niedziela, 1 listopada 2015

Dziesięć.

Dziesięć.
Cieszyło mnie to, że Tom wychodzi na prostą z ocenami. W ciągu dwóch tygodni zgarnął tyle
pozytywnych ocen, co w całym roku szkolnym przed wakacjami. A jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że robi to dla mnie. Podejrzewam, że gdybyśmy się rozstali, byłoby tak jak dawniej. Ale nie chcę tego! Będę go kochać zawsze. Nie przestanę ani na chwilę. W dupie mam to, czy to się nie spodoba mojemu ojcu, czy nauczycielom w szkole.. Przecież ja się nie opuściłam w nauce, a Tom się podniósł. Więc w czym ma być problem? Na Kaulitza związek wpływa bardzo dobrze, jeśli chodzi o naukę. W zachowaniu się nie zmienił, może jest bardziej troskliwy co do mnie, G&G oraz Billa. Ze względu na mnie zmienił też auto. W końcu przekonał się do Audi. Teraz ma śliczną, niebieską Audi RS8 niebieską, w sedanie. Auto nowiuśkie, z salonu. Do rodziny Kaulitzów nie pojechaliśmy, bo Bill się rozchorował na dobre, a Tom nie chciał jechać bez niego. Później to Tom zachorował, i też nie pojechaliśmy. Planujemy jechać w ten weekend, także... Zobaczymy!
Siedziałam z Tomem na kanapie w salonie. Swoje nogi miałam na jego, tyłkiem siedziałam obok niego i jeszcze byłam w niego wtulona. Oglądaliśmy film o transseksualistce. To musi być naprawdę straszne, że kiedy się rodzisz wszyscy mają cię za chłopca, a kiedy dorastasz uważają że jesteś psychiczna, bo tak naprawdę jesteś dziewczyną.. Na szczęście ja tak nie miałam. 
Tom nie założył fejsa. Stwierdził, że zamiast marnować czas na głupi portal społecznościowy, to spędzi go ze mną. Idealnie zagospodarował sobie czas. Od ósmej do piętnastej - szkoła plus ja. Od piętnastej pięć do szesnastej pięć nauka. Od szesnastej dziesięć ja i Bill. od dwudziestej drugiej do siódmej dnia następnego sen. Praktycznie pilnuje tych godzin, co mnie niezmiernie zadziwia. Tom jest osobą, która rozwija się dopiero teraz. Mimo, iż ma dziewiętnaście lat, czasem wydaje mi się, że ma piętnaście. Serio! Na szczęście, on cały czas idzie do przodu. W naszym związku też są postępy. Tom sto razy dziennie powtarza mi, że mnie kocha. Kiedy idzie ze mną na miasto, pilnuje moich rzeczy. Krzywo patrzy na każdego chłopaka, który do mnie podejdzie. I co jeszcze odkryłam? Jest cholernie zazdrosny! Musi pokazać, że jest ze mną, za każdym razem. Gdy podchodzi jakiś chłopak, on od razu łapie mnie za rękę, obejmuje mnie lub całuje w policzek. Co jest bardzo słodkie! A ci speszeni, biedni chłopcy prędko uciekają.
Tom się nie odzywał, i ja też nie miałam zamiaru. Nie miałam siły, tak było mi dobrze. I o dziwo - wygodnie! Na fotelu siedział Bill z kubkiem kakao w ręce, a na drugim fotelu leżał Georg, piszący esemesy do swojej dziewczyny.
Nagle, rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegłam gitarę.
- Zagrasz mi coś? - spytałam cicho, dotykając lewą dłonią jego lewy policzek.
- Nie chce mi się iść po gitarę. - spojrzał mi w oczy.
- Tam stoi jedna - wskazałam głową
- E tam, to gitara Billa. Uczył się na niej grać. Po czterech lekcjach, które mu dałem, on nadal nie umie. I zna tylko trzy akordy.
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że gitara nie jest dla mnie? - odezwał się młodszy Kaulitz
- Nie stękaj. Gdybym ja się poddał, nie czarowałbym dziś dziewczyn.
- Ej! - ukułam go palcem w brzuch - Mnie na gitarę nie wyrwałeś.
- Dobra dobra.
To jasne, że nie wyrwałem jej na gitarę, tylko na oczy. Wszyscy wiemy, że dziewczyny
lecą na brązowe ślepia. Ale moje są wyjątkowe, bo należą do Roxen. Są tylko jej, na wyłączność. Nigdy już nie trafię na wspanialszego anioła od niej. Pomaga nam w nauce, dzięki niej wychodzimy na prostą, więc powinniśmy w końcu ukończyć do cholerne gimnazjum. Nie chciałem też, żeby coś nam się stało, więc kupiłem nowy samochód. Zaufałem Billowi, i kupiłem Audi. Nie pomyliłem się. Mam ją od tygodnia i myślę, że lepiej nie mogłem trafić. Tak samo z Roxen. W końcu coś mi wychodzi. W weekend planujemy też jechać do Berlina, do mamy i Gordona. Tam wezmę Roxen na kolację. Wiem o niej wszystko. O której godzinie się urodziła. o której wstaje w tygodniu i w weekend, znam treść każdego jej esemesa do mnie. To podchodzi nawet pod obsesję, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Kocham ją, więcej grzechów nie pamiętam.
Zsunąłem jej nogi ze swoich i szybko wstałem, kierując się na górę, po gitarę. Po chwili byłem z powrotem.
- Może być In Die Nacht? - zaproponowałem 
- Pewnie. - uśmiechnęła się.
Usiadłem obok niej i zacząłem grać. W pewnym momencie Bill zaczął śpiewać.
Stworzyliśmy zgrany duet. Kiedy skończyłem, Roxen mocno się do mnie przytuliła.
- Odprowadzisz mnie do domu? - spytała cicho
- Zawsze. - odparłem, odkładając gitarę.
Zapięła bluzę, ubrała buty i stanęła, czekając aż ja ubiorę obuwie. Kiedy to zrobiłem, wyszliśmy, a ona krzyknęła do chłopaków "do jutra". Udaliśmy się w stronę jej domu.
- Tom?
- Tak? 
- Co byś zrobił, gdybym umarła?
- Co?!
- Co byś zrobił, gdybym umarła? - powtórzyła
- A masz zamiar?
- Nie..
- Więc koniec tematu - chwyciłem ją za dłoń, splatając nasze palce i mocno ścisnąłem. - Jeśli umrzesz, to ja też.
Wtuliła głowę w moje ramie i podążała powolnym krokiem.
Jak na końcówkę listopada, dziś było ciemno. Dochodziła dziewiąta, a my szliśmy w bluzach. Na ulicach znajdował się już biały puch w wysokości około piętnastu centymetrów. Co dobrze wróży, bo święta mogą być bardzo obfite w śnieg. A wiadomo, święta - bez śniegu - to nie święta. Nie wiem, dlaczego, ale od pewnego czasu mam chęć do.. płakania. Tak, wiem. Mam prawie dziewiętnaście lat, jestem mężczyzną, a chcę płakać. Może czas się komuś wyżalić? Ale wstydzę się. Kocham mamę mimo, iż się tego wypieram. Mam ochotę do niej jechać i po prostu się przy niej rozpłakać. Nie wiem, jak by zareagowała. Może by mnie odtrąciła, może oschle potraktowała. A może w końcu skorupa na jej sercu by się skruszyła i odpadła?
Robi się ze mnie baba. Ale w sumie to dobrze. Nikt nie lubi zimnych sku*wieli, tym bardziej dziewczyny. A ja nie chcę być sam. Nigdy.
Szliśmy w ciszy, dopóki nie stanęliśmy pod moim domem. Mocno go przytuliłam.
- Kocham cię. - szepnęłam
- Ja ciebie też, tylko bardziej.
Delikatny pocałunek był naszym pożegnaniem. Weszłam do domu. Byłam mile zaskoczona, gdy w kuchni zobaczyłam tatę.
- Hej - uśmiechnęłam się - Jak wypadła delegacja?
- Nic wielkiego, to co zawsze. - mówiąc to, nawet na mnie nie spojrzał.
- Coś nie tak? - spytałam
- Nie, dlaczego?
- Nie patrzysz na mnie..
