystko. Wiem nawet, co się teraz dzieje z Patricią. Wiesz? Wiesz, że masz syna? Leon. Umie mówić, raczkuje, czasem już nawet staje na dwóch nogach, ale tylko na chwilkę, bo od razu upada. I teraz to powinno cię mocno zaboleć - nigdy nie usłyszysz, jak nazywa cię ojcem. Bo swoje pierwsze słowo "tata" skierował do mojego starszego brata.
- Skąd mnie znasz?! - Flag była w szoku tak samo, jak i ja.. A Tom był rozwścieczony.
- Hamburg, jedenastoletni chłopiec trzymający swojego husky'ego na smyczy, dwaj trzynastoletni chłopcy na haju. On chciał się z nimi trochę pobawić, zagrać w piłkę czy coś. Oni chcieli sobie zrobić z niego bekę, więc do auta ich ojczyma przywiązali smycz z tym pięknym, niebieskookim psem.. Chłopak w dredach i za dużych ubraniach wsiadł do samochodu i odpalił go, ruszając przed siebie, tym samym ciągnąc psa za sobą. Drugi z chłopców śmiał się bardzo głośno, a jedenastolatek płacząc biegł za samochodem. Świta ci coś w tym głupim łbie?
Spojrzałam na Toma.. Schował twarz w dłoniach i mocno się skulił.
- Tak, Tom. Zabiłeś mi wtedy psa. Psa, którego dostałem kilka miesięcy wcześniej na jedenaste urodziny. Psa, którego miałem za przyjaciela, bo nikt inny nie chciał się ze mną bawić. Ty miałeś Billa, ja miałem psa. Wiesz, co wtedy postanowiłem? - nachylił głowę w stronę Kaulitza - Że tak, jak ty wtedy torturowałeś na moich oczach mojego najlepszego i jedynego przyjaciela, tak ja zrobię to samo z twoim najlepszym przyjacielem...
- Co ty mówisz - odezwałam się w końcu - Jesteś chory!!
- Może i tak! Ale zrozum - miałaś przyjaciół jako mała dziewczynka? Na pewno! Ja nie miałem! Miałem tylko psa, którego dostałem na urodziny. Dostałem go od taty, który zostawił nas po miesiącu bo wyjechał do kochanki!
- Tom...? - pani Flag skierowała do Dredziarza
- Byłem tylko głupim trzynastoletnim gówniarzem, który myślał, że jak się naćpa, będzie fajny! Nie wiedziałem, co wtedy robię... Nie panowałem nad sobą! Przepraszam cię, Felippe.. Rozumiem, co czujesz. I ty zrozum, że nie byłem wtedy o trzeźwych myślach... Wybaczysz.... mi?
- Odkup mi psa to ci wybaczę!
- Spoko! Tylko to?
- Tylko!? Dla ciebie to może zwykły kundel, a dla mnie ktoś, kogo mi kiedyś tak okropnie odebrano!
- Dobra! Zluzuj majty! Na święta dostaniesz psa z rodowodem, niebieskookiego husky'ego. Stoi?
- Pfhh..
- Tylko obiecaj, że nic nie zrobisz Billowi.
- Skoro dostanę psa, to obiecuję.
- Ehh, ja tu chyba z wami upadnę na głowę! - pani Flag krzyknęła i prędko wyszła.
- Już upadłaś - stwierdził Felippe
Po tym, jak chłopcy odpoczęli, mogli wrócić do domów. Felippe odebrała mama, a Tom wrócił na piechotę. Nie miałam nikogo, oprócz Gabi, więc zabrałam ją i razem poszłyśmy do Billa.
We trójkę łaziliśmy w przerwy po szkole bez celu.
- Ja nie wiem, jak cała szkoła mogła stać bez kurtek w taki piździawy dzień. Zimno!
- Było gorąco, może dlatego..?
- E tam, gorąco. Dobrze, że śniegu nie ma.
- Oby na święta był - wtrąciła Gabi
- Też nie, śnieg nie sprzyja mojemu samochodowi!
- Bill, ty też powinieneś kupić coś nowego, nie uważasz?
- No właśnie zastanawiałem się nad Audi A5 w sedanie, tylko nie mogę się zdecydować nad kolorem. Czarną, czy może białą?
- Białą! Białe auta są śliczne..
- I w chuj drogie..
- Ty nie jesteś taki, jak Tom. On nie patrzy na cenę, u niego liczy się tylko to, że mu się podoba!
- I kiedyś to doprowadzi do jego zguby! Oszczędnym trzeba być!
- W sumie też racja - zaśmiałam się
- Roxy, a ty nie idziesz do domu? - stanął i spojrzał w bok
- O matko, mój dom! - zaśmiałam się - Dzięki, widzimy się jutro!
Truchtałam w stronę domu i w pewnym momencie trafiłam na oblodzony kamień i wyłożyłam się jak długa.
Bill i Gabi momentalnie zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bardzo śmieszne - dołączyłam do nich i wstałam, ostrożnie kierując się w stronę drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz