poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Cztery.

                 Wszystko dobrze się układało w tych całych korkach, dopóki bliźniacy nie zaczęli się kłócić. To była katastrofa!
- Głąbie, symbioza to nie jest roślina! - krzyknął Bill, stojąc twarzą w twarz ze swoim bratem.
- A ja ci mówię, że jest! Nie spieraj się ze starszym!
- Idioto, 10 minut to żadna różnica! Symbioza to nie jest roślina, downie! - Tom zrobił krok w stronę Billa.
Siedziałam przerażona na kanapie, z książką na nogach i ich obserwowałam. Czekałam na odpowiedni moment.
- Jasne! Jestem starszy, dziewczyny do mnie lgną, jestem przystojniejszy i mam lepsze auto! - wrzasnął Tom, wytykając bratu język.
- Tak, tobie przytrafiła się uroda, mnie rozum. Roxy, co to jest symbioza?
Już się uśmiechnęłam i chciałam odezwać, ale Tom mi wtrącił.
- Nie zmieniaj tematu! Sami do tego dojdziemy!
Coś tam dalej sobie krzyczeli, a ja próbowałam interweniować, ale się nie dało. Wstałam, podeszłam do nich, a oni pewnie nawet tego nie zauważyli.
- CHŁOPAKI!!! - krzyknęłam tak głośno, jak tylko mogłam.
Zamknęli się i spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Symbioza to zjawisko ścisłego współżycia przynajmniej dwóch organizmów. - odparłam, splatając ręce na piersi.
Chłopcy zerknęli na siebie i wyraźnie się zarumienili. Po chwili jednak Tom przerwał tę zabawną ciszę.
- Czyli seks. - wzruszył ramionami.
- Tom! - jęknął Bill, wywracając oczami
- No co? Taka prawda, symbioza to seks innych organizmów.
O mało nie wybuchnęłam śmiechem. Doskonale wiedziałam, że starszy Kaulitz nie myśli o niczym innym, ale palnąć takie coś w obecności dziewczyny, to po prostu nie wchodziło w grę. Jednak w tym domu wszystko jest możliwe.
- Już? Skończyliście? - spytałam, zamykając książkę - Jestem głodna.
- Zaraz nasmażymy frytek, zjesz z nami.
- Frytki? Tom, jest dwudziesta druga godzina. - uśmiechnęłam się
- Bill robił spaghetti o drugiej w nocy, w zeszłym tygodniu. - westchnął i wszedł do kuchni.
Głośno się zaśmiałam, patrząc Billowi w oczy. Czarny tylko się zarumienił i szybkim krokiem poszedł na górę.
Weszłam do kuchni opierając się o blat. Uważnie obserwowałam "robotę" Dredziarza.
- Co tak patrzysz? - spytał w końcu, z uśmiechem na twarzy - Pierwszy raz widzisz, jak ktoś robi frytki?
- Nie - zaśmiałam się
- Patrzysz się jak łysy na grzebień. - mruknął żartobliwie - Rodzice nie dzwonią? Wiedzą, że jesteś u mnie?
- Mój tata zostaje dziś dłużej w pracy, mama wie, że i ja mogę wrócić później. - odparłam, oblizując wargę.
- No i prawilnie - pokazał mi kciuka w górę i wrócił do swojego zajęcia.
W kuchni pojawił się Bill z jakimś pudełkiem.
- Roxy chodź ze mną na chwilę do salonu, okej? - pokazał mi ruchem głowy salon i ruszył w jego stronę.
Dołączyłam do Czarnego i usiadłam obok niego na kanapie. Chłopak otworzył pudełko i moim oczom ukazały się różne błyskotki, biżuteria i tak dalej.
- Skąd to masz? - spytałam z zainteresowaniem
- Ukradłem - prychnął żartobliwie - Przez wiele lat mojego stylu trochę się tego uzbierało, a chcę kupić coś nowego, a czegoś starego się pozbyć. Pomyślałem, że będziesz zainteresowana.
Uśmiechnęłam się.
- To miłe - rzekłam cicho
- Wybierz sobie, co chcesz. Tu są te rzeczy, których chciałem się pozbyć, a wszystkiego ci przecież nie wcisnę. Chyba, że chcesz.
- Nie, co ty! Nie będę żebrać o biżuterię! - zaśmiałam się.
Po dokładnym przeanalizowaniu każdego pierścionka czy kolczyków wybrałam dwie pary ślicznych, złotych i czarnych kolczyków i trzy, śliczne pierścienie osadzane diamencikami.
- Tylko uważaj, bo to prawdziwe brylanty - rzucił po chwili, nie patrząc na mnie - Nie zgub ich.
- Pra.. Prawdziwe? - moje oczy przypominały teraz opony od rowera - Bill, nie mogę tego przyjąć.
- Ale dlaczego? To tylko pierścionki.
- Bill, to są brylantowe pierścionki, nie mogę. - odłożyłam je do pudełka.
Bill głęboko westchnął, i naprawdę cichym szeptem policzył do dziesięciu. Chyba się zdenerwował.
- Jesteś nienormalna. Bierz je.
Objął mnie ręką i dłoń przyłożył do ust, ciągnąc mnie do tyłu. Oboje się śmialiśmy, a ja nie mogłam zdjąć z ust jego dłoni. Polizanie go nic by nie dało, miał rękawiczkę na ręce. Na szczęście moim wybawcą został Tom, wnoszący do pokoju dwie miseczki po brzegi zapełnione frytkami.
- Kretyni. - pokręcił głową i szeroko się uśmiechnął.
Wrócił do kuchni, by po chwili znów tu przyjść i przynieść jeszcze jedną miskę z frytkami, dla siebie.
Zalali boki miseczek keczupem i zaczęli się delektować, włączając telewizor. Leciał jakiś horror.
                 Spojrzałem ukradkiem na Roxen i lekko się uśmiechnąłem. Kumpel Marty powiedział mi,
że ona panicznie boi się horrorów.
Odłożyłam pustą miseczkę na stolik i podszedłem do Roxen, siadając z jej drugiej strony. Objąłem ją i puknąłem palcem Billa dając mu do zrozumienia, żeby sobie poszedł. Uśmiechnął się, kiwnął lekko głową i wstał, wracając do pokoju.
Młoda lekko się we mnie wtuliła i położyła dłoń na mojej piersi. Po chwili wbiła mi palce w koszulkę, mocno ją marszcząc. Przestraszyła się.
- Co jest? - spytałem cicho
- Wyłącz to, proszę. - szepnęła masując pogniecione miejsce
- Boisz się? - objąłem ją drugą ręką
- Nie lubię horrorów. Obciach, co nie?
Cicho prychnąłem. To normalne, że dziewczyna boi się horrorów. Ale to Roxen, ona zawsze będzie idealna.
- Nie. - schyliłem lekko głowę, spoglądając w jej oczy.
- Tom? Chciałam z tobą szczerze, bardzo szczerze porozmawiać.. - ona też spojrzała w moje oczy.
- Słucham cię, skarbie.
Już miała się odezwać, kiedy do domu weszli Georg i Gustav. Młoda wyraźnie się przestraszyła, gwałtownie się ode mnie odsuwając. Cholera jego mać! Nie w tym momencie!
- Cześć Tom! Bill już chrapie? - rzucił na wstępie Geo i usiadł na fotelu obok.
Spojrzałem na niego oczami rządnymi mordu. Chyba nie załapał, o co chodzi. Gustav usiadł obok mnie, lekko się uśmiechając i poruszając zabawnie brwiami.
- Tom, odwieziesz mnie? - spytała zaspanym tonem dziewczyna.
Od razu się zerwałem i chwyciłem kluczyki z komody. Jak wróciłem coś do niej mówiłem, ale Roxen już nie kontaktowała. Zasnęła.
                          Poczułam delikatny wiaterek muskający moją twarz. Czułam, że latam, choć to było
niemożliwe. Coś nie grało. Kiedy już bardziej się wybudziłam poczułam, jak ktoś kładzie mnie na siedzeniu w samochodzie. 
- Tom mnie odwozi - moja pierwsza myśl.
Nie chciałam psuć tej pięknej chwili więc postanowiłam, że nie otworzę oczu i niemal od razu wróciłam do krainy snów. 

---

Obudziłam się u siebie, w swoim łóżku, tyle że w ubraniach. Nie związałam włosów, będę mieć poplątane końcówki.
Co się w ogóle wczoraj stało? Nie pamiętam nic, co działo się po tym, jak siedziałam wtulona w Toma. Pusta luka. Dziś sobota, jest luz. Czekaj, sobota? Tom mówił, że w piątki wyjeżdżają na ten odpoczynek.. Zaraz... Dzisiaj jest piątek!
- Która godzina?! - spytałam sama siebie, zrywając się z łóżka.
Cholera, zaspałam do szkoły! Już nigdy więcej żadnych korków w środku tygodnia!
Skoro już zaspałam, to postanowiłam, że położę się z powrotem do łóżka. Czułam się jakby ktoś na mnie wisiał, nie miałam siły nawet leżeć. To okropne. 

---

Wszystko mnie dziś irytowało. Nie wiem, może zbliża mi się okres, ale kompletnie nic mi dziś nie pasowało. Od rana nie wychodzę z pokoju, a hałas dochodzący z kuchni mnie denerwuje. Nie rozmawiałam jeszcze z mamą, w sprawie wczorajszego wieczora. A chyba powinnam, nie? 
- Mamo? - krzyknęłam, wychodząc z pokoju - Jak ja się znalazłam w łóżku?
- O, hej skarbie! - uśmiechnęła się - Tom to naprawdę miły chłopak. Przywiózł cię, wziął na ręce i sam wniósł do domu. Ja tylko otwarłam drzwi od domu i pokazałam mu, gdzie jest twój pokój. Silny z niego chłopak. 
- Jak to "wniósł do domu"? Pozwoliłaś mu wejść?
- A czemu nie? Przystojny, miły, pomocny i do tego silny. I jak się orientuję, to on ci się podoba, tak?
- No tak.. - zarumieniłam się - Bill i Tom kompletnie nie nadają się do współpracy. Na początku wszystko było okej. historia i matma poszły nieźle. Ale biologia to kompletna porażka! Tom myślał, że symbioza to roślina, i o to pokłócił się z Billem. Nawet nie wiesz, jak na nich patrzyłam. Kłócili się o to, czy symbioza to roślina, czy coś innego. Normalnie śmiać mi się chciało!
- Nareszcie znalazłaś kogoś w swoim rodzaju. - przyznała mi mama - Widać, że kiedy tylko o nim mówisz lub masz coś z nim zrobić, po prostu cię nosi. To właśnie jest miłość. 
- Szkoda, że nieszczęśliwa. - szepnęłam i wróciłam do pokoju z jabłkiem w ręku.
Skoro mam dzień wolny, to chyba mogę poszperać w necie, co? Na pewno będzie coś pisać o sprawie Kaulitzów... Bo musieli mieć rozprawę, skoro dwa lata spędzili w poprawczaku, co nie?
Co my tu mamy... " Ciężarna kobieta potrącona przez nieletniego, pijanego nastolatka.. ", "Kobieta przeżyła, jednak straciła dziecko", "Pijany nastolatek spowodował wypadek samochodowy. Kierowca busa nie żyje!"... O Boże! Bill zabił człowieka! W sumie, to oboje, bo jeszcze to dziecko.. No nie ważne. Zamknęłam tą stronę. To było przecież dawno temu, chłopcy zapłacili już karę. Nawet nadal ją płacą. 
Usłyszałam brzdęk mojego telefonu. Kto i czego znowu chce? Nieznany numer.. Otworzyłam sms.
" Cześć, tu Bill. Tom się pyta, z resztą ja też, czy nie chciałabyś jechać z nami dzisiaj nad jezioro. Wyjeżdżamy po siódmej, wracamy w niedzielę po piętnastej. Co ty na to? " 
Zgodzić się? Czy nie zgodzić? Co zabrać? Mówić ojcu? Cholera!
" Cześć Bill, pewnie. Spytam tylko mamę i spakuję potrzebne rzeczy, Właściwie, co ja mam zabrać? ;o "
Rzuciłam telefon na biurko i czekałam za odpowiedzią Czarnego. Po pięciu minutach ją dostałam.
" No wiesz, pfffh... Ręcznik na pewno, strój możesz mieć na sobie. Bieliznę, koc, jakąś poduszkę.. Ciepłą bluzę, długie spodnie, spodenki.. Poza tym, dziś mieliśmy kartkówkę z biologii.. Dzięki Tobie oboje zgarnęliśmy czwórki! Dzięki wielkie! :D "
Kiedy tylko to przeczytałam uśmiechnęłam się. Może jednak nie są takimi tumanami, co? Będą z nich ludzie.
A tymczasem, zaczęłam się pakować. W kalendarzyku sprawdziłam termin okresu. Uff, mam jeszcze tydzień, więc luz. Spakowałam wszystko, o czym mówił Bill. Wybiegłam z pokoju informując mamę o moim dzisiejszym wyjeździe.
- Co? Ale jak to, na trzy dni?! Kto jeszcze będzie? Mogę mu zaufać?
- Oj no... Będzie Bill, będzie Tom, ktoś tam jeszcze... Wiem, że każdy ma partnera lub partnerkę. Wyjeżdżamy dzisiaj, wracamy w niedzielę.. Nad jezioro. Przestań! Opowiem ci, co robiliśmy, jak już wrócę, bo z góry wszystko opowiadać, to naprawdę nic łatwego! 
- No okej, możesz jechać. Mam nadzieję, że mogę ci ufać.
- A zawiodłam cię kiedyś? - prychnęłam
- No nie... Okej, możesz jechać. Weź spakuj sobie jedzenie i trzy butelki wody mineralnej. Żadnego piwa! 
- Przestań! Nie będę się zatruwać tym gównem!
         Nie wiem, czy to był dobry pomysł.. Roxen na pewno się nie zgodzi na ten wyjazd.. No ludzie, 
 znamy się od dwóch tygodni. Ale to nie był mój pomysł, tylko Billa! Oczywiście ten kretyn powiedział młodej, że ja chciałbym ją zabrać.. Powalony cymbał.
- Ona ci nie odmówi, Tom. - rzekł Bill, kiedy wracaliśmy do domu. - Wyraźnie coś pomiędzy wami jest.
- A ty niby skąd wiesz? - syknąłem
- A choćby stąd, że cię nie odtrąciła, kiedy ją objąłeś?!

1 komentarz:

  1. Jej, doczekałam się! Od paru dni co dzień wchodziłam na Bloggera i szukałam nowego odcinka :) Jak zwykle super notka. Mmm, wyjazd się szykuje ^^ Hehe, spaghetti o drugiej w nocy.
    Pozdrawiam, przesyłam buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń