poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Pięć

Nie jest dobrze, panienki :( Nie widzę aktywności :o

Pięć
                                                                              - Pieprzysz od rzeczy - machnąłem ręką
- Tom, naprawdę jesteś taki głupi? - Bill aż otworzył szerzej oczy - Słyszałem, że wczoraj chciała ci coś powiedzieć, zanim G dwa weszli na chatę. Nie naburmuszyła się, kiedy nazwałeś ją Skarbem. Ślepy jesteś czy ki czort?!
- Majaczyła, była zmęczona twoim ciągłym gadaniem.
- Cymbał - prychnął Bill i wysiadł z samochodu - A ja ci mówię, że kiedy jej powiesz o swoich uczuciach, ona też to zrobi.
- Tak, jasne - zaśmiałem się - "Wiesz, Roxen, kocham cię. Bardzo cię kocham". "Oh, Tom, ja ciebie też, ucieknijmy stąd i zamieszkajmy na Majorce, miejmy trójkę dzieci i bądźmy szczęśliwi" - prychnąłem
- Kretyn. - warknął Czarny, wchodząc do domu.
Boże, czy ten dzień musi się tak dłużyć? Dochodzi czwarta,
a ja chętnie już bym wyjeżdżała. Usłyszałam, że tata wchodzi do domu, więc wyszłam z pokoju.
- Hej tato! - przywitałam się z nim - Nie masz problemu, że jadę na weekend nad jezioro, co?
- Z kim? Sama na pewno nie, nie umiesz pływać. - zdjął kurtkę i powiesił ją na stojaku.
- No chyba cię coś boli - prychnęłam - Chyba nie będziemy się kąpać, zima się zaczyna...
Czekaj, Bill pisał w sms'ie, żebym ubrała strój, wzięła ręcznik.. Oni liczą na to, że ja wejdę do wody?!
- Możesz jechać, jeśli będzie ktoś pełnoletni. 
- Będą nawet dwie pełnoletnie osoby. Dziękuję. - uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju.
Wybrałam numer, z którym pisałam dwie godziny temu. Jest sygnał!
- Ym, cześć Bill - zaczęłam - Chciałam cię o coś spytać..
- No?
- Chyba nie będziemy się kąpać, co?
- Nie umiesz się bawić, Roxy? Po to jedziemy nad jezioro!
- Bill, jest początek zimy do cholery! 
- Jak nie chcesz, nie musisz się kąpać. Ja i reszta nie omieszkamy nie popływać.
- Jesteście morsami?
- Roxy, mogłoby być minus pięćdziesiąt stopni, my musimy trochę popływać.
- Dobra, jak chcecie. Podjedziecie po mnie czy mam przyjść?
- Jeśli chcesz się załapać na kolację przed wyjazdem, możesz przyjść. 
- Już idę - zaśmiałam się - O której ta kolacja?
- Za półtorej godziny - zaśmiał się
- Debil - również się zaśmiałam i się rozłączyłam.
Schowałam telefon w kieszeń, wzięłam spakowaną torbę i wysunęłam się z pokoju.
- Idę do bliźniaków! - krzyknęłam, ubierając kurtkę.
- Przyjdziesz jeszcze? - spytała mama
- Nie, poczekam u nich za kolacją i zjem z nimi, od razu po kolacji jedziemy..
- Masz tu pieniądze, gdyby toalety były płatne. Nie siadaj na deski! Myj ręce po każdym wyjściu z toalety. Jedz dużo! Zadzwoń, jak dojedziecie. - jej kazania wydawały się nie mieć końca.
- Mamo, ja nie mam dwunastu lat. Pa! - wrzasnęłam i wyszłam z domu, kierując się do Kaulitzów.
Zimno! Gdzie oni chcą jechać nad to jezioro, do Afryki? Chyba kpią.. Nie pojechałabym, jeśli Tom by nie jechał. A dwa dni spędzone z Tomem, bez Gabi i Marty, bez nauczycieli.. To coś pięknego. Po prostu.
Stanęłam przed drzwiami i roztarłam zmarznięte dłonie, naciskając na dzwonek. Po około dwóch minutach otworzył mi nieznajomy chłopak o długich, kasztanowych włosach.
- O, hej Roxy! Wchodź! - uśmiechnął się i wziął moją torbę.
- Hej wszystkim! - uśmiechnęłam się, patrząc na trzech pozostałych chłopaków czających się w kuchni.
- Roxen! - zaśmiał się Tom - Przyszłaś.
- Nie, przy czołgałam się. Jasne, że przyszłam - po tych słowach wszyscy wybuchli śmiechem. - Poza tym, jestem Roxy, nie Roxen.
- Wolę ci mówić Roxen. - prychnął Tom
- Ale to denerwujące! - splotłam ręce na piersi
- Masz pecha! - wytknął na mnie język i znów się uśmiechnął.
Podszedł do mnie uśmiechnięty Bill i nachylił mi się do ucha, po czym szepnął:
- Pełne imię Toma to Tomas. Nienawidzi, kiedy babcia mówiła na niego Tomas! - cicho się zaśmiał i zasłonił usta dłonią, odwracając się od brata i chichrając.
- Hej, Tomas! Co na kolację? - dogryzłam mu, patrząc na niego perfidnie.
Wyprostował się od gazówki i wziął głęboki wdech. Wkurzyłam go. BINGO!
Zabiję gnoja, no zabiję. Tylko on wiedział, że nie cierpię, gdy ktoś
nazywa mnie Tomas. Zemszczę się. Jak dojedziemy, w ubraniach wywalę go do wody. Taki prezencik od braciszka.
Odwróciłem się z uśmiechem.
- A więc to tak? - rzuciłem się na nią, a ona zaczęła uciekać.
- Nie, odwal się! - wybuchnęła śmiechem, wdrapując się na schody.
Tak się śmiała, że ledwo po nich stąpała.
- No, Roxen! Co jest!
Ja również się śmiałem, pozostali mieli pewnie z nas ubaw. W pewnym momencie popełniłem błąd - pociągnąłem ją za koszulkę. Dziewczyna przychyliła się do tyłu i straciła równowagę. W ostatniej chwili ją złapałem.
- Wszystko okej? - spytałem cicho, patrząc w jej oczy.
- Tak, w jak najlepszym.. - szepnęła, nie odrywając ode mnie wzroku.
Lekko się pochyliłem, przymknąłem oczy. Ona zrobiła to samo. Już miałem ją pocałować, kiedy z kuchni dobiegł głos Billa.
- Tomas! Roxen! Kolacja gotowa!
No przysięgam, że go kiedyś rozszarpię.
Postawiłem Roxen na schodach i powoli z nich zszedłem. Skierowałem się do kuchni.
- Co to było, Tom? - spytał Georg - Szybki seksik?
- Morda Geo - zaśmiałem się.
Widocznie młodą też to rozbawiło, bo się zaśmiała.
Czy on.. Mnie? Prawie.. Było tak blisko.. Chciał? Naprawdę?
Czy Tom Kaulitz, lat osiemnaście, chciał mnie pocałować? Mnie? Małe gówno, z małymi cyckami, brzydką piętnastolatkę? Serio?
- Poszli na anal - stwierdził Bill.
- Ty też? Zamknij jadaczkę i nakładaj. - warknął Tom i usiadł przy stole.
Po około godzinie byliśmy najedzeni. Bliźniacy poszli na górę po torby, a ja zostałam z tymi dwoma sama w kuchni.
- A więc, ty jesteś Roxen, tak? - spytał ten niższy, grubszy. - Jestem Gustav.
- Widzę, że wiele się o mnie opowiada w tym domu. - uśmiechnęłam się.
- Tom miał rację, jesteś śliczna. Jestem Georg. - ten w długich włosach również się uśmiechnął.
- Że co? - chyba się przesłyszałam - Co Tom powiedział o mnie?
- Że jesteś śliczna. - wzruszył ramionami. - Ale nie wiesz ode mnie.
- Jasne, spoko. - zachichotałam.
Naprawdę Tom powiedział, że jestem ładna? To chyba drugi raz.. Tak, wtedy, kiedy się z nim zderzyłam na korytarzu, też powiedział, że jestem ładna. Ale, dlaczego?
- Ruszać dupy i jedziemy! - krzyknął uśmiechnięty Tom zbiegając po schodach.
- Masz koc, Roxy? Tom nie ma ogrzewania.. - szepnął do mnie Bill
- Mam bluzę..
- Tom, czekaj, skoczę po koc! - wrzasnął Czarny i wbiegł na górę
- A po ch*j ci koc! - zaśmiał się Dredziarz.
- Bądź gentelmenem, jak Bill. Ten koc ma być dla Roxy - zwrócił mu uwagę Georg.
Ten tylko na mnie spojrzał i uniósł brwi.
- Jestem! - Bill skoczył na podłogę i podał mi koc.
- Będę pilnował tego domu, jak własnego. Obiecuję. - uśmiechnął się Geo
Bliźniacy tylko przytaknęli i wsiedli do samochodu. Ja odwróciłam się w stronę szatyna i uśmiechnęłam się na pożegnanie, robiąc to samo.
Zastanawiam się, dlaczego się zgodziła. Skoro wypytywała Billa,
czy naprawdę mamy zamiar się kąpać, mogła nie jechać, prawda? Ale skoro jedzie, mam szansę wrzucić ją do wody. Tak, właśnie tak! Wrzucę ją do wody! Albo nie, bo się rozzłości i gówno będzie, nie randka. Pomyślmy, wszystko jest? Gitara.. Jest. Ubrania, buty, czapki, szczoteczka i pasta do zębów, ręczniki.. Są. No, luz. To jedziemy.
W ogóle jestem ciekaw, czy będzie spała, czy będzie z nami nawijać. Ale w sumie, do jadaczkowatych panienek nie należy, kolejny plus. 
Dobra, plan jest taki - Ona zostanie w samochodzie, kiedy ja i Bill będziemy rozkładać namiot. Później, skoro należy do zmarzluchów, Owinę ją w swoje bluzy. Rozpalę jej nawet ognisko przed nosem, byle było jej ciepło. Mi tam na lajcie, zawsze ciepło. Bill jest trochę dziwny, bo za każdym razem, gdy wchodzi do wody i z niej wychodzi, mówi "Już więcej nie włażę do wody w zimę". A i tak do niej wchodzi. No fuck logic! Ale to Bill, widać, że mój brat. Właśnie.. Mój brat. Zawsze nierozłączni, zawsze razem. We dwoje przez świat, dwaj supermeni. Nic nas nie rozdzieli. Już nigdy, przenigdy. Nawet żadna dziewczyna. Nawet Roxen.
Boże, czy ja się serio tak wkitrałem w ten niedoszły związek? Ja jej się nawet nie podobam! No błagam! Już sam fakt, że właśnie gadam w myślach sam do siebie mnie przeraża. Halo? Ktoś tu jest? Halo! Pusto! 
Powieki jakoś same mi się przymknęły. Tom włączył radio,
które cicho grało piosenkę P!nk. Powoli zasypiałam.
Jakoś o wpół do dziewiątej zostałam obudzona przez Toma. Poinformował mnie, że jest postój na toaletę i na ewentualne zakupy. Poszłam do łazienki i szybciutko załatwiłam sprawę. Wróciłam do samochodu, w którym siedział Bill.
- Powiem ci coś, bo mam tego dosyć - rzucił cicho. Uniosłam jedną brew.
- Co takiego? - spytałam zdziwiona.
- Ale nic nie wiesz, okej? - kiwnęłam głową - Tom na ciebie leci.
To jakieś jaja?! Tom Kaulitz z Hamburga na mnie leci?! O choroba wenecka religijna!
- Polewasz ze mnie - zmarszczyłam nos.
Czarny tylko spojrzał poważnie w moje oczy i nawet nie mrugnął - mówił prawdę.
Kiedy ktoś patrzy szczerze w twoje oczy i nie mruga, to jest szczery. Nie ma ani grama żartu w wypowiedzianych przez niego słowach. 
Po chwili w samochodzie pojawił się też Tom.
- To co, jedziemy dalej?
Pokiwałam tylko głową, uśmiechnięta od ucha - do ucha.

6 komentarzy:

  1. Ty, ja chcę więcej! Przyznaję, że ten blog jest trochę ciekawszy od KCŻ, ale i tak pisz dalej tego drugiego bloga! Rozdział oczywiście supi, ale jak dla mnie były dłuższe. c:
    Czekam na ne-e-ext!
    ~Wiksa

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej!!! Ja chcę więcej!!!! Świetny rozdział :* czekam na 6 :* <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całe Twoje opowiadanie, przed chwilą.Miło się czyta, akcja dość szybko się toczy. Mam jedynie zastrzeżenia co do emocji bohaterów, jest ich malutko, są niezłożone i opisane jakoś krótko i prosto. Popracuj trochę nad synonimami niektórych słów i staraj się zastępować te nadużywane. Czekam na dalsze losy, życzę weny i pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jek mogłaś zawiesić KCŻ??? T-T Ale tam wrócisz jeszcze, tak??? @_@
    Wybacz ten wylew emocji, ta histeria gdzieś musiała ujść.
    Odcinek bardzo dobry, czyli nic nowego :) Hmm, Tom sądzi, że się Roxy nie podoba, tak mnie to zaskoczyło. W końcu on taki wspaniały i wszystkie, WSZYSTKIE na niego lecą... "O choroba wenecka religijna!" takiego wołacza jeszcze nie słyszałam, ale spodobał mi się ^^ Chyba go będę nadużywać, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko (?)
    Pozdrawiam Cię gorąco (bardzo gorąco) i życzę weny (mnóstwo weny! :D) oraz przesyłam buziaki :******

    OdpowiedzUsuń
  5. Szału to tu nie ma, ale jest ok.
    Troche błędów, ale widać, że jesteśw początkującą pisarką, więc się nie przyczepie... Na razie. Podpowie Ci tyle byś przeczytała coś autorstwa Ka. . Porównaj sobie sposoby pisana. Znjdź błędy, albo postaraj się przynajmniej odszukać niektóre.
    * mniej dialogów, więcej opisów.
    W nastepnych odcinkach bedę się czepiać gorzej, więc zaskocz mnie i nie daj mi powodu do czepiania się :)

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odcinek bardzo krótki, a szkoda :( Opowiadanie bardzo szybko się czyta, ale i sprawnie. Czekam na następny odcinek i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń