piątek, 14 sierpnia 2015

Sześć.

O Boziu! Jesteście! 6 komentarzy! Nawet nie wiecie, jak bardzo mnie to ucieszyło :)
Cieszę się, że jednak czytacie to słabe wypociny :/ 
Daję plamę, bo odcinki miały być dłuższe, a w cale nie są.

Sześć.
Tom ruszył, a ja wygodnie oparłam się o siedzenie. Było chłodno,
gdyż on faktycznie nie ma ogrzewania. Zastanawia mnie, kto zaspreyował Billowi samochód. Ale jest coś ważniejszego - Tom na mnie leci. Tom Kaulitz na mnie leci. Chociaż, Bill może robić sobie ze mnie jaja. Ale, co jak co, jemu raczej można ufać.. Nie dał mi jeszcze powodu, żeby było inaczej. Tak, Bill jest człowiekiem godnym zaufania. Zrobiło mi się cieplej dzięki bluzie Toma. W jego samochodzie jest czysto, czego nie mogę powiedzieć o aucie rodziców. Mnóstwo jakichś papierków, piasek na dywanikach i okruszki ciastek na fotelach. Okropne. 
Dziwne wydało mi się też to, że bliźniacy w ogóle się nie odzywali. Znowu coś kombinują? Myślałam, że przegadają całą drogę. A tu BUM - ani słowa. Zmrużyłam oczy. Skoro nic nie mówią, chyba mogę iść spać, prawda?  Zsunęłam się trochę i ułożyłam do spania. 
Przeraża mnie ta cisza ze strony Billa. Normalnie to nadaje i nadaje.
Bez przerwy. Najczęściej mówi o tym, że moglibyśmy w weekendy odwiedzać rodziców w Berlinie, a nad jezioro wybierać się maks dwa razy w miesiącu. Może faktycznie tak byłoby lepiej, ale jest mały problem - mama za mną nie przepada, a Billa uwielbia. Oboje nienawidzimy jej fagasa Gordona i tej małej bździągwy Karen. Karen to nasza młodsza, przyrodnia siostra. Jest zarozumiała i ciągle na nas donosiła, mimo że do bioder nam nawet nie dorastała. Trzynastolatka która uważa siebie za najpiękniejszą dziewczynę w Berlinie. Co? Najpiękniejszą? Ona chyba śni. Ma bardzo bujną wyobraźnię i to jest jej minus. Klasowa prymuska. Kochana córunia tatunia i mamuni. O nas prawie w cale nie pamiętają. Gordon to bogaty snob, który rzuci milionem euro i ma, co tylko chce. Uważa nas za kryminalistów, a co gorsza - dokładnie owinął sobie mamę wokół palca. A co my mieliśmy do gadania? Mieliśmy po sześć lat! Nie spytała nas o zdanie, czy chcemy zacząć od nowa. Po ślubie z Gordonem odcięła nas od taty. Kupę lat go nie widzieliśmy. Podobno Gordon załatwił mu zakaz zbliżania się do mamy i do nas. Już nie wspomnę o tych dniach, kiedy uważał, że mamy za mało dyscypliny i za każdą pyskówkę z moich ust skierowanych do mamy byłem bity. Billa tykał rzadziej, bo u Billa wszystko byłoby widać. W pierwsze święta po przeprowadzce do Hamburga pojechaliśmy do nich. Zjedliśmy kolację, a kiedy okazało się, że nie przywieźliśmy młodej prezentu, zaczęła odstawiać jakieś scenki."Tak bardzo was kocham, chciałam tylko jedną lalkę..". Więcej nie przyjechaliśmy. No do cholery, ona miała dziesięć lat! Jaka NORMALNA dziewczyna bawi się lalkami w wieku dziesięciu lat? Ja i Bill samochodziki Hot Wheels rzuciliśmy w kąt już w wieku ośmiu lat, bo zainteresowaliśmy się muzyką. Mama była z nas dumna, a Gordon powtarzał "Tracicie czas na tę muzykę. Zanim się obejrzycie, stracicie również dzieciństwo". Może i miał wtedy rację, ale gdybym rzucił wtedy grę na gitarze, zaimponował bym Roxen w kawiarni? Bo o ile się orientuję, spodobało jej się moje hobby. A imponować takiej igiełce, jak ona, to naprawdę jest sztuka.
- Bill? - spytałem cicho. - Coś ci jest?
- Chciałbym się zobaczyć z mamą. - westchnął.
- Obiecuję ci, że pojedziemy do nich w ferie. To tylko dwa miesiące, wytrzymaj. 
- Tak długo? Nie możemy sobie odpuścić jezioro w przyszłym tygodniu i zamiast marnowania nad nim czasu, pojedziemy do mamy? Trudno to zrobić? 
- Okej, ale skoro jedziemy na weekend, ja zabieram Roxen.
- I mama znów pomyśli, że to dzi*ka na jedną noc. - charakterystycznie uniósł jedną brew.
- Niech spróbuje nazwać ją dzi*ką w mojej lub jej obecności, a pożałuje, że się urodziła.
- Skończmy już ten spór, ta kobieta dała nam życie.
- A po jednej, głupiej sprawie, odstawiła nas na bok. - prychnąłem, zwalniając. - Korek? o ósmej wieczorem?!
Zgasiłem silnik i zapinając bluzę, wysiadłem z samochodu. Obejrzałem się, czy aby coś nie próbuje nas wyprzedzać. Nic nie jechało, więc ruszyłem przed siebie. Chwilę później kroku dotrzymał mi również Bill.
- Roxen śpi? - zapytałem cicho
Skinął mi głową. Zatrzymaliśmy się przy zbiorowisku. 
- Co się stało? - zwróciłem się do obcego mężczyzny
- Ten chłopak wpadł pod koła samochodu, który heblował tu, na drodze. 
- Żyje? - wtrącił Bill
- Reanimowali go, ale zmarł na miejscu.
Wstrząsnęło mną. Okropne, zginąć pod... Ouu.. Karma. I wszystko znów wraca. Spojrzałem na Billa, nasze spojrzenia się spotkały. Czuł to samo, co ja w tym momencie.
- Luz, Tom. Wracajmy do auta. - poklepał mnie po ramieniu.
Kiedy zorientowałam się, że stoimy, ocknęłam się. Przestraszyłam się,
kiedy zauważyłam, iż chłopaków nie ma w samochodzie. Rozejrzałam się gwałtownie. Uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam ich kierujących się w stronę samochodu.
- Co się stało? - spytałam, kiedy wsiedli do środka.
- Chłopak został potrącony, musimy wszystkich ominąć i jechać dalej. - odparł Tom, zapinając pas.
- Biedny.. - szepnęłam, siadając normalnie. - Która godzina?
- Piętnaście po ósmej. - rzucił Bill, zerkając na wyświetlacz telefonu.
- Jesteśmy daleko od tego jeziora, czy blisko?
- Misiu, jeszcze kilka godzin drogi przed nami. - Dredziarz odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
- Nie będzie problemu, jeśli włączę sobie muzykę w słuchawkach? - upewniłam się
- Nie, spoko. Miłej zabawy. - uśmiechnął się Czarny.
Również się uśmiechnęłam i włączyłam Samy'ego - "Poesie Album". Oparłam się wygodnie i spojrzałam przez okno. Ciemno, przydrożne lampy oświetlały nieznacznie drogę, ukazując prószący śnieg. No ja się pytam, dokąd my, do jasnej - ciasnej, jedziemy? Znów przymrużyłam oczy i zasnęłam. 
Jakieś trzy godziny później przejeżdżaliśmy koło jakiegoś zajazdu
otwartego dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pomyślałem, że pewnie Bill i Roxen są głodni, więc skręciłem.
- Co ty robisz? - ciszę przerwał zdezorientowany, młodszy Kaulitz.
- Jedziemy na kolację po kolacji. - rzuciłem, wzruszając ramionami.
Zaparkowałem tuż przed wejściem i zgasiłem silnik. Obejrzałem się na młodą, znów spała. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do jej drzwi, głośno je otwierając. Nie usłyszała, przez różowe słuchawki tkwiące w jej uszach. Pociągnąłem kabelek w dół, wyrywając je. Wzdrygnęła tylko, pośpiesznie mrugając oczami. Uśmiechnąłem się.
- No śpiochu, idziemy coś zjeść. - zaśmiałem się widząc, jak bardzo jest zamulona.
- No weź, spać mi się chce. - machnęła ręką i wtuliła się w wiszącą na niej grubą bluzę.
- Nie po dobroci, to siłą. - rzuciłem, odpinając jej pas.
Wziąłem ją na ręce. Wyglądałem, jak książę niosący Śpiącą Królewnę. Nogą zamknąłem drzwi i skierowałem się do wejścia baru. Roxen objęła mnie rękami i wtuliła się we mnie. Zimno jej.
Weszliśmy do pomieszczenia. Przy barze siedziało kilku zarośniętych, pijanych jak byk facetów. 
Przy stoliku pod oknem siedział starszy mężczyzna, pijący kawę i czytający gazetę. Nikt nie zwrócił na nas uwagi.
Poczułam, jak Tom kładzie mnie na czymś śliskim i drewnianym.
Kiedy otworzyłam oczy, leżałam na ławce. Była polakierowana. Usiadłam i przetarłam oczy. 
- Co chcesz? - usłyszałam ze strony Toma.
- Zupę pomidorową. - odparłam, nawet nie zaglądając do karty.
- Widzę, że czytamy sobie w myślach. 
W pewnym momencie do stolika podeszła kelnerka.
- Trzy zupy pomidorowe i trzy herbaty. - rzucił Bill.
Kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Bliźniacy rozsiedli się wygodnie, rozglądając się po lokalu. Przypominał on karczmę, taką, jak w górach. Ale zdecydowanie, nie byliśmy w górach. Na okładce menu pisało "Zajazd Pod Kaczką Wita". Jestem w domu. Już wiem, że to nie karczma. 
("Jestem w domu"  oznacza, że już się wie, o co chodzi. "Jestem w domu" = "A, już wiem, o co chodzi")
Po pół godzinie dostaliśmy talerze gorącej zupy pomidorowej. Chłopcy jedli bez ceregieli, nie przejmowali się nawet tym, że zupa jest gorąca. W wyniku czego oni skończyli dużo wcześniej, niż ja. W końcu jednak się doczekali - ja również zjadłam. Po chwili kelnerka przyniosła nam herbatę. 
- Czemu się zgodziłaś? - spytał po chwili Tom.
- Po prostu, spytaliście, a ja się zgodziłam. - westchnęłam.
- Ale widzę, że nie jesteś przekonana. Jest zima. 
- To czemu pytaliście? - na to pytanie Tom spuścił wzrok. Speszyłam go. 
Bill tylko chrząknął i zajął się swoim napojem.
- Tom? Czemu pytaliście? - powtórzyłam, patrząc na Dredziarza z uwagą.
- Em, muszę do toalety. - rzucił Bill i wstał, kierując się do wspomnianego pomieszczenia.
- Po prostu. - wzruszył ramionami i upił łyka herbaty.
- Nie, Tom. Ja chcę wiedzieć. 
- Bo chciałem, żebyś się urwała od życia codziennego. 
- A co cię obchodzi moje życie codzienne? - chyba nie przemyślałam tego pytania.
- Roxen, jesteś moją przyjaciółką. Chciałem, żebyś się rozluźniła.
- Fajnie, dzięki - uśmiechnęłam się.
Chciałam, żeby pomyślał, że zrobiłam to celowo. Również się uśmiechnął. Gdy wrócił Bill zawołaliśmy kelnerkę i zapłaciliśmy, wychodząc z powrotem na dwór.
Zerknęłam na telefon - już po pierwszej. Kiedy Tom otworzył samochód wskoczyłam do niego i mimo tej grubej bluzy, zakryłam się kocem i zapięłam pas.
- Jeśli chcesz, odwieziemy cię do domu. - Tom spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach.
- No co ty. Jesteśmy kawał drogi od domu, nie pozwolę ci się teraz cofać. Poza tym, chciałam jechać. Jestem tu z własnej woli, nikt mnie do tego wyjazdu nie zmuszał. Przestań. - uśmiechnęłam się.
Kącik ust Toma uniósł się lekko w górę, a sam Kaulitz odpalił auto i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Tym razem już ich nie olewałam. W ciągu godziny naśmialiśmy się tyle, ile w całym życiu nie mogłam. Dowiedziałam się, że Bill kocha filmy z serii "Szybcy i Wściekli" a Tom popiera jego zdanie. Z kolei starszy Kaulitz zrobił sobie dredy w wieku trzynastu lat.
- Dlaczego ubierasz się jak chłopak? - spytał Tom.
- Bo wasze ubrania są wygodniejsze od damskich. Nie muszę martwić się, czy widać mój dekolt. Poza tym, fajniej wyglądam. 
- Z tymi wygodniejszymi się nie zgodzę. - wtrącił Bill - Mi wygodnie jest w obcisłych ubraniach.
- I dlatego każdy chłopak, którego poznajesz, pyta cię o twoją orientację. - parsknął Dredziarz, a jego brat szturchnął go łokciem.
Miałam z nich niezły ubaw. Kiedy Tom zaparkował zrozumiałam, że jesteśmy na miejscu. 
- Powiedzcie, że jest tu domek letniskowy.
- Chyba cię coś boli - burknął Tom - Śpimy w namiotach - uśmiechnął się.
Namioty? Oni naprawdę są powaleni. Spać w namiotach w środku zimy. Nie poinformowali mnie o tym, kiedy się pakowałam! Ale w sumie, ja sama mogłam się domyślić, że jest zima. Mogłam się nie zgadzać na ten wyjazd, ale odmówić Kaulitzom to jak zachorować przed upragnionym koncertem.

2 komentarze:

  1. Kochanaaa czekam na więcej!!! To jest świetne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótki, zbyt krótki. Liczyłam, że Tom powie jej prawdę no ale.. przeliczyłam się. Z niecierpliwością czekam na nowy odcinek :)

    OdpowiedzUsuń