- Trudno mi się przyzwyczaić do tego, że masz chłopaka.. Chłopaka kryminalistę.
- Tato.. On nie jest kryminalistą. Trzy razy tłumaczyłam ci tamtą sprawę, czwarty raz nie zamierzam. Jeśli się z tym nie pogodzisz, to przykro mi bardzo, ale się wyprowadzę. 
Rzucił mi krótkie spojrzenie i wrócił do przeglądania przemian. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwilowym odpoczynku udałam się do łazienki, w celu kąpieli. Byłam zmęczona i senna, mimo tego - po kąpieli - odprężona. Położyłam się spać.
Obudził mnie dźwięk telefonu.
Piątek.
Dziś jedziemy do Berlina. Nie mam ochoty wstać, więc raczej odpuszczę sobie szkołę.
Dzwoni Tom.
- Halo? - zaczęłam
- Obudziłem cię?
- Tak.. - odparłam
- To fajnie - zaśmiał się
Jak na złość, ja też się uśmiechnęłam.
- Nie idę do szkoły, nie chce mi się.
- Misiek, mam dzisiaj trzy testy i kartkówkę.. Muszę iść.
- Spokojnie, możesz iść - zaśmiałam się - Ja cię tylko informuję.
- Ale źle się czujesz, czy co?
- Tak jakby, nie mam na nic siły.
- Nie mów mi, że nie pojedziesz do Berlina.
- Pojadę! Pojadę! Aż tak źle nie jest, muszę się wyleżeć i spokojnie się wyszykuję do wyjazdu.
- Czyli nie czekać za tobą? - upewnił się
- Nie, jedź prosto do szkoły. - odparłam
- Nie będziesz mi rozkazywać - parsknął, a ja mimowolnie się roześmiałam.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Odrzuciłam telefon i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili zasnęłam.
Nie miała ochoty iść do szkoły, okej. Szkoda, że mam dziś takie urwanie głowy.
Też bym chętnie dłużej pospał, bo skoro mam kierować te dwie godziny.. W sumie, Bill mógłby kierować. Albo nie, chcę żyć. Zastanawiam się też, którym samochodem pojedziemy. Jak przyjedziemy moim, mama będzie mi wygadywać, że zmarnowałem kupę szmalu na auto. Więc stawiam na samochód Billa. Zobaczymy. Jest wpół do ósmej, zjem śniadanie i możemy jechać. Muszę poprosić Gusa, żeby nagrał mi jakieś porządne techno na płyty. Kocham, kiedy samochód drży od siły basów. To jest.. Właściwie mój żywioł. 
Zjadłem płatki z mlekiem i poszedłem na górę po plecak. Bill stał już przy drzwiach i ubierał kurtkę. Oczywiście, tak mi się spieszyło, że potknąłem się na dywanie leżącym na schodach i się wypie*doliłem. Czarny, to myślałem, że się poszcza ze śmiechu.
- Czego się ryjesz - burknąłem zarzucając plecak przez ramię - Ile razy ty się wyjebałeś na prostej drodze..
- No właśnie, a ty za każdym razem się śmiejesz. Teraz wiesz, jak to jest.
- Mnie przynajmniej nie widział nikt, poza tobą! Dlatego nie masz dziewczyny.
- Weź się przymknij, szpanujesz Roxen.. Ty też przez długi czas po Patricii byłeś sam.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę to imię, powąchasz kwiatki od spodu. - poszedłem z nim "na bara" i opuściłem dom. 
- Może pora, by ją odwiedzić? - zagadnął, otwierając drzwi swojego auta, stojącego obok mojego.
- Żebym wiedział, gdzie się zaszyła, to pewnie bym to zrobił. 
- To robota dla Georga. Wyczai ją w necie.
- W sumie to nie jestem pewien, czy chcę ponownie oglądać jej mordę, bo przypadkiem jej mogę coś zrobić.
- Ale Tom, ona ci nic nie zrobiła.
- Odeszła, zostawiła.. To mi zrobiła. 
- Ale ty z nią... - przerywał mi
- Wiem, Bill. Wiem.

*

Obudziłam się o pierwszej. Wstałam bez problemu, byłam wyspana.
Poszłam do łazienki, umyłam zęby i ręce, uczesałam włosy w dobieranego na bok warkocza i ubrałam się. Z pod łóżka wzięłam małą torbę, do której włożyłam dwie pary dresów, dwa t-shirty, trzy pary skarpetek (jedne na noc, nie lubię spać z bosymi stopami), dwie pary majtek i stanik. Wrzuciłam jeszcze cienką bluzę. Pobiegłam prędko do łazienki po pastę i szczoteczkę, póki pamiętałam. Byłam gotowa. 
Tom jest jeszcze w szkole. Mama w pracy, tata śpi. Co mogłabym zrobić... Może posprzątam? Żeby nie było, że nie pomagam w domu? Dobry pomysł.
Do telefonu podłączyłam słuchawki i włączyłam muzykę na całą epę, po czym zabrałam się za porządki. Umyłam naczynia i je wytarłam, zamiotłam podłogę w kuchni i w salonie, umyłam gazówkę, zrobiłam pranie, umyłam łazienkę i ogarnęłam salon. 
Kiedy skończyłam dochodziła czwarta. Tom nie dzwoni? Co jest?! 
Wyłączyłam muzykę i wybrałam numer do Toma.
- Halo? - usłyszałam jego głos - Roxen?
- Dlaczego nie zadzwoniłeś? Skończyłeś już lekcje?
- Pewnie, sroki. Zagadałem się z chłopakami..
- Okej. To jak wrócisz do domu, najesz się i zrobisz lekcje zadzwoń, to przyjdę. Dobra? 
- Pewnie. To do później! 
- Pa! - rozłączyłam się.
Boję się o niego. Nie wiem, dlaczego. Po prostu tak mam. Wiem, że Tom nie da się tknąć, że jest zacięty. Ale mimo tego, coś mnie dręczy. 
Wsiadłem do samochodu i rzuciłem plecak na miejsce pasażera. Kartkówki sprawdzał na
bieżąco, dostałem cztery plus. Pozytywnie zdemoralizowany! Testy prawdopodobnie oddadzą nam w przyszłym tygodniu. Pierwszego grudnia zaczyna się drugi trymestr. Nowy plan lekcji. Stary mi się bardzo podoba, nie chcę go zmieniać, ale cóż. To nie ja ustalam zasady, okej. No ale ku*wa, po co zmieniać dobry plan lekcji? Bo co, bo nowy trymestr? Dupa Jasia! 
Dojechałem do domu. Wchodząc do budynku poczułem zapach dewolajów z serem. Mmmm... Bill zrobił obiad. Boże, jakie on robi pyszne dewolaje! 
- Co masz dla mnie? - zatarłem dłonie i usiadłem przy stole. 
- Dewolaje, niektóre są z serem, niektóre z brokułami. - odparł, podsuwając mi talerz.
- Mhmmm..
Zabrałem się za jedzenie. Czwarta. Chyba sobie dziś odpuszczę zadania domowe, zrobię je w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Wstanę sobie dwie godziny wcześniej, co mi tam. 
Na obiad załapali się także G&G. Wchłonęliśmy wszystko w czwórkę. Po posiłku poszedłem się spakować. Nie brałem wielu rzeczy, tylko parę jeansów, dwie koszulki i bluzę. Do tego skarpetki i jedne bokserki. Wcisnąłem też pastę i szczoteczkę do zębów. Byłem gotowy. 
- Bill?! Już? - krzyknąłem, siedząc na kanapie
Wyciągnąłem z bluzy telefon i napisałem do Roxen "Możesz przyjść. Jesteśmy gotowi."
- No, gotowy. - zbiegł po schodach i odłączył od kontaktu telewizor i mikrofalę. 
- Poczekamy za Roxen, i w drogę.
Przyszła po pięciu minutach. Pożegnaliśmy się z G&G i wyszliśmy na dwór, podchodząc do aut - Bill do mojego, ja do Billa samochodu.
- Co ty robisz? - skarcił mnie Czarny
- Ty serio nie masz mózgu.. - jęknąłem - Nie chcę mieć opieprzu za to, że wydałem osiemdziesiąt pięć tysięcy na nowy samochód. Jedziemy twoim, ty kierujesz.
- Jak chcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz