piątek, 25 grudnia 2015

Trzynaście

                             Chciałam jak najszybciej znaleźć się w klubie i nie myśleć o śmierci mojej najlepszej przyjaciółki. Nie mogę pogodzić się z tym, że już więcej z nią nie porozmawiam. Tragedia.
Wsiadłam ostrożnie i z gracją do samochodu i zapięłam pas. Tom usiadł za kierownicą i również założył pas, po czym odpalił auto.
- Jesteś pewna tej imprezy?  - westchnął.
- Jak nigdy dotąd. - odparłam pewnie.
Ruszył samochodem w stronę centrum.
Jestem bardzo podniecona tą sytuacją, ponieważ to moja pierwsza impreza w życiu. Mam zamiar troszkę wypić i się wybawić na całego. Co najważniejsze - Tom będzie przy mnie.
                 Oczywiście że chciałem się wyluzować i podobał mi się pomysł z imprezą, ale martwię się o Roxen. Jak ludzie sobie wypiją potrafią być bardzo niebezpieczni, a ona ma dopiero 15 lat. Jak ktoś będzie ją chciał skrzywdzić, osobiście wyrwę mu jaja.
Tym bardziej, że to najpopularniejszy klub w mieście. Mnóstwo pedofilstwa się tu kręci i tylko czekają na takie śliczne małolaty jak ona. Trzeba się skupić i mieć na oku tylko i wyłącznie ją.
Zaparkowałem pod klubem i gdy tylko otworzyłem drzwi, dźwięk muzyki dobiegł do moich uszu. O tak, dawno tego nie czułem. Tej adrenaliny i chęci napizgania się w cztery dupy tak, że rano zbieraliby mnie z posadzki. Ale nie mogę, dziś najważniejsza jest Roxen.
                           Kiedy tylko zostawiliśmy kurtki w szatni poszliśmy bawić się na parkiet. Wpuścili mnie bez problemu, Tom tak nawciskał ochroniarzowi że wpuścił mnie bez żadnego "ale". Tom zamówił mi słabego drinka i kręciłam się z kieliszkiem w dłoni. Tom był chyba w swoim żywiole. Dawno nie widział żadnego clubu, bo w Hamburgu takich lokalów jest strasznie mało.Chyba, że wyrywa się beze mnie. To już byłaby zupełnie inna sprawa.
Po jednym drinku przyszedł kolejny, a później następne trzy. Bawiliśmy się do upadłego, nareszcie Tom się do mnie odezwał.
- Idę na fajkę, zaraz wracam. Bądź pod telefonem, w razie co.
- Okej, czekam.
Kiedy odszedł, DJ zmienił piosenkę. Techno. Przy nim mogę się bawić nawet sama. Po pięciu minutach doczepił się do mnie jakiś chłopak. Miał około 25 lat, wysoki brunet.. Trochę niższy od Toma.
- Hej ślicznotko, zatańczysz? - zagadał
- Czemu nie - uśmiechnęłam się słodko.
Wyciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy się bawić.
- Przyszłaś sama? - nie dał mi dojść do słowa - Jak ci na imię?
- Roxen - odparłam i chciałam dodać, że jestem tu z chłopakiem, ale mi nie dał
- Śliczne imię, słonko. Powiedz.. Nie potrzebujesz może kasy?
- Potrzebuję, jak każda dziewczyna w moim wieku, a dlaczego pan pyta?
- Oh, co ty! Mów mi Peter. A więc, nie chciałabyś może zarobić?
- A ma pan jakąś ciekawą pracę?
- Praca to to może nie jest, ale ja nie mam partnerki, a pieniędzy mi nie brakuje... Strażniczki lasu biorą tyle szmalu że niedługo poszedł bym z torbami..
- Pan mi oferuje, żebym się z panem przespała?
- A co, nie podobam ci się? - objął mnie w pasie i zsunął dłonie na moje pośladki. Nadepnęłam go na stopę.
- Sorry, ale nie - odwróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, kiedy złapał mnie za nadgarstek
- Masz pecha, bo idziesz ze mną! - wrzasnął i zacisnął dłoń mocniej, prowadząc mnie na korytarz.
Po jednym papierosie przyszedł drugi, a później dwa następne. Nie mogłem się
uspokoić, nie podobała mi się za bardzo ta impreza. Nie mam już 15 lat, takie cluby już mnie nie podniecają... Nie chciało mi się za bardzo ruszać, noc jak na tę porę roku była dosyć ciepła. Ale coś ukuło mnie w serce... Jakby Roxen mnie potrzebowała. Dla pewności chciałem to sprawdzić.
Już kiedy stanąłem w drzwiach zobaczyłem jakiegoś faceta ciągnącego ją do jednego z pokoików "usług". CHOLERA!
Biegiem ruszyłem za nim. Drzwi się dobrze nie zamknęły a doskonale słyszałem jej krzyki. Wparowałem tam tak szybko, że o mało drzwi z zawiasów nie wypadły.
- Spierdalaj! - krzyknąłem do obcego kolesia - Ogłuchłeś? Pierdol się!
- A ty kto?! - spojrzał na mnie z pogardą
- Jej chłopak! Tknąłeś moją dziewczynę. - stanąłem przed nim a moje dłonie zacisnęły się w pięści.
- On mi oferował kasę za seks! - krzyknęła przez łzy 
- Pojebało cię?!!! Człowieku, ona ma 15 LAT! - zasadziłem mu z pięści w nos, a ten upadł na podłogę - Takim ludziom jak ty powinni kutasy po urodzeniu już odcinać! 
- Ty gówniarzu - wstał i uderzył mnie w brzuch
Złapałem go za skórę na karku i z całej siły wbiłem mu w nią paznokcie. Drugą ręką przycisnąłem mu głowę do podłogi. Niemalże słyszałem, jak jego nos się kruszy.
- Masz szczęście, że jej nic nie zrobiłeś. Wtedy bym cię zakurwił. Rozumiesz?! Psiarnia zamiast worka na zwłoki zmiotkę by przyniosła! Wypierdalaj i nie wracaj! 
- Ja się tylko zastanawiam, ile z tą dziwką jeszcze wytrzymasz. 
Na pożegnanie jeszcze raz oberwał z pięści w twarz. Kiedy wybiegł z pokoju pobiegłem do Roxen.
- Nic ci nie zrobił? Boli cię coś?! 
- Nadgarstek... Boże, Tom.. Dziękuję ci - kiedy do mnie przyległa o mało nie upadłem.
Nie wybaczyłbym sobie, gdyby on ją.. Nawet o tym nie myśl!!
- Żadnych imprez do 18, obiecaj - objąłem ją 
- Obiecuję - odparła cicho, nadal szlochając.
Wróciliśmy do domu i nie powiedzieliśmy o tym zdarzeniu nikomu, oprócz Billowi.
- Ja to bym mu jaja urwał zamiast łamać mu nos. Następnym razem przynajmniej nie byłby groźny. 
- Wiesz, masz rację. Ale nie chciałem się za to brać, bo jeszcze bym się porzygał i nie potrzebnie. 
Bill roześmiał się na cały dom.. Roxen wróciła spod prysznica i od razu się położyła..
To było dla mnie zbyt trudne.. Mogłam zostać zgwałcona, gdyby nie Tom. Wiele
mu zawdzięczam, na prawdę. Kiedy Bill wrócił do siebie, a Tom zgasił światło i położył się koło mnie dopiero mogłam się odezwać.
- Kocham cię, najbardziej na świecie, i już nigdy nie przestanę. - szepnęłam wtulając się w niego.
- A ja kocham cię jeszcze bardziej i nie pozwolę się skrzywdzić..
- Bo ja jednak ten pierwszy raz chciałabym z tobą..
- Ja ten pierwszy raz mam za sobą, czego cholernie żałuję.. Chciałbym ci coś powiedzieć..
- No? 
- Bo.. Ja już raz wpadłem... - mówiąc to mocniej mnie objął - Widzisz, byłem w niej serio zakochany. Patricia... Nawet ona nie była taka jak ty, ale jednak była. No i wpadliśmy. A ona po miesiącu się zmyła. Byłem załamany. Na szczęście nie chodziła do nas do szkoły i nikt się nie dowiedział. Wiem, gdzie teraz mieszka, jest rzekomo "szczęśliwa" ze swoim nowym fagasem. Ja również jestem szczęśliwy, bo mam ciebie, a Leonkowi mówią, że ten jej partner jest jego tatą. Tak jest lepiej. 
- Nie chciałbyś go zobaczyć? - odezwałam się
- Gdybym chciał to musiałbym się z nią skontaktować, a nie chcę. Nie potrzebne mi to. Ona to zamknięty rozdział, niech się zajmie swoją rodziną. Ja mam ciebie, mam Billa i G2. A ty nie jesteś na mnie zła?
- Przecież powiedziałeś, że ona to zamknięty rozdział. Na co mam być zła? 
- A ty serio chciałabyś... Ze mną....? Pierwszy jest najważniejszy.. 
- Dlatego chcę go przeżyć z najważniejszym chłopakiem w moim życiu. 
Zaczęliśmy się całować, a ja położyłam się na nim. Włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam błądzić po jego mięśniach.. On w tym czasie zsunął ze mnie swoją bluzkę. Oboje byliśmy podnieceni, ale ja chyba bardziej, w końcu to pierwszy raz. Byłam też zdenerwowana, bo Tomowi może się nie spodobać.. A wtedy mnie zostawi.. 
Zsunął dłonie na moje pośladki i ścisnął je, co spowodowało u mnie falę gorąca. Zdjęłam mu spodnie i przylgnęłam do jego torsu. On pozbył mnie najpierw stanika, później majtek.. Doszło do tego, że nie mogliśmy się opanować. Za daleko zabrnęliśmy, żeby się wycofać. Kocham go, on kocha mnie. Niczego więcej na dowody nie potrzebuję.
Na początku trochę bolało, jednak już po chwili czułam tylko rozkosz i przyjemność. Możliwe że podrapałam mu plecy, musiałam się też na czymś zaprzeć. Jego pocałunki na mojej szyi doprowadzały mnie do szaleństwa. Nie liczyło się teraz to, czy ktoś to wszystko słyszy, czy może ktoś nam zaraz wejdzie do pokoju. Było przyjemnie i nie chciałam tego kończyć. 
Rano obudziłem się w świetnym humorze. Roxen była we mnie wtulona, a przez
okno wpadały do nas zimowe promienie słońca. Czułem się niesamowicie.. Jednak po chwili to uczucie zniknęło. 
- Co ja zrobiłem - szepnąłem do siebie.
Roxen westchnęła i odwróciła do mnie głowę, spoglądając na mnie.
- Hej - przejechała mi palcem po torsie - Jak się czujesz?
- Jak idiota - przetarłem dłonią po twarzy
- Dlaczego? Nie podobało ci się? - w jej głosie usłyszałem przejęcie. 
- Nie, co ty! Było wspaniale! Tylko... Miałem się pilnować, a ty byłaś lekko podpita..
- Nie bredź. Dla mnie ta noc była najwspanialsza.. Nie żałuję tego kroku! 
- Serio? - przejechałem dłonią po jej brzuchu
- Serio. 
W sumie, dla mnie też to było najlepsze. Byleby tylko nie było konsekwencji z tego przeżycia.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Dwanaście

Bez specjalnych przemówień :*

Dwanaście.

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Tom spał obok mnie, cicho i spokojnie oddychając.
Wyglądał uroczo. Spojrzałam na okno, które było uchylone. Najwyraźniej Bill zadbał o świeże powietrze w pokoju. Powoli podniosłam się z łóżka. Miałam na sobie tunikę z długim rękawem, która okrywała moje ciało do kolan. Na bosaka wyszłam cicho na korytarz. Postanowiłam zwiedzić ten dom i starać się nie myśleć o śmierci Marty. Cichutko zeszłam na dół po schodach, bo nawet służba jeszcze spała. A jest już siódma rano! Spojrzałam na zdjęcia wiszące w salonie nad komandorem. Byli na nich bliźniacy, mama bliźniaków trzymająca maluchy na rękach, pan Gordon naprawiający motor razem z małym, około dziesięcioletnim Tomem. Jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Było świeże, może z zeszłego roku. Wyglądali na nim wspaniale. Bill miał ślicznie pomalowane oczy.
I chodź teraz ich nie maluje, chętnie zobaczyłabym go w makijażu.
Bo ogólnie Bill jest przystojnym mężczyzną, w końcu to bliźniak Toma. Co z tego, że nosi biżuterię czy malował oczy. Co z tego, że nosi tipsy, obcisłe koszulki i jeansy? Jak lubi, tak nosi. 
Ja na przykład bardzo lubię nosić męskie koszulki czy bluzy Toma. Na mnie zawsze to świetnie wygląda, gdyż do tego mam czarne leginsy i czerwone converse. Tom natomiast się prawie nie zmienił, może na twarzy trochę wydoroślał.
" Bill und Tom, 28 August 2007 Jahre " pisało pod ramką. Dobrze myślałam, że z zeszłego roku. 
Jestem tylko ciekawa, kto im je zrobił. Eh, kiedyś się Toma zapytam. 
Zaskoczyła mnie pani Simone, która nagle weszła do salonu.
- Oh, dzień dobry Roxy - przywitała się ze mną - Co oglądasz? 
- Zdjęcia - uśmiechnęłam się - Byli słodkimi dzieciakami.
- Nadal są, kochana. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak rzadko nas odwiedzają, a Tom jest dla nas nieprzyjemny. 
- Ja rozumiem, proszę pani. Mogę się założyć, że pani również. Ale nie chcę psuć sobie opinii, czy czegoś w tym stylu. Wiem tylko, że bliźniacy to najlepsze, co mogło mnie w życiu spotkać. 
- Nastoletnie miłość, piękne uczucie. Sama tego doświadczyłam. Mogę ci coś poradzić? Nie zachodź w ciążę w wieku 19 lat lub prędzej, będziesz tego żałować - ułożyła mi dłoń na ramieniu - Nie, że Bill i Tom to coś złego, po prostu zbyt się pospieszyłam i poświęciłam im całe życie. Nie wiem, co ci na mnie nagadali. Każdy ma swoje zdanie o mnie, fakt, nie interesuję się nimi jakoś przesadnie, ale są dorośli i umieją o siebie zadbać. Dostają pieniądze co miesiąc, niczego im nie brakuje. 
- Zazdroszczę im, że nie muszą pracować. Ja pewnie będę musiała w ich wieku już pracować. 
- A ile ty masz, jeśli mogę wiedzieć, lat? 
- 15 - odparłam krótko - Ale Tom jest wspaniałym chłopakiem. Wszyscy mi go zazdroszczą! Jest czuły, troskliwy, opiekuńczy, zawsze zazdrosny, zabawny, bo zawsze poprawia mi humor. Raz kiedy pisał ze mną wiadomości na lekcji i pani Flag, nauczycielka, zabrała mu telefon, nie bał się jej sprzeciwić. Miał tyle argumentów, że w końcu ta usiadła zrezygnowana na krześle i tylko pouczała klasę, że nie używa się telefonów komórkowych na lekcjach. 
- Cieszę się, że w końcu wydoroślał i ma swoje cele. No, a teraz muszę uciekać do pracy. Życzę ci miłego dnia, wrócę na kolację. Do wieczora!
- Do wieczora! - zaśmiałam się.
Zdziwiłem się, że Roxen nie ma obok mnie. Może nawet się przestraszyłem. Ubrałem spodnie
i wybiegłem z pokoju, schodząc na dół. Zastałem dziewczynę siedzącą przy stole, przeglądającą gazetę.
- Cześć kicia - uśmiechnąłem się blado - Co słychać?
- Hej. A nic, patrzyłam na wasze zdjęcia.
- O Gott, one jeszcze tu wiszą?! - jęknąłem 
- To jest śliczne - wskazała palcem na moje i Billa zdjęcie - Gdzie robione? 
- Tu, w domu - odparłem - W jadalni, kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w zeszłym roku..
- Bill słodko wyglądał z tym makijażem - uśmiechnęła się od ucha-do ucha.
- No wiem, ale nie zdajesz sobie sprawy, jakie ciężkie miał życie w tutejszej szkole. Przecież my mieliśmy ledwo po 14 lat jak zaczął malować oczy, farbować włosy i nosić przerobione ubrania. W 2005 roku jeszcze jakoś to wyglądało. Później było gorzej - zaśmiałem się
- Hejtujesz brata, nie ładnie - również się zaśmiała
- Byle co jesz i byle co gadasz. - wytknąłem do niej język - Skoro mowa o jedzeniu, na co masz ochotę? Może ciepłe kakao i kanapki?
- Mnie pasuje - puściła mi oczko.
Zawołałem Casidy i nakazałem jej, żeby przygotowała nam śniadanie. Bez żadnego "ale" zabrała się do roboty. Po pięciu minutach dołączył do nas Bill, a na końcu Amber.
- Dzień dobry - uśmiechnął się Czarny - Jak wam minęła noc?
- Spało się dobrze, dzięki tej aspirynie którą mi podałeś - odparła Roxen - Jesteście niezawodni.
- Dziękuję, miło to słyszeć.
- Amber, a tobie jak minęła noc? - zwróciła się do naszej siostry
- Nie podlizuj się. I tak nie będziemy przyjaciółkami. - wytknęła na nią język.
- Wyjdź - Bill wyciągnął rękę w stronę jej pokoju - Wyjdź stąd.
- A ty co tak się mądrzysz? Przypominam, że wasz dom jest w Hamburgu. A ten dom należy do mnie. Wedle wszystkich to możecie już jechać i więcej nie wracać.
- A ja ci przypominam, że w każdej chwili możemy sprzedać nasz dom i wrócić tutaj. Ani mama, ani Gordon nie będą mieli nic przeciwko. - warknąłem
- Wiesz, raczej nie chcieliby mieć tu darmozjadów.
- Jednego już mają, a z resztą prawie by nas w domu nie widzieli więc nie wiem, o czym ty mówisz.
- A później w szkole będą mnie pytać dlaczego mam na chacie kryminalistów. Co im odpowiem?
- Dosyć! - Bill wstał od stołu - Dzwonię do Gordona. Ma się wyrwać z pracy. Chyba nie będzie mu do śmiechu, jeśli usłyszy, że jego ukochana córunia nie słucha się starszych, pyskuje i nastawia ich przeciwko wszystkiemu? Chcesz mieć na chleb? Chcesz mieszkać tutaj, a nie pod mostem? To zamknij jadaczkę, bo jeśli Gordon urwie się na chwilkę, a ta chwilka zamieni się na poważną rozmowę, to może stracić pracę. Mama się załamie, również straci pracę. I wtedy gdzie przyjdziecie mieszkać? No do nas! Masz coś jeszcze do powiedzenia?
Amber patrzyła na Billa jak na uciekiniera z psychiatryka. Spuściła głowę i zabrała się za jedzenie swoich płatków. Bill usiadł z dumnie uniesioną głową i wepchnął kawałek parówki z sosem czosnkowym do buzi.
Śmiać mi się chciało z miny tej smarkuli. Była bezbłędna! Bill wygadał jej nieprawdę, bo przecież Gordon i mama mają własne firmy. Ale to jest jedenastoletnia blondynka, co się dziwić.

Po południu siedziałam z Tomem w jego pokoju. Mieliśmy chwilę spokoju, pan Gordon
i pani Simone jeszcze nie wrócili, Bill i Amber wybrali się na spacer z psami (dwa Dogi Niemieckie, samce, czarny i biało-czarny, Ying i Yang) a Casidy miała dwie godziny przerwy i postanowiła odwiedzić swoich rodziców. A co robiliśmy? No cóż, pospolicie się mizialiśmy. To było takie przyjemne, kiedy leżałam głową na klatce piersiowej Toma i wsłuchiwałam się z bicie jego serca, a on opuszkami palców delikatnie dotykał kręgi mojego kręgosłupa. Wystawały lekko, można było je policzyć, gdyż jestem osobą szczupłą i pod garbioną. Było cicho, okno było uchylone, cały czas w pokoju czuć było zimne powietrze, mieszające się z ciepłem kaloryferów. 
- Mam postanowienie na nowy rok - zaczął rozmowę Tom
- Przecież do Sylwestra został jeszcze miesiąc. - spojrzałam na niego
- Ja już mam postanowienie na Nowy Rok - zaśmiał się
- No to mów - uśmiechnęłam się
- Dredy mam już od czterech lat, więc mógłbym się przerzucić na coś innego. Ale to dopiero we wakacje..
- A na co byś chciał się przerzucić? Przecież w dredach jest ci ładnie, nawet bardzo ładnie - mówiąc to zaczęłam bawić się kilkoma z nich.
- Myślałem nad czarnymi warkoczykami. Skoro Billowi jest ładnie w czarnych włosach, to mi też będzie, co nie?
- Zważ na to, że masz ciut ciemniejszą karnację od Billa..
- Cicho bądź. Ładnemu we wszystkim ładnie. - ucałował mnie w czoło i wziął głęboki oddech.
- Myślałeś już może, co będzie dalej? Jak skończysz szkołę? Bo ja jestem dopiero w drugiej klasie, jeszcze trzecia i liceum, kolejne trzy lata.. Będziesz tyle czekał? 
- Na co?
- No.. Żeby móc leżeć ze mną całymi dniami?
- Możemy ci załatwić nauczanie domowe, podstawowe przedmioty, czyli matematyka, chemia, fizyka i niemiecki. Może jakiś dodatkowy język, polski czy angielski. To już zależy od ciebie. 
- Nauczanie indywidualne dużo kosztuje..
- Jesteś ślepa, głucha czy jaka? Kasy mam w ch*j dużo, więc nie rozumiem, o co ci chodzi.
Usłyszałam trzask drzwi, ktoś wrócił do domu. Oboje podnieśliśmy się i poczekaliśmy. Potem zeszliśmy na dół.
- Witam, gołąbeczki - zaśmiał się pan Gordon - Gdzie reszta rodzinki?
- Bill wybył z Amer i psami, mama w pracy, Casidy u rodziców.                                        
- Aha, czyli za obiadem sobie poczekamy..
- Niekoniecznie, Bill robi prawilne dewolaje. - odezwał się Tom
No i na jego słowa Bill i Amber weszli do domu.
- Hej Gordon - przywitał się Bill
- Tatoooo! - Amber podbiegła do niego i go przytuliła, jak małe dziecko
- I tak nam weekend leci, co nie? - zagadałam
- Wszystko tak szybko leci, bo my zamiast iść grać w piłkę pod szkołę ciągle gdzieś jeździmy. - naburmuszył się Tom - Do lutego nie wyjeżdżam z Hamburga.
- Kolejne postanowienie? - uniosłam brew
- Owszem. - wytknął na mnie język.
Pani Simone wróciła po jakiejś godzinie. Bill smażył dewolaje, Amber uczyła się w pokoju, ja z Tomem oglądaliśmy "Top Model", mama bliźniaków zaszyła się w swoim biurze a pan Gordon poszedł sprzątać auto do garażu. Stwierdził, że za rzadko wykonuje normalne, ludzkie czynności domowe. Dom jest ogromny, niektóre pomieszczenia są zamknięte i nikt nie chce mi powiedzieć, co w nich jest. Bill tłumaczy się, że nie wie, Tom że to są bibeloty Gordona, Simone nie pytałam a Amber w ogóle.
- Tom? Może wyskoczymy na jakąś imprezkę dzisiaj? - zaproponowałam
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Przeszmuglować ochronę że masz 16 lat jest łatwo, ale dopilnować zboczeńców po dziesiątej już będzie problemem.
- No Jezu, dam sobie radę - objęłam go - Chodź, rozerwiemy się.
- Jak chcesz, ale piwa ci nie kupię.
- Nie chcę - zaśmiałam się.
Amber jest prawie mojego wzrostu, więc udało mi się wybłagać od niej śliczną sukienkę. Zdziwiło mnie, że jedenastolatka posiada tego typu kreację, ale cóż, bogacze. Może uda mi się namówić Toma żeby mi jakąś super śliczną na Wigilię kupił. Byłabym mu mega wdzięczna, bo jego stać, a na przykład mama nie kupi mi sukienki za 230 euro, bo za droga. Dla Kaulitza to pikuś.
Do tego ubrałam czarne koturny, które pożyczyła mi Casidy. Na szczęście mamy taki sam rozmiar nogi. A za rajstopy dziękowałam Billowi, który w miarę szybko poszedł specjalnie po nie do sklepu. Lekki makijaż też mi zrobił, dzięki czemu wyglądałam śliczne. Mnie się - bynajmniej - podobało.                               

poniedziałek, 23 listopada 2015

Jedenaście

Spodziewajcie się, że następny rozdział nie pojawi się prędko, iż... Mam dwie jedynki na pierwszy trymestr, niedługo zebranie, telefon i laptopa mi pewnie zabiorą :( 
Muszę wziąć się za naukę. Tymczasem, zapraszam c:

Jedenaście. 

                Siedziałem obok Billa i przełączałem radio. Dlaczego u mnie łapie stacja z rapem a u
niego nie? W sumie to ten samochód dawno mechanika nie widział. Kilka razy przełączałem mu tu jakieś kable czy grzebałem przy silniku, bo trochę się znam, ale mechanikiem nie jestem. 
Do Berlina zostało nam około dwudziestu kilometrów. Nie zatrzymywaliśmy się ani razu, Bill zadbał o benzynę. Roxen w sumie przespała pół drogi, teraz wymienia wiadomości z Gabi. Jestem ciekawy, ile ona ma za telefon.. Masakra, co chwilę słyszę "bzzzzz". Ja zmianę telefonu odpuszczę sobie na przyszły rok, z oszczędności zostało mi tylko 7 tysięcy, kasa na czarną godzinę. Myślałem, żeby iść do pracy, po szkole.. Mama nas wiecznie utrzymywać nie będzie, bo wiecznie żyć też jej nie dadzą.. Kocham ją całym sercem i wolałbym żeby dożyła 150 roku życia, bo wtedy umarłbym prędzej. Nie okłamujmy się, kto w naszych czasach dożyje powiedzmy... 70 roku życia? Pewnie nikt. Świat powoli schodzi na psy. Mamy 2008 rok, internet poszedł do przodu, elektronika również, laptopy są lepsze niż te sprzed trzech lat.. Rozwinęło się te pie*dolone gejostwo. Nie, żebym miał coś przeciwko homoseksualistom, bo nie mam. Ale niech zostawią dla siebie to, że są innej orientacji, bo ja nie mam zamiaru oglądać dwóch kolesi całujących się na ulicy. Laski jeszcze zniosę, ale nie chłopaków.. Wracając do tematu pracy.. Może praca jako ochrona w Galerii Handlowej, to byłoby coś. Móc komuś wpie*dolić i jeszcze dadzą ci za to forsę. Bajeczka... 
- Tom? Wiedziałeś że Filip spotyka się z Gabi?? - wyrwała mnie z kontekstu, swoim oburzonym tonem głosu
- Nie, a ty? - odwróciłem się do niej
- Napisała mi że są razem od dwóch tygodni, ale woleli na razie nikomu nie mówić żeby sprawdzić, czy ten związek wypali.. 
- Filip ma wpieprz. - stwierdziłem.
- Dlaczego? - odezwał się Bill
- Jak tak to liże nam dupę i w ogóle, ale o tym że kręci z najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny już nie powie. 
- Daj sobie spokój. Ja tu mam większy problem. - odparła - Co jeśli wasza mama mnie nie polubi?
- Weeź, nasza mama? Ciebie? Ho ho ho, nie znasz jej. Jeśli zapyta cię o to, co lubisz robić, powiedz, że chodzić do sklepów z biżuterią. Wtedy będziesz jej ukochaną córunią. - prychnął Bill
- Stary, nie zapomnij o tej małej suce. - dodałem - Amber..
- No tak, jeszcze ona. 
- O kim mówicie? - przerwała nam Roxen - Kto to Amber?
- Nasza młodsza, przyrodnia siostra. - burknął Czarny - Wredna jędza..
- Dlaczego?
- Ehh, kiedy mama zaszła w ciążę ze swoim partnerem Gordonem wszystko się zmieniło. Zabroniła ojcu się do nas zbliżać, nam się z nim kontaktować, razem z Gordonem nas biła i w ogóle.. A kiedy ta młoda coś zrobiła to była tylko pouczana, żadnego ciosu. Teraz jest ku*wa taką szmatą, że masakra.. 
Nie lubimy naszej przyrodniej siostry. Ona po prostu nie pasuje do tego świata, i chodź to jest grzech, to życzę jej, żeby zdechła. Roz*ebała nam rodzinę, tyle.
- Ile ja bym dała za młodszą siostrę.. - westchnęła Roxen.
- Oddamy ci Amber - powiedzieliśmy chórem z Billem.
- Albo chociaż mieć bliźniaczkę! Nosić takie same ubrania, słuchać tej samej muzyki, mówić równocześnie.. Tak jak wy! To naprawdę słodkie.
- Wydaje ci się. Ale faktem jest, że Billa nie oddałbym za żadne skarby!
- Tyle to ja wiem, Tommy..
Kiedy Bill zaparkował pod domem "rodziców" westchnąłem z pogardą. Przed oczami miałem czarne obrazy które wskazywały, że ta wizyta nie będzie przyjemna. W sumie, zawsze tak mam, a nie zawsze to się spełnia.
Byłam bardzo przejęta spotkaniem z mamą i ojczymem Kaulitzów. Co jeśli nie przyjmą
mnie z otwartymi ramionami? A ta Amber? Przecież w filmach wiele razy zdarzało się, że siostra chłopaka dziewczyny chciała za wszelką cenę zniszczyć ich związek. Módlmy się, żeby tak nie było!
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na niemałą posiadłość. Wielki ogród przykryty białym puchem, otoczony przyciętym w kostkę żywopłotem, dom o dwóch piętrach. Ciemno-szary z czarnym dachem. Na podjeździe małe, skrzące się kamyki.. Piękna posiadłość. 
- Roxen - podszedł do mnie Tom - Nie przejmuj się moją mamą, jeśli cię skrytykuje. Ona już taka jest, nikt jej za to nie lubi. No, bynajmniej my i sąsiedzi. 
- Okej, kumam. - odparłam cicho.
Ruszyliśmy przed siebie, prosto przed drzwi. Tom pchnął je przed siebie i wycierając buty o dywanik, wszedł do środka. Zrobiłam to, co on.
- Jesteśmy! - krzyknął Dredziarz - Mamo!? Gordon! 
- O nie, znowu wy... - zza ściany wyłoniła się blondynka, około 1.60 wzrostu, szczupła. Jej twarz była pokryta piegami a oczy błękitne jak woda na wyspach karaibskich.
- Lepiej się zamknij. Tylko powiedz, gdzie jest mama. - skarcił ją Bill
- Wraz z tatą pojechała LIMUZYNĄ - wypowiadając te słowa spojrzała na mnie - Na romantyczną kolację w pięciogwiazdkowej restauracji. 
Czy ona myśli, że ja klepię biedę? No przepraszam, to że ubieram się luźno wcale nie znaczy, że u mnie się nie przelewa. 
- Dobra, idź stąd. - pomachał jej Tom
- Nie będziesz mi rozkazywał w moim domu - skrzyżowała ręce na piersi i tupnęła nogą.
- Przepraszam, ile masz lat? - spytałam z uśmiechem
- W lipcu skończyłam jedenaście, a co? 
- Bo twoje zachowanie pozostawia wiele do życzenia. 
Dziewczynka odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego pokoju. 
- Irytujący smarkacz. - splunął do kwiata Tom - Casidy! Chodź tu!
- Casidy to tutejsza służąca, której kiedyś podobał się Tom. Raz się z nią przespał, a że jest rok starsza od nas i nie chciała żeby oskarżono ją o gwałt, postanowiła pracować tutaj aż do emerytury.  
Świetnie, pokręcony dom..
- Oh, Tom! - sapnęła dziewczyna o długich, ciemnych włosach splecionych w warkocz na bok i zielonych jak leśna trawa oczach.
- Nie pozwalaj sobie, dla ciebie PAN Tom. - mówiąc to szczególny nacisk nadał na słowo "pan".
- Paniczu Tomie, w czym mogę pomóc?
- Moje i Roxen walizki weź do mojego pokoju, a Billa do jego. - wyminął ją nieznacznie, kierując się do kuchni.
- Dlaczego ją tak traktujesz? - pobiegłam za nim
- Traktuję ją tak, jak na to zasłużyła. To zwykła dziwka, w tym mieście podobał jej już się chyba każdy. Spała ze mną raz, jak miałem siedemnaście lat. Jest rok starsza ode mnie, więc starzy chcieli ją oskarżyć o gwałt. Nie chciała problemów to obiecała, że zostanie tu do emerytury. Kumasz?
- Jasne..
- Jesteśmy! - usłyszeliśmy łagodny głos, jak mniemam, pani Simone.
- Powodzenia ci życzę.. - Tom cmoknął mnie w policzek i wrócił do hallu.
Uśmiechnąłem się sztucznie i przywitałem się najpierw z Gordonem, potem z mamą.
- Mieliście przyjechać dwa tygodnie temu, jak dobrze pamiętam... - warknęła mama
- Ale mieliśmy małe kłopoty zdrowotne, na szczęście minęło. Ah, mamo, Gordon, chciałem wam przedstawić..
- Nową dzi*kę Toma - wtrąciła Amber - Stoi w kuchni.
- Amber, stul mordę! - krzyknąłem zaciskając dłonie w pięści.
- Tom, jak ty się wyrażasz?! - skarciła mnie mama
- Co?! Ja?! A ona nie za mądra jak na swój wiek?! 
- Lepiej pokaż nam swoją dziewczynę.. - uśmiechnął się Gordon.
- Roxen! - odwróciłem się w stronę kuchni
Po chwili dziewczyna do mnie podeszła. Mama patrzyła na nią z lekkim obrzydzeniem, Bill z fascynacją, Gordon z obojętnością a Amber z zaciętością. 
- Masz na imię Roxen? Piękne imię - mama przytuliła nastolatkę, co mnie niezmiernie zdziwiło.
- Miło mi panią poznać.. 
- Od ilu pi*gasz się z Tomem? - spytała złośliwie smarkula 
- Amber! - warknął Gordon - Marsz do pokoju. Odłączam ci internet.
- Ale tato! Nie widzisz, że to zwykła ku*wa? Przecież sami mówiliście, że dziewczyny Toma chcą się tylko.. 
- Dosyć! Albo zamkniesz mordę, albo wyprowadzę ci te twoje krzywe jedynki na spacer. Wypie*dalaj! - wydarłem się.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata, Amber uciekła do siebie trzaskając drzwiami, a mama mnie skarciła.
- Tom, to jeszcze dziecko. Takie ostre słowa nie są odpowiednie..
- A w stosunku do nas bicie było odpowiednie? - uniosłem jedną brew.
Mama z zakłopotaniem spojrzała na Roxen.
- Nie martw się, ona wszystko wie. Chciałbym pogadać z tobą oko w oko.
Mama zdjęła buty i wraz ze mną udała się do swojego mini "biura". 
- O czym chciałeś porozmawiać? 
- Chciałem zrozumieć. 
- Mów.
- Chciałem zrozumieć, dlaczego nie traktujecie Amber tak, jak nas. Dlaczego my byliśmy bici a ona nie? Dlaczego odwróciłaś się od nas? Dlaczego zabroniłaś nam kontaktu z ojcem? Dlaczego faworyzujesz Billa i Amber, a mnie odtrącasz? Mamo dlaczego nie rozumiesz, że gdyby nie Roxen to dawno wąchałbym kwiatki od spodu? Od miesiąca nie czuję nic innego, niż chęć chronienia jej przed światem. Dzięki niej poprawiłem się z ocenami, dzięki niej skończę gimnazjum. Nienawidzę tej szmaty Amber, bo jest lepiej traktowana, niż my. Kocham cię i nienawidzę jednocześnie. Blizny i siniaki mam po dziś dzień, na w-f przebieram się w łazience, żeby nikt nie pytał, co się stało. Buduję osobowość kozaka, bo nie chcę żeby powtarzały się sprawy sprzed dwóch czy trzech lat.. Co z tego, że jestem starszy? Dzieciaki w tym je*anym gimnazjum nie mają honoru! U nich uczciwa walka jest trzech, czterech na jednego. Jeden na jeden to już u nich cykor, bo jestem starszy. Staram się nie pakować w kłopoty, ale to nie jest łatwe. Ty się nami nie interesujesz. Nie odwiedzasz nas, nie dzwonisz. To my musimy się odezwać, żeby o sobie przypomnieć. Sprawa sądowa to już przeszłość, nikt o tym nie pamięta, oprócz nas. Wstydzisz się mnie? Billa? O co chodzi?
Odpowiedziała mi głucha cisza. Mama patrzyła na mnie jak na debila. Chyba nie rozumiała, o czym do niej mówię.
- Nie ważne. - dodałem i wyszedłem z gabinetu, kierując się do swojego pokoju. 
Wbiegłem po schodach i wpadłem do pomieszczenia. Na łóżku leżała Roxen i oglądała plakaty wiszące na ścianach, szafach, drzwiach i biurku. 
- Masz bardzo uporządkowany pokój, tylko zalatuje tu kurzem. I ogólnie, jak rzuciłam się na łóżko, to ta obumarła tkanka tak jakby, wybuchła i cały pokój śmierdzi. 
- Wystarczy otworzyć okno, palancie - zaśmiałem się.
- Cicho bądź, palancie. - podeszła do mnie i mocno pocałowała. - O czym gadałeś z mamą? 
- Ehh, nie ważne. I tak mówiłem tylko ja, więc.. I w ogóle to przepraszam cię za Amber, ale mówiliśmy, że jest małą szmatą jakich wiele...
- Jej słowa w ogóle mnie nie dotknęły. Spokojnie - uśmiechnęła się i wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Około ósmej poproszę Casidy żeby zmieniła nam pościel, dobrze?
- Dobrze - zaśmiała się
Do kolacji siedzieliśmy w pokoju. Mój i Billa pokój są połączone, a w ścianie drzwi. Nie musimy więc wychodzić na korytarz, żeby przejść do siebie. Czarny siedział z nami cały czas grając na konsoli i od czasu do czasu rzucając nam jakieś żarty. 
Podczas kolacji do Roxen ktoś zadzwonił. 
- Przepraszam, to pewnie mama.. - oddaliła się o dwa metry od stołu i odebrała. - Słucham?..... Że co?! Ale.. Jak to?! To nie prawda! Nie... 
Upuściła telefon.
- Roxen? Co jest? - nie usłyszałem odpowiedzi.
Odsunąłem krzesło i chciałem do niej podejść. Wstałem, już byłem blisko kiedy zobaczyłem, że kolana się pod nią uginają. Podbiegłem i szybko ją złapałem. 
- Roxen co się stało?! - powtórzyłem pytanie
- Marta została postrzelona, zmarła w szpitalu...
Mocno ją przytuliłem. Zacząłem nią kołysać jak małym dzieckiem. 
- Zadzwonić po pogotowie? - zaproponowała mama
- Nie, spokojnie. Poproś Casidy, niech zmieni nam pościel w pokoju.. Powinniśmy odpocząć.. 
Dopóki służąca nie powiadomiła nas, że moja prośba została wykonana, siedzieliśmy na podłodze. Roxen płakała, nie odzywała się. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju, kładąc się obok niej na łóżku.
- Kto dzwonił? - spytałem delikatnie i cicho..
- Gabi.. Podobno jakiś chłopak z naszej klasy się schlał i przyniósł broń ojca do szkoły.. Na boisku, kiedy Marta zderzyła się z nim i trochę się poszarpali, on wyciągnął spluwę... Miał ponad pół promila w krwi.. 
- Cholera... 
Bill przyniósł do pokoju aspirynę, gdyż dziewczyna skarżyła się na silny ból głowy.
- Jeśli chcesz, pojedziemy na pogrzeb..
- Nie. Nie chcę patrzeć na swoją najlepszą przyjaciółkę leżącą w trumnie, a potem zakopywaną wśród innych zmarłych. 
- Jak sobie życzysz, księżniczko.. - ucałowałem ją i zgasiłem światło. 
To było bardzo przykre, nie tylko dla Roxen. Nie fajnie jest usłyszeć, że kumpelę postrzelono, na wskutek czego zmarła. Cholerny, pijany gówniarz! Ino go dorwę.. Ino go dorwę..

poniedziałek, 2 listopada 2015

1. Because the child is a ray of sunshine amid the dark clouds..



Tokio Hotel cieszyło się wielką sławą już od początku. Odkąd do sieci wypłynął ich klip „Durch Den Monsun” było o nich głośno. W zaledwie trzy dni teledysk miał już 100 000 wyświetleń, co dla grupy nastolatków było przełomem w życiu. Po wydaniu swojej pierwszej płyty ruszyli w trasę, podczas której wokalista przeszedł mutację głosową. W 2007 roku wyszedł ich kolejny krążek i kolejna trasa. Fani ubywali, ale na ich miejsca wskakiwali następni. I choć z początku ta czwórka wydawała się zespołem na „jeden hit” tak po dwóch latach spokojnie mogli przestać być tak nazywani.

           Odkąd zespół wydał album „Humanoid” i pojechał w trasę obejmującą Europę nie udzielał się już głośno w świecie. Bliźniacy Kaulitz, czyli gitarzysta i wokalista zespołu, wzięli  udział w ,,Deutschland Sucht Den Superstar" jako jurorzy. O albumie cały czas wspominali, lecz fani bardzo się niecierpliwili.

          Tom wylegiwał się na kanapie, spokojnie oglądając mecz. Od roku nie mieszka z bratem, odkąd ten w końcu znalazł sobie dziewczynę. Rozumiał brata, dlatego kupił sobie nieduży domek na wybrzeżach Los Angeles, z widokiem na morze. Dom ten miał dwie sypialnie, dwie łazienki, kuchnię i salon. Do tego basen przy tarasie. Budynek otaczały palmy, krzewy i inna roślinność. Czego chcieć więcej? Kiedy Bill cieszył się związkiem, on produkował się nad nowym albumem. Od trzech lat nic nie wypuścili, a fani powoli zaczęli ich opuszczać. Czy tak ma wyglądać koniec zespołu wszech czasów? O nie, nie chcemy końca. Jesteśmy nieśmiertelni, a muzyka będzie naszym potomstwem.

- To było dobre! – pochwalił się Kaulitz i stuknął długopisem w kartkę, gryzmoląc na niej wcześniej wypowiedziane słowa.

Od rana nie robił nic, tylko głowił się nad nowymi piosenkami. Nie jadł, czasem upił kilka łyków wody mineralnej. Nagle jego żołądek dał się w znaki.

Nie chce mi się gotować. Chyba pójdę na jakiegoś burgera.. Powiedział w myślach.

Wziął klucze z półki, telefon włożył do kieszeni od spodni, a nos przyozdobił okularami przeciwsłonecznymi. Opuścił dom i ruszył wąskim chodniczkiem w stronę miasta.

Kiedy dotarł do Resto Bend, usadowił się przy stoliku na dworze. Było bardzo gorąco, dlatego wszędzie roiło się od ludzi wszelakiej maści.

Kaulitz wcinał właśnie burgera z pomidorem, sałatą i cebulą, kiedy na krzesło przed nim wskoczyła dziewczynka. Była zdyszana, i (chyba) przestraszona.

Tom popatrzył się na nią ze zdziwieniem. Rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś, może matki lub ojca, którzy i idą właśnie w jej kierunku, by ją zabrać, ale nikogo takiego nie zobaczył.

- Pomożesz mi? – spytała cicho, patrząc mu w oczy

- Szukasz mamy? – odłożył burgera i zatarł dłonie

- Nie – pokiwała głową – Oni mnie gonią

Tom wstał i podszedł w jej stronę. Nachylił się i spojrzał w jej czekoladowe oczy.

- Kto cię goni, słonko?

Nagle usłyszał okrzyk i gdy odwrócił głowę w bok, zobaczył trzech mężczyzn idących w jego stronę. Ten na czele już miał złapać dziewczynkę za ramię, kiedy Kaulitz zasłonił ją swoim ciałem.

- Odsuń się, to moja córka. – warknął nieznajomy.

- Czyżby? – uniósł jedną brew – Słonko, to twój tata? – zwrócił się do dziewczynki, lekko się odsuwając. Zaprzeczyła.

- Ależ kochanie, co ty wygadujesz. To ja, twój tata, pamiętasz? Biegając po placu upadłaś i uderzyłaś o kant zjeżdżalni..

- Dobra, dobra, facet. Jak mówi, że nie jest twoją córką, to się odwróć, i idź.

- Nie wiesz, z kim zadzierasz. – ich twarze dzieliło zaledwie pół centymetra.

- Daruj sobie, bo zadzwonię po Smerfy i cię zgarną. Chcesz tego?

Mężczyzna popatrzył na dziewczynkę, a potem splunął obok niej i odszedł, razem z tymi dwoma osiłkami. Tom odwrócił się do niej i przy niej przyklęknął.

- Chodź ze mną.

Wstając złapała go za rękę. Tom rzucił na nią tylko krótkie spojrzenie, po czym ruszył w stronę domu.

Kiedy od kluczył drzwi i odłożył klucze, wpuścił ją do środka. Mała wbiegła do salonu i rzuciła się na kanapę.

- To twój dom? – spytała radośnie – Ale wielki!

- To? Wielkie? Gdzie ty mieszkasz, w jakimś kantorku?

- Właściwie, to ja nie mam domu.

- Jak masz na imię? – podszedł do niej ze szklanką wody.

- Katherine, ale wszyscy mówią mi Kath.

- Kim byli ci ludzie?

- Znali mojego tatę, i... – zaniemówiła i spojrzała na podłogę – Zabrali moją mamę.

- Dokąd?

- Ivan mówił, że źli ludzie zabrali ją do nieba.

Dziewczynka była Azjatką, miała skośne, brązowe oczy i mały nosek. Była naprawdę urocza.

- Ivan?- uniosłem brew

- Ten pan, z którym się kłóciłeś. Często, kiedy czyta mi bajki, ktoś do niego dzwoni a on mówi w dziwnym języku. Ani to angielski, ani chiński..

- Może rosyjski.. – powiedział bardziej do siebie.

- Umiesz mówić w jego języku?

- Nie znam zbytnio rosyjskiego, nigdy się go nie uczyłem. A dlaczego cię gonili?

- Ivan powiedział, że jak dorosnę to zostanę jego żoną, bo jestem śliczna.

Chrystusie Jezusie, czy on jej coś zrobił?! Skomentował w myślach.

- Zrobił ci coś?

- Kilka razy mnie uderzył – dziewczynka wyciągnęła dolną wargę

- A... Dotykał cię gdzieś?

- Co noc, kiedy przychodzi od kolegów pijany.. Ale ty mi tego nie będziesz robił, prawda?

Kaulitz zaprzeczył stanowczym ruchem głowy.

To trzeba zgłosić na policję. Chociaż nie, bo to mogą być jacyś gangsterzy, a Ruscy gangsterzy są bezlitośni..No ale co ja zrobię z małą dziewczynką na głowie? Tu trzeba myśleć nad albumem, piosenkami, trasą, pilnować kariery, domu i w ogóle.. A co ja powiem Billowi? Cześć Bill, zostałem ojcem, mam...

- Ile ty masz lat?

- Siedem- odparła, bawiąc się z Chappperem

- Dasz mi chwilę? Zadzwonię do brata..

- Masz brata? – ożywiła się

- Bliźniaka.

- Wygląda jak ty?

- No, tylko że ona ma krótkie, blond włosy, od cholery kolczyków i kilka tatuaży.

- Czekaj, Ivan kiedyś pozwolił obejrzeć mi program o śpiewaniu, kiedy byłam z nim w Moskwie. Było tam dwóch panów o tym samym nazwisku. Kuliz, Kutzt...

- Kaulitz?

- Właśnie – pstryknęła palcami 

Zaśmiał się cicho. Podszedł do dziewczynki i na szklanym stoliku postawił jej talerz wypełniony frytkami z ketchupem.

- Smacznego, ja idę ci przygotować pokój i pogadać z bratem.

Poszedł do pokoju i wyciągnął na łóżko świeżą pościel. Okno zasłonił firanami. Z kieszeni wyjął telefon i wybrał numer do Billa.

- Cześć Tom! – usłyszał głos brata – Co słychać?

- Mam dziecko w domu, to słychać – odparł, siadając na łóżku.

- Tom, i ja nic nie wiem?

- Pieprz się – syknął – Dziewczynka ma siedem lat i jest Azjatką. Dzisiaj poprosiła mnie o pomoc, bo jakiś Rusek ją gonił. Mało tego, on ją, kuźwa, molestuje!

- I co masz zamiar z nią zrobić?

- Ty masz Agnes, G2 są jak na razie w Niemczech, a ja nie mam nikogo.. W sumie mogłaby u mnie zostać. I tak nie ma rodziców, a nie oddam jej z powrotem do tego zboczeńca.

- Tom, musimy zająć się płytą. – stwierdził poważnie.

- A ty myślisz, że co ja robię? Codziennie ślęczę nad kartkami z jakimiś tekstami, żeby coś w końcu napisać. A ty? Ile już zrobiłeś w tym kierunku?

- Napisałem piosenkę. – odparł.

- Doprawdy? Jaki ma tytuł?

- ,,Stormy Weather". Myślałem też, że skoro mamy rok 2013, to moglibyśmy pójść już bardziej w stronę elektronicznej muzyki, co nie?

- To nie taki zły pomysł. Dobra, ja muszę kończyć. Narka.

- Narka.

Telefon wcisnąłem z powrotem do kieszeni i opuściłem pokój. Z podziwem spojrzałem na dziewczynkę, umazaną od ketchupu.

- Zjadłam wszystkie – popatrzyła Kaulitzowi w oczy

- Cieszę się – uśmiechnął się miło – Nie wiem, raczej wykąpiesz się w mydle, bo nie mam nic takiego o zapachu różnych kwiatków czy mandarynek..

- To i tak dobrze, bo kiedy kąpałam się u Ivana to poza wodą i ręcznikiem nie miałam nic.

- Kąpałaś się w samej wodzie?? – mężczyzna uniósł brwi

- Tak, dlatego inne dzieci nie chciały się ze mną bawić. – spóściła głowę.

- Przykro mi, dzisiaj niestety tylko mydło. Ale obiecuję ci, że jutro pójdziemy na zakupy i kupisz sobie wszystko, co będziesz chciała.

- Wszystko? Ubrania i słodkie też? – jej oczy zabłysły

- Nawet ubrania i słodkie – przytaknął – A teraz pryskaj się umyć, i spać!

- Pomożesz mi? – usłyszał wołanie, kiedy dziewczynka zobaczyła wannę – Nie wejdę do niej, jestem za mała..

- Pewnie, poczekaj.

            Miał to szczęście, że nie podniecały go dziewczynki... Bynajmniej te do 16 roku życia..

Wszedł do pomieszczenia i odkręcił kurek z ciepłą wodą. Po dwóch minutach, kiedy wanna wypełniła się do połowy, włożył rękę do wody, w celu zmierzenia temperatury. Odkręcił kurek z zimną wodą i odczekał 10 sekund, po czym zakręcił go szczelnie i spojrzał na dziewczynkę.  Ta podniosła ręce do góry, a Kaulitz delikatnie złapał ją pod pachami i przerzucił do wanny mówiąc „opa”. Wziął mydło i wrzucił je do wody.

- Możesz się pluskać, dopóki mydło się nie rozpuści. Potem się umyj i mnie zawołaj, dobra?

- Dobra!

Zaśmiał się i opuścił pomieszczenie. Drzwi zostawił lekko uchylone i wszedł do salonu, puszczając cicho piosenki z „Humanoida”. Może pomieszać niektóre cytaty z piosenek i stworzyć nowe?

Otworzyło się akurat na „Phantomrider”. Lubił tą piosenkę, może dlatego, że sam wymyślił jej melodię i połowę tekstu. I do tego doszedł niesamowity wokal Billa. Ta piosenka jest jedną z licznych, którą wykonał bardzo dobrze. I choć pod koniec trasy często się przy niej mylili, ona nadal będzie wspaniała.

- Pomożesz? – usłyszał wołanie – Jak ty się właściwie nazywasz?

 - Słonko, jak się nazywam, to już wiesz. Na imię mam Tom – zaśmiał się i spuścił wodę z wanny. Odczekał, aż spłynie i owinął dziewczynkę ręcznikiem, po czym wyciągnął ją.

Kiedy kładła się spać była zupełnie naga. Pod ubraniem nie miała bielizny, same ubrania to błahe szmaty. Tom dał jej jedną z bluzek, starych bluzek, których nie nosił już kupę lat. Mimo, że Kath wyglądała jakby miała na sobie suknię ślubną czerwonego koloru, była zadowolona.

Hejka naklejka

Postanowiłam, że zamiast robić kolejnego bloga, nowe opowiadanie będę pisać tu c:

Tak, dostałam natchnienia i piszę nowe opowiadanie, które męczy mnie od kilku dni ;3

A takiej historii jeszcze chyba nie było, więc będę czuć się wyjątkowa :D

1 rozdział powinien pojawić się już dziś :*

Opowiadanie nosi tytuł "Because the child is a ray of sunshine amid the dark clouds"

niedziela, 1 listopada 2015

Dziesięć.

Dziesięć.
Cieszyło mnie to, że Tom wychodzi na prostą z ocenami. W ciągu dwóch tygodni zgarnął tyle
pozytywnych ocen, co w całym roku szkolnym przed wakacjami. A jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że robi to dla mnie. Podejrzewam, że gdybyśmy się rozstali, byłoby tak jak dawniej. Ale nie chcę tego! Będę go kochać zawsze. Nie przestanę ani na chwilę. W dupie mam to, czy to się nie spodoba mojemu ojcu, czy nauczycielom w szkole.. Przecież ja się nie opuściłam w nauce, a Tom się podniósł. Więc w czym ma być problem? Na Kaulitza związek wpływa bardzo dobrze, jeśli chodzi o naukę. W zachowaniu się nie zmienił, może jest bardziej troskliwy co do mnie, G&G oraz Billa. Ze względu na mnie zmienił też auto. W końcu przekonał się do Audi. Teraz ma śliczną, niebieską Audi RS8 niebieską, w sedanie. Auto nowiuśkie, z salonu. Do rodziny Kaulitzów nie pojechaliśmy, bo Bill się rozchorował na dobre, a Tom nie chciał jechać bez niego. Później to Tom zachorował, i też nie pojechaliśmy. Planujemy jechać w ten weekend, także... Zobaczymy!
Siedziałam z Tomem na kanapie w salonie. Swoje nogi miałam na jego, tyłkiem siedziałam obok niego i jeszcze byłam w niego wtulona. Oglądaliśmy film o transseksualistce. To musi być naprawdę straszne, że kiedy się rodzisz wszyscy mają cię za chłopca, a kiedy dorastasz uważają że jesteś psychiczna, bo tak naprawdę jesteś dziewczyną.. Na szczęście ja tak nie miałam. 
Tom nie założył fejsa. Stwierdził, że zamiast marnować czas na głupi portal społecznościowy, to spędzi go ze mną. Idealnie zagospodarował sobie czas. Od ósmej do piętnastej - szkoła plus ja. Od piętnastej pięć do szesnastej pięć nauka. Od szesnastej dziesięć ja i Bill. od dwudziestej drugiej do siódmej dnia następnego sen. Praktycznie pilnuje tych godzin, co mnie niezmiernie zadziwia. Tom jest osobą, która rozwija się dopiero teraz. Mimo, iż ma dziewiętnaście lat, czasem wydaje mi się, że ma piętnaście. Serio! Na szczęście, on cały czas idzie do przodu. W naszym związku też są postępy. Tom sto razy dziennie powtarza mi, że mnie kocha. Kiedy idzie ze mną na miasto, pilnuje moich rzeczy. Krzywo patrzy na każdego chłopaka, który do mnie podejdzie. I co jeszcze odkryłam? Jest cholernie zazdrosny! Musi pokazać, że jest ze mną, za każdym razem. Gdy podchodzi jakiś chłopak, on od razu łapie mnie za rękę, obejmuje mnie lub całuje w policzek. Co jest bardzo słodkie! A ci speszeni, biedni chłopcy prędko uciekają.
Tom się nie odzywał, i ja też nie miałam zamiaru. Nie miałam siły, tak było mi dobrze. I o dziwo - wygodnie! Na fotelu siedział Bill z kubkiem kakao w ręce, a na drugim fotelu leżał Georg, piszący esemesy do swojej dziewczyny.
Nagle, rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegłam gitarę.
- Zagrasz mi coś? - spytałam cicho, dotykając lewą dłonią jego lewy policzek.
- Nie chce mi się iść po gitarę. - spojrzał mi w oczy.
- Tam stoi jedna - wskazałam głową
- E tam, to gitara Billa. Uczył się na niej grać. Po czterech lekcjach, które mu dałem, on nadal nie umie. I zna tylko trzy akordy.
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że gitara nie jest dla mnie? - odezwał się młodszy Kaulitz
- Nie stękaj. Gdybym ja się poddał, nie czarowałbym dziś dziewczyn.
- Ej! - ukułam go palcem w brzuch - Mnie na gitarę nie wyrwałeś.
- Dobra dobra.
To jasne, że nie wyrwałem jej na gitarę, tylko na oczy. Wszyscy wiemy, że dziewczyny
lecą na brązowe ślepia. Ale moje są wyjątkowe, bo należą do Roxen. Są tylko jej, na wyłączność. Nigdy już nie trafię na wspanialszego anioła od niej. Pomaga nam w nauce, dzięki niej wychodzimy na prostą, więc powinniśmy w końcu ukończyć do cholerne gimnazjum. Nie chciałem też, żeby coś nam się stało, więc kupiłem nowy samochód. Zaufałem Billowi, i kupiłem Audi. Nie pomyliłem się. Mam ją od tygodnia i myślę, że lepiej nie mogłem trafić. Tak samo z Roxen. W końcu coś mi wychodzi. W weekend planujemy też jechać do Berlina, do mamy i Gordona. Tam wezmę Roxen na kolację. Wiem o niej wszystko. O której godzinie się urodziła. o której wstaje w tygodniu i w weekend, znam treść każdego jej esemesa do mnie. To podchodzi nawet pod obsesję, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Kocham ją, więcej grzechów nie pamiętam.
Zsunąłem jej nogi ze swoich i szybko wstałem, kierując się na górę, po gitarę. Po chwili byłem z powrotem.
- Może być In Die Nacht? - zaproponowałem 
- Pewnie. - uśmiechnęła się.
Usiadłem obok niej i zacząłem grać. W pewnym momencie Bill zaczął śpiewać.
Stworzyliśmy zgrany duet. Kiedy skończyłem, Roxen mocno się do mnie przytuliła.
- Odprowadzisz mnie do domu? - spytała cicho
- Zawsze. - odparłem, odkładając gitarę.
Zapięła bluzę, ubrała buty i stanęła, czekając aż ja ubiorę obuwie. Kiedy to zrobiłem, wyszliśmy, a ona krzyknęła do chłopaków "do jutra". Udaliśmy się w stronę jej domu.
- Tom?
- Tak? 
- Co byś zrobił, gdybym umarła?
- Co?!
- Co byś zrobił, gdybym umarła? - powtórzyła
- A masz zamiar?
- Nie..
- Więc koniec tematu - chwyciłem ją za dłoń, splatając nasze palce i mocno ścisnąłem. - Jeśli umrzesz, to ja też.
Wtuliła głowę w moje ramie i podążała powolnym krokiem.
Jak na końcówkę listopada, dziś było ciemno. Dochodziła dziewiąta, a my szliśmy w bluzach. Na ulicach znajdował się już biały puch w wysokości około piętnastu centymetrów. Co dobrze wróży, bo święta mogą być bardzo obfite w śnieg. A wiadomo, święta - bez śniegu - to nie święta. Nie wiem, dlaczego, ale od pewnego czasu mam chęć do.. płakania. Tak, wiem. Mam prawie dziewiętnaście lat, jestem mężczyzną, a chcę płakać. Może czas się komuś wyżalić? Ale wstydzę się. Kocham mamę mimo, iż się tego wypieram. Mam ochotę do niej jechać i po prostu się przy niej rozpłakać. Nie wiem, jak by zareagowała. Może by mnie odtrąciła, może oschle potraktowała. A może w końcu skorupa na jej sercu by się skruszyła i odpadła?
Robi się ze mnie baba. Ale w sumie to dobrze. Nikt nie lubi zimnych sku*wieli, tym bardziej dziewczyny. A ja nie chcę być sam. Nigdy.
Szliśmy w ciszy, dopóki nie stanęliśmy pod moim domem. Mocno go przytuliłam.
- Kocham cię. - szepnęłam
- Ja ciebie też, tylko bardziej.
Delikatny pocałunek był naszym pożegnaniem. Weszłam do domu. Byłam mile zaskoczona, gdy w kuchni zobaczyłam tatę.
- Hej - uśmiechnęłam się - Jak wypadła delegacja?
- Nic wielkiego, to co zawsze. - mówiąc to, nawet na mnie nie spojrzał.
- Coś nie tak? - spytałam
- Nie, dlaczego?
- Nie patrzysz na mnie..
- Trudno mi się przyzwyczaić do tego, że masz chłopaka.. Chłopaka kryminalistę.
- Tato.. On nie jest kryminalistą. Trzy razy tłumaczyłam ci tamtą sprawę, czwarty raz nie zamierzam. Jeśli się z tym nie pogodzisz, to przykro mi bardzo, ale się wyprowadzę. 
Rzucił mi krótkie spojrzenie i wrócił do przeglądania przemian. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwilowym odpoczynku udałam się do łazienki, w celu kąpieli. Byłam zmęczona i senna, mimo tego - po kąpieli - odprężona. Położyłam się spać.
Obudził mnie dźwięk telefonu.
Piątek.
Dziś jedziemy do Berlina. Nie mam ochoty wstać, więc raczej odpuszczę sobie szkołę.
Dzwoni Tom.
- Halo? - zaczęłam
- Obudziłem cię?
- Tak.. - odparłam
- To fajnie - zaśmiał się
Jak na złość, ja też się uśmiechnęłam.
- Nie idę do szkoły, nie chce mi się.
- Misiek, mam dzisiaj trzy testy i kartkówkę.. Muszę iść.
- Spokojnie, możesz iść - zaśmiałam się - Ja cię tylko informuję.
- Ale źle się czujesz, czy co?
- Tak jakby, nie mam na nic siły.
- Nie mów mi, że nie pojedziesz do Berlina.
- Pojadę! Pojadę! Aż tak źle nie jest, muszę się wyleżeć i spokojnie się wyszykuję do wyjazdu.
- Czyli nie czekać za tobą? - upewnił się
- Nie, jedź prosto do szkoły. - odparłam
- Nie będziesz mi rozkazywać - parsknął, a ja mimowolnie się roześmiałam.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Odrzuciłam telefon i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili zasnęłam.
Nie miała ochoty iść do szkoły, okej. Szkoda, że mam dziś takie urwanie głowy.
Też bym chętnie dłużej pospał, bo skoro mam kierować te dwie godziny.. W sumie, Bill mógłby kierować. Albo nie, chcę żyć. Zastanawiam się też, którym samochodem pojedziemy. Jak przyjedziemy moim, mama będzie mi wygadywać, że zmarnowałem kupę szmalu na auto. Więc stawiam na samochód Billa. Zobaczymy. Jest wpół do ósmej, zjem śniadanie i możemy jechać. Muszę poprosić Gusa, żeby nagrał mi jakieś porządne techno na płyty. Kocham, kiedy samochód drży od siły basów. To jest.. Właściwie mój żywioł. 
Zjadłem płatki z mlekiem i poszedłem na górę po plecak. Bill stał już przy drzwiach i ubierał kurtkę. Oczywiście, tak mi się spieszyło, że potknąłem się na dywanie leżącym na schodach i się wypie*doliłem. Czarny, to myślałem, że się poszcza ze śmiechu.
- Czego się ryjesz - burknąłem zarzucając plecak przez ramię - Ile razy ty się wyjebałeś na prostej drodze..
- No właśnie, a ty za każdym razem się śmiejesz. Teraz wiesz, jak to jest.
- Mnie przynajmniej nie widział nikt, poza tobą! Dlatego nie masz dziewczyny.
- Weź się przymknij, szpanujesz Roxen.. Ty też przez długi czas po Patricii byłeś sam.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę to imię, powąchasz kwiatki od spodu. - poszedłem z nim "na bara" i opuściłem dom. 
- Może pora, by ją odwiedzić? - zagadnął, otwierając drzwi swojego auta, stojącego obok mojego.
- Żebym wiedział, gdzie się zaszyła, to pewnie bym to zrobił. 
- To robota dla Georga. Wyczai ją w necie.
- W sumie to nie jestem pewien, czy chcę ponownie oglądać jej mordę, bo przypadkiem jej mogę coś zrobić.
- Ale Tom, ona ci nic nie zrobiła.
- Odeszła, zostawiła.. To mi zrobiła. 
- Ale ty z nią... - przerywał mi
- Wiem, Bill. Wiem.

*

Obudziłam się o pierwszej. Wstałam bez problemu, byłam wyspana.
Poszłam do łazienki, umyłam zęby i ręce, uczesałam włosy w dobieranego na bok warkocza i ubrałam się. Z pod łóżka wzięłam małą torbę, do której włożyłam dwie pary dresów, dwa t-shirty, trzy pary skarpetek (jedne na noc, nie lubię spać z bosymi stopami), dwie pary majtek i stanik. Wrzuciłam jeszcze cienką bluzę. Pobiegłam prędko do łazienki po pastę i szczoteczkę, póki pamiętałam. Byłam gotowa. 
Tom jest jeszcze w szkole. Mama w pracy, tata śpi. Co mogłabym zrobić... Może posprzątam? Żeby nie było, że nie pomagam w domu? Dobry pomysł.
Do telefonu podłączyłam słuchawki i włączyłam muzykę na całą epę, po czym zabrałam się za porządki. Umyłam naczynia i je wytarłam, zamiotłam podłogę w kuchni i w salonie, umyłam gazówkę, zrobiłam pranie, umyłam łazienkę i ogarnęłam salon. 
Kiedy skończyłam dochodziła czwarta. Tom nie dzwoni? Co jest?! 
Wyłączyłam muzykę i wybrałam numer do Toma.
- Halo? - usłyszałam jego głos - Roxen?
- Dlaczego nie zadzwoniłeś? Skończyłeś już lekcje?
- Pewnie, sroki. Zagadałem się z chłopakami..
- Okej. To jak wrócisz do domu, najesz się i zrobisz lekcje zadzwoń, to przyjdę. Dobra? 
- Pewnie. To do później! 
- Pa! - rozłączyłam się.
Boję się o niego. Nie wiem, dlaczego. Po prostu tak mam. Wiem, że Tom nie da się tknąć, że jest zacięty. Ale mimo tego, coś mnie dręczy. 
Wsiadłem do samochodu i rzuciłem plecak na miejsce pasażera. Kartkówki sprawdzał na
bieżąco, dostałem cztery plus. Pozytywnie zdemoralizowany! Testy prawdopodobnie oddadzą nam w przyszłym tygodniu. Pierwszego grudnia zaczyna się drugi trymestr. Nowy plan lekcji. Stary mi się bardzo podoba, nie chcę go zmieniać, ale cóż. To nie ja ustalam zasady, okej. No ale ku*wa, po co zmieniać dobry plan lekcji? Bo co, bo nowy trymestr? Dupa Jasia! 
Dojechałem do domu. Wchodząc do budynku poczułem zapach dewolajów z serem. Mmmm... Bill zrobił obiad. Boże, jakie on robi pyszne dewolaje! 
- Co masz dla mnie? - zatarłem dłonie i usiadłem przy stole. 
- Dewolaje, niektóre są z serem, niektóre z brokułami. - odparł, podsuwając mi talerz.
- Mhmmm..
Zabrałem się za jedzenie. Czwarta. Chyba sobie dziś odpuszczę zadania domowe, zrobię je w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Wstanę sobie dwie godziny wcześniej, co mi tam. 
Na obiad załapali się także G&G. Wchłonęliśmy wszystko w czwórkę. Po posiłku poszedłem się spakować. Nie brałem wielu rzeczy, tylko parę jeansów, dwie koszulki i bluzę. Do tego skarpetki i jedne bokserki. Wcisnąłem też pastę i szczoteczkę do zębów. Byłem gotowy. 
- Bill?! Już? - krzyknąłem, siedząc na kanapie
Wyciągnąłem z bluzy telefon i napisałem do Roxen "Możesz przyjść. Jesteśmy gotowi."
- No, gotowy. - zbiegł po schodach i odłączył od kontaktu telewizor i mikrofalę. 
- Poczekamy za Roxen, i w drogę.
Przyszła po pięciu minutach. Pożegnaliśmy się z G&G i wyszliśmy na dwór, podchodząc do aut - Bill do mojego, ja do Billa samochodu.
- Co ty robisz? - skarcił mnie Czarny
- Ty serio nie masz mózgu.. - jęknąłem - Nie chcę mieć opieprzu za to, że wydałem osiemdziesiąt pięć tysięcy na nowy samochód. Jedziemy twoim, ty kierujesz.
- Jak chcesz